Półtora wieku temu w pobliżu słynnego obserwatorium astronomicznego z końca epoki kamienia, w Stonehenge w Anglii, odkopano doskonale zachowany szkielet. Dużo późniejsze badania, już w połowie XX wieku, ustaliły, że był to mężczyzna żyjący przed 5,5 tys. lat. Najnowsze analizy biofizyczne, łącznie z analizą DNA pobranego z kości, pozwoliły ustalić, że człowiek ten miał 25–40 lat, brązowe oczy, włosy ciemnoblond, rozwiniętą muskulaturę, a w jego diecie przeważało mięso.
Wszystkie te dane wykorzystał szwedzki rzeźbiarz Oscar Nillson do stworzenia rekonstrukcji „człowieka ze Stonehenge". Posłużył mu do tego specjalny program komputerowy oraz plastikowa kopia czaszki sporządzona przez antropologów z Uniwersytetu w Bradford. Tym sposobem „człowiek ze Stonehenge" wygląda jak żywy.
– Musiałem dorobić mu brodę, w tamtych czasach nie znano jeszcze brzytwy – wyjaśnia Nilsson.
Najpierw plastelina
Pomysł wskrzeszania prehistorycznych ludzi nie jest nowy. W 1950 roku powstało Laboratorium Rekonstrukcji Plastycznej Radzieckiej Akademii Nauk, kierował nim Michaił Gierasimow. On pierwszy opracował i zastosował metodę odtwarzania twarzy.