Refundacja leków do korekty

W czerwcu rząd przedstawi projekt dużej nowelizacji – mówi wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda.

Aktualizacja: 28.03.2016 17:14 Publikacja: 28.03.2016 16:17

Krzysztof Łanda

Krzysztof Łanda

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

"Rzeczpospolita": W tym tygodniu do konsultacji społecznych trafił projekt ustawy o ratunkowym dostępie do technologii medycznych. Gwarantuje dostęp do leków dla chorych, których wyklucza ustawa refundacyjna.

Krzysztof Łanda, wiceminister zdrowia odpowiedzialny za politykę lekową: Nieadekwatne kryteria to jedna z wad ustawy. Nasi poprzednicy w ministerstwie zapomnieli, że medycyna to nie książka kucharska i tych samych kryteriów nie stosuje się w każdym przypadku, a minister musi mieć narzędzia prawne i finansowe, by reagować w wyjątkowych sytuacjach. Nie chcę krytykować w całości ustawy refundacyjnej, bo zawsze powtarzam, że to beczka miodu, do której ktoś dolał kilka łyżek dziegciu. Wymaga jednak poprawek.

Jak wielu?

Do końca czerwca przedstawimy projekt jej dużej nowelizacji. Chcemy poprawić m.in. sytuację pacjentów z chorobami rzadkimi i ultrarzadkimi, którzy są podwójnie nieszczęśliwi. Ich choroba nie interesuje przemysłu farmaceutycznego, bo nie może zarobić na kilku osobach w kraju, a nawet jeśli jakaś firma opracuje skuteczny lek, to w Polsce nie może on być refundowany przy podejściu utylitarnym, jakie postuluje ustawa. Koszt uzyskania efektu zdrowotnego odnosi do progu opłacalności na wysokości trzy razy PKB na osobę za jeden QALY (Quality Adjusted Life Year, czyli rok życia w pełnym zdrowiu). Drogie leki stosowane w chorobach ultrarzadkich nie mają zwykle szans spełnić tego kryterium. My proponujemy podejście egalitarne do leków sierocych. Mówiąc inaczej, zamiast analizy ekonomicznej, chcemy wprowadzić uzasadnienie ceny. Będę proponował wyodrębnienie budżetu na finansowanie technologii sierocych. Jego wielkość, mam nadzieję, stanie się tematem konstruktywnej debaty politycznej.

Co jeszcze się zmieni w przepisach?

Zasady wydawania decyzji. Minister nie może być zobligowany do tego, by wydawać pierwszą decyzję refundacyjną na dwa lata, drugą na trzy, a trzecią na pięć. To nonsens. Jeśli wiemy, że za pół roku pojawi się nowy lek, znacznie skuteczniejszy od używanych dzisiaj w grupie limitowej i wiemy, że jego cena będzie przystępna, to powinno się wydać decyzję na pół roku i po tym czasie przyjmować nowe wnioski refundacyjne od firm farmaceutycznych, bo nowy lek zaburzy relacje rynkowe. Być może firmy farmaceutyczne podniosą larum, ale uważam, że to podejście racjonalne. Dziś scena refundacyjna jest zabetonowana. Trzeba to zmienić.

Twórcy ustawy refundacyjnej chcieli ją zabetonować?

Wydaje mi się, że wiem, co leży u podstaw takiego zapisu. W 2007 r. jako szef Departamentu Gospodarki Lekami w centrali NFZ przekonywałem jednego z dyrektorów w Ministerstwie Zdrowia, że Polsce potrzebne są instrumenty dzielenia ryzyka, które zresztą później wprowadzono. Tłumaczyłem, że dzięki temu możemy mieć niższe ceny efektywne, zrefundować więcej leków dla pacjentów i zapewnić lekarzom większy wybór dzięki szerszemu asortymentowi. „Ale jak to? Podpiszę umowę podziału ryzyka, wpuszczę lek do refundacji, po roku firma wycofa się z dzielenia ryzyka, a lek będzie już na liście refundacyjnej i nie zmienię tej sytuacji" – usłyszałem. Odpowiedziałem, że element dzielenia ryzyka może zostać wprowadzony nie na rok, ale na dwa, trzy, a nawet pięć lat. Potem taki zapis znalazłem w ustawie, niestety zapisany dosłownie: pierwszą decyzję refundacyjną wydaje się na dwa, drugą na trzy, a trzecią na pięć lat. To był czeski błąd.

Przez prawie dziewięć lat nikt tego nie zmienił. Dlaczego?

Najwyraźniej kolejni dyrektorzy też nie rozumieli, że wydawanie sztywnych decyzji na tyle lat nie tylko nikomu nie służy, ale jest niegospodarne. Być może inne czynniki wpłynęły na takie rozwiązanie ustawowe, ale śmiem twierdzić, że przedstawiona historia mogła mieć największy wpływ na pojawienie się absurdu.

Zmiany mają dotyczyć również instrumentów dzielenia ryzyka?

Dzisiaj istnieje fikcja. Z jednej strony mamy zapisy, że elementy dzielenia ryzyka powinny być objęte tajemnicą, z drugiej – inny zapis każe prezesowi NFZ publikować w sprawozdaniach z refundacji dane, na podstawie których można obliczyć cenę efektywną leków refundowanych. Firmy farmaceutyczne nie przedstawiają więc tak dobrych propozycji, jakie by mogły, bo boją się, że prezes NFZ im zaszkodzi, publikując dane pozwalające na obliczenie cen efektywnych. A one akurat tak je obniżyły na potrzeby naszego rynku, że leki są dużo tańsze niż we Francji czy w Niemczech. I kiedy tamtejsi decydenci się o tym dowiedzą, też zechcą płacić mniej. Instrumenty dzielenia ryzyka polegają bowiem na tym, że jeżeli dla dwóch tysięcy pacjentów refundujemy dany lek, to tak umawiamy się z firmą, by pierwszy tysiąc sprzedawała nam za cenę urzędową, a kolejny tysiąc z rabatem lub zwracała za nie pieniądze NFZ. Cena efektywna jest wówczas nawet o 50 proc. niższa niż urzędowa. Wprowadzimy rzeczywiste objęcie poufnością instrumentów dzielenia ryzyka i cen efektywnych. Oczywiście będziemy postulować, by wgląd w nie miały jakieś instytucje kontrolne, np. NIK, CBA. Ta poufność pozwoli też na walkę z nielegalnym eksportem równoległym i wywozem leków za granicę.

Planuje pan zmiany także w ustawie antywywozowej, która obowiązuje od lipca 2015 r.?

Tak. Będą korekty tych zapisów. Co prawda na bieżąco aktualizujemy listę leków refundowanych podlegających zakazowi wywozu, tyle że przepisy hamują tylko legalny wywóz leków, a nielegalny kwitnie. Musimy wdrożyć rozwiązania, które zahamują również nielegalny wywóz leków refundowanych.

—rozmawiała Karolina Ewa Kowalska

"Rzeczpospolita": W tym tygodniu do konsultacji społecznych trafił projekt ustawy o ratunkowym dostępie do technologii medycznych. Gwarantuje dostęp do leków dla chorych, których wyklucza ustawa refundacyjna.

Krzysztof Łanda, wiceminister zdrowia odpowiedzialny za politykę lekową: Nieadekwatne kryteria to jedna z wad ustawy. Nasi poprzednicy w ministerstwie zapomnieli, że medycyna to nie książka kucharska i tych samych kryteriów nie stosuje się w każdym przypadku, a minister musi mieć narzędzia prawne i finansowe, by reagować w wyjątkowych sytuacjach. Nie chcę krytykować w całości ustawy refundacyjnej, bo zawsze powtarzam, że to beczka miodu, do której ktoś dolał kilka łyżek dziegciu. Wymaga jednak poprawek.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów