Chodzi o urządzenie niewiele większe od pudełka papierosów, sześciany o boku 10 cm, ważące ok. 1 kilograma, tysiąc razy lżejsze od jakiegokolwiek „normalnego" satelity.
Rozmiar ma znaczenie
Sześć takich urządzeń właśnie wystrzelono w przestrzeń, na próbę. Nazwano je „Sprites". Jest to pierwszy etap amerykańskiego projektu Breakthrough Starshot. W jego ramach planowane jest wystrzelenie roju tysięcy minisatelitów, które powinny dotrzeć do gwiazdy Alpha Centauri, układu planetarnego oddalonego od Ziemi o 4,3 roku świetlnego.
Ale upłynie 50 lat, zanim prześlą one zdjęcia, obrazy z innych światów. Projekt ten omawiano w Korei Południowej podczas sympozjum Cospar, poświęconego eksploracji kosmosu. Przyszłość badań kosmicznych to urządzenia typu minisat, nanosat, picosat, najogólniej, cubesat – uważają inżynierowie z NASA.
EuroConsult, agencja monitorująca rynek kosmiczny przewiduje, że w następnej dekadzie wystrzelonych zostanie co najmniej 6200 tego rodzaju satelitów, ponieważ tyle jest już w budowie bądź w fazie projektowania. Prawdopodobnie już w 2018 r., w ramach amerykańskiego prywatnego projektu OneWeb, w kosmos zostanie wysłanych 650 miniaturowych urządzeń. Pierwsza wiązka 32 minisatelitów zostanie wyniesiona w marcu, poprawi funkcjonowanie i zasięg internetu.
Obecnie mamy do czynienia z prawdziwą industrializacją w przemyśle kosmicznym. Aby wytwarzać setki takich urządzeń, Airbus uruchomił dwie linie produkcyjne, w Tuluzie i na Florydzie, podobnie jak się to dzieje w fabrykach samochodów. Wkrótce należy się spodziewać naśladowców.