Szpital na Banacha w Warszawie zamknięty. Lekarze chcą pozwać szpital

Medycy z Banacha chcą pozwać członka kadry zarządzającej, u którego wykryto koronawirusa. Uważają, że naraził ich zdrowie.

Aktualizacja: 19.03.2020 13:18 Publikacja: 19.03.2020 13:08

Szpital na ul. Banacha w Warszawie

Szpital na ul. Banacha w Warszawie

Foto: Fotorzepa/Dominik Pisarek

Nawet tysiąc osób – pacjentów i personelu medycznego – przez dwie godziny nie mogło wczoraj opuścić budynku Centralnego Szpitala Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (CSK WUM) przy Banacha. Powód? U jednego z pracowników potwierdzono koronawirusa.

Czytaj także: Śląsk: Przyjmowała pacjentów w szpitalu. Ma koronawirusa

– Kłopot w tym, że nie chodzi o szeregowego pracownika, tylko członka kadry zarządzającej, który niedawno wrócił z nart we Włoszech i, choć jego żona czuła się źle i zdecydowała się zostać w domu, on nadal świadomie przychodził do pracy i podczas codziennych porannych zebrań kontaktował się z ordynatorami oddziałów i ich zastępcami – mówi nam lekarz jednego z oddziałów zabiegowych.

– To skrajna nieodpowiedzialność, zwłaszcza ze strony członka personelu medycznego – łapie się za głowę dr Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL). – Tym bardziej że chodzi zarówno o ciężko chorych i osłabionych pacjentów, u których ryzyko zgonu z powodu zakażenia koronawirusem jest dużo większe, jak i personel medyczny, którego brakuje. W opanowaniu tego wirusa większe znaczenie mają działania ludzi niż interwencje medyczne, które często okazują się spóźnione, zwłaszcza u tych, którzy cierpią na ciężką postać choroby. Izolacja jest metodą wyśmiewaną, średniowieczną, ale najbardziej skuteczną – dodaje.

Należy się odszkodowanie

– Niefrasobliwość, jaką wykazał się członek kadry zarządzającej, można by jeszcze tłumaczyć u osoby bez wykształcenia medycznego i świadomości, w jaki sposób przenosi się wirus. W przypadku tego człowieka jest to niewybaczalne – mówi nasz rozmówca z Banacha.

Razem z grupą kolegów zamierza pozwać szpital za narażenie ich życia i zdrowia. Osobny pozew chcą skierować przeciwko osobie będącej źródłem zakażenia. Tym bardziej że – jak twierdzą – wynik testu na koronawirusa znany był dyrekcji szpitala już w środę wieczorem. – Mimo to nikt nas o tym nie poinformował i pozwolono przyjść na poranną zmianę – mówi lekarz.

Zdaniem mec. Zbigniewa Kruegera, poznańskiego adwokata, który dla swoich klientów wywalczył jedno z największych odszkodowań w sprawach o błędy medyczne, roszczenie wobec szpitala jest jak najbardziej uzasadnione.

– Jeżeli okaże się, że dyrekcja rzeczywiście wiedziała o zakażeniu członka kadry zarządzającej już wieczorem, a mimo to pozwoliła personelowi przyjść rano do pracy, są podstawy, by złożyć pozew. Mamy do czynienia z wyrządzeniem szkody, związkiem przyczynowym i winą w postaci chociażby niedbalstwa, lekkomyślności i niezainicjowania należytej w danych okolicznościach staranności – mówi Krueger.

Dodaje, że jest za wcześnie, by mówić o odpowiedzialności odszkodowawczej, choć, jeżeli mamy spowodowanie rozstroju zdrowia, to zgodnie z kodeksem cywilnym należy się zadośćuczynienie. – Mam nadzieję, że ta sytuacja nie będzie miała dramatycznych skutków – stwierdza. Jego zdaniem roszczenie wobec samego zakażonego, może być trudniejsze do obronienia.

Nie wszyscy na kwarantannie

Choć po dwugodzinnym zamknięciu personel z Banacha spodziewał się już nie wrócić do pracy, usłyszeli, że kwarantannie zostanie poddana tylko część z nich. Jak powiedział w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" rektor WUM prof. Mirosław Wielgoś, chodzi o 300 osób, które miały bezpośredni kontakt z zakażonym i które po siedmiu dniach zostaną poddane testom.

– To niedorzeczne. Przecież osoby z bezpośredniego kontaktu miały bezpośredni kontakt z nami. Pracowaliśmy ramię w ramię, podawaliśmy sobie ręce na przywitanie. A teraz mamy, jakby nigdy nic, wracać do pracy i zakażać pacjentów – oburza się medyk z oddziału zabiegowego.

Nie pociesza go również fakt, że – jak wynika z oficjalnego komunikatu dyrekcji – dezynfekcji zostaną poddane obszary, w których przebywały osoby z bezpośredniego kontaktu.

Komunikat Dyrekcji Centralnego Szpitala Klinicznego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego przy ul. Banacha:

„U jednego z pracowników medycznych Centralnego Szpitala Klinicznego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego przy ul. Banacha test na SARS- Cov-2 okazał się pozytywny. Poinformowano wszystkie odpowiedzialne służby i wdrożono odpowiednie procedury. Opracowano listę osób, które mogły pozostawać w kontakcie bezpośrednim z osobą zakażoną i listę osób kontaktowanych pośrednio. Zgodnie z zaleceniami osoby z kontaktu bezpośredniego są zobowiązane do przejścia 14-dniowej kwarantanny, a osoby z kontaktu pośredniego są zobligowane do obserwowania swojego stanu zdrowia, pomiaru temperatury ciała i nie podlegają ograniczeniom. Zgodnie z wytycznymi podjęto także decyzję o dezynfekcji obszarów, w których ostatnio przebywały osoby skontaktowane bezpośrednio. Dyrekcja UCK WUM dokłada wszelkich starań, aby funkcjonowanie szpitala zostało wznowione jak najszybciej. Powyższe działania spowodowane są troską o bezpieczeństwo zdrowotne pacjentów i pracowników szpitala. "

Nawet tysiąc osób – pacjentów i personelu medycznego – przez dwie godziny nie mogło wczoraj opuścić budynku Centralnego Szpitala Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (CSK WUM) przy Banacha. Powód? U jednego z pracowników potwierdzono koronawirusa.

Czytaj także: Śląsk: Przyjmowała pacjentów w szpitalu. Ma koronawirusa

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów