Ministerstwo Sprawiedliwości chce rozpocząć rozmowy o wprowadzeniu alternatywnej drogi dojścia do prawniczych profesji. I nie wyklucza przekazania nauki aplikantów także szkołom wyższym. Jak nieoficjalnie ustaliła „Rzeczpospolita", do pierwszych spotkań uczelni, które miałyby być zainteresowane nauczaniem aplikantów, już doszło, choć dziekani wydziałów prawa są podzieleni. Korporacje adwokatów i radców prawnych protestują.
Petycja tajemniczych studentów
Dyskusję o nowej ścieżce aplikacji wywołała złożona do Sejmu petycja studentów prawa, którzy chcieli pozostać anonimowi.
Zwrócili w niej uwagę, że szkolenia i sposób organizacji najpopularniejszych aplikacji – radcowskiej czy adwokackiej, nie zawsze jest na najwyższym poziomie ze względu na masowość wykładów, małą liczbę zajęć praktycznych i problemy infrastrukturalne. I zauważyli, że w wielu państwach europejskich czas dojścia do zawodów prawniczych jest krótszy, a aplikacje trwają dwa lata lub mniej, np. w Niemczech, Francji czy Hiszpanii. Petycją zainteresował się Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości odpowiedzialny za samorządy prawnicze. Jego zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie, by aplikanckie szkolenia przeprowadzały również uczelnie. Podziela zastrzeżenia przedstawione w petycji, że obecna formuła dojścia do zawodu ma wady.
Dziekani dwóch dużych wydziałów prawa różnie oceniają pomysł wprowadzenia trzeciej drogi dojścia do zawodu.
– Mamy olbrzymią bazę dydaktyczną. Mamy wykładowców, którzy uczą zarówno na uniwersytecie, jak i na aplikacjach. Co najważniejsze, to praktycy i najwybitniejsi przedstawiciele zawodów – wskazuje dr Sławomir Żółtek, prodziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.