Mikromobilność oparta na systemach wynajmu rowerów (np. Nextbike), elektrycznych skuterów (Hop.City, Blinkee.City) i hulajnóg (m.in. Dott, Hive czy Lime) wraz z car-sharingiem (jak Traficar, Panek lub innogyGO) oraz przewozami typu Uber i taksówkami zamawianymi przez aplikację (iTaxi, FreeNow) od kilku lat rewolucjonizują transport w polskich miastach. Zmiany przyspieszy pandemia.
Postwirusowe wyzwanie
Epidemia i konieczność izolacji, a także przejście przez wielu Polaków na zdalną naukę i pracę, sprawiły, że zmienił się sposób naszego zachowania w mieście. Unikamy komunikacji zbiorowej, częściej przebywamy w domu, a jeśli go opuszczamy, to staramy się załatwić wszelkie niezbędne sprawy w jego okolicy. Eksperci nie mają wątpliwości, że trend wymuszony przez kryzys związany z Covid-19 jednak odciśnie piętno na naszych zachowaniach, nawet po wygaśnięciu zagrożenia związanego z koronawirusem. Sposób poruszania się po miastach nie będzie już taki sam jak przed pandemią. Naukowcy, którzy próbują prognozować, jak będzie wyglądał świat „po", z jednej strony przewidują, że liczba prywatnych samochodów w metropoliach drastycznie wzrośnie, korkując je jeszcze mocniej. Z drugiej zaś strony uważają, iż skoczy popyt na alternatywne środki transportu, właśnie takie jak współdzielone UTO (urządzenia transportu osobistego). Miasta na te nowe, postwirusowe wyzwania już zaczynają się szykować.
– Pandemia wywołała u ludzi zmianę postaw komunikacyjnych. Ale są też miasta, które postanowiły wykorzystać ten okres zmniejszonego ruchu do wdrażania strategii, które od dawna czekały w szufladzie, ale również do badań i testów – mówi Paweł Jaworski, urbanista, współtwórca kolektywu Miastoprojekt.
W Nowej Zelandii trwają systematyczne prace nad przebudową miast dla ruchu innego niż samochodowy. W Paryżu czy w Oakland w Kalifornii wdrażane są programy rozbudowy infrastruktury dla rowerów. Z kolei w Berlinie władze przygotowują tymczasową infrastrukturę rowerową, która ma wpłynąć na komfort poruszania się po mieście.