Utrzymanie ceny przy przedłużeniu decyzji refundacyjnej, rezygnacja z pay-backu, czyli zwrotu części refundacji, jeśli sprzedaż leku przekroczy zakładany pułap, a także ustalanie najwyższej możliwej ceny przy wprowadzaniu na rynek leku równoważnego – oto rozwiązania, które – zdaniem Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego (PZPPF) – można już dziś zastosować wobec producentów, którzy wytwarzają leki w Polsce.
Czytaj także: Polskie leki pojadą za ocean
– Takie możliwości dają obowiązujące przepisy ustawy refundacyjnej. Kłopot w tym, że podczas negocjacji refundacyjnych firmy produkujące w Polsce są traktowane tak samo jak te, które swoje leki wytwarzają na rynkach obcych, również na rynkach azjatyckich, na których produkcja jest dużo tańsza – tłumaczy Krzysztof Kopeć, prezes PZPPF i były naczelnik w Departamencie Polityki Lekowej i Farmacji w resorcie zdrowia. – Gdy krajowi wytwórcy próbują wprowadzić na listę refundacyjną lek równoważny, muszą obniżyć cenę w stosunku do oryginału nie o ustawowe 25 proc., ale nawet o 75 proc. A koszty wytwarzania leku w Polsce są wyższe niż w Azji. Poza tym gwarantujemy ciągłość dostaw, wzrost PKB, dobrze płatne miejsca pracy – mówi Krzysztof Kopeć.
Po blisko trzech latach Ministerstwo Przedsiębiorczości przekazało do resortu zdrowia projekt założeń refundacyjnego trybu rozwojowego (RTR), który zakłada m.in. stworzenie 400-milionowej rezerwy – wirtualnej premii dla firm produkujących leki w Polsce i inwestujących tu w badania kliniczne. Pieniędzy firmy nie dostawałyby do ręki, ale mogłyby wykorzystać je w negocjacjach refundacyjnych.
Eksperci są jednak zdania, że szanse na wdrożenie RTR jeszcze w tej kadencji Sejmu są nikłe. Zdaniem wiceprezes PZPPF Barbary Misiewicz-Jagielak już dziś można zastosować „protezę" RTR, korzystając z dostępnych rozwiązań ustawy refundacyjnej.