„I począł Noe, mąż oracz, sprawować ziemię, i nasadził winnicę". Tak wedle Księgi Rodzaju (IX:20, przekład księdza Jakuba Wujka z 1599 r.) wyglądały początki winiarstwa. Według mitów greckich pionierem w tej dziedzinie był Dionizos.
Nowożytna nauka przez długi czas miała ważniejsze kwestie do rozstrzygania niż pochodzenie dionizjaku, badacze nie podejmowali tak przyziemnych tematów. W 1870 roku podczas wykopalisk w Pantikapajon (obecnie Kercz na Krymie) natrafiono na obiekt, który odkrywca określił jako „zbiornik na wodę deszczową". W rzeczywistości natknął się na tłocznię wina.
Rzemieślnik, nie pijak
W latach 70. ubiegłego wieku w jednym z greckich starożytnych nadczarnomorskich miast odkopano ruiny domostwa. Następnego roku w Leningradzie podczas wszechzwiązkowej konferencji archeologicznej wysunięto przypuszczenie, że jedno z pomieszczeń z dwiema kamiennymi wannami i platformą odgrywało rolę łaźni (bani!), tymczasem była to typowa dla tamtego okresu i regionu tłocznia wina.
W 1901 r. także w Kerczu znaleziono nagrobek z IV wieku p.n.e. z następującym epitafium: „Scytyjska ziemia skryła w sobie tego Hekatajosa pachnącego Lenajem...". Pachnieć Lenajem mógł człowiek obficie raczący się winem, Lenaje były bowiem jednym ze świąt dionizyjskich, obchodzonym w porze winobrania. Trzeba było dopiero wielu wykopalisk odsłaniających wytwórnie wina w tamtym rejonie, aby epitafium ujawniło swój właściwy sens – zawierało aluzję nie do pijaństwa Hekatajosa, ale do jego profesji.
Specjaliści od dziejów ludzkości przejrzeli na oczy dopiero po wykopaliskach w Mirmeki na Krymie. Ekspedycja pod kierunkiem prof. Kazimierza Michałowskiego odkopała jedną z najlepiej zachowanych starożytnych wytwórni wina. Odkrycie to pozwoliło odtworzyć proces winifikacji i wielkość produkcji. Pojemność cystern wynosiła od 5 do 8 tys. litrów. To dało pojęcie o tym, jak wiele wina produkował świat śródziemnomorski, bo przecież wytwórnie takie archeolodzy zaczęli rozpoznawać także w innych rejonach ówczesnej cywilizacji.