Takich słów solidarności zabrakło w wypowiedzi polskiego ministra. Mariusz Błaszczak powiedział dziennikarzom, że oczekuje wyjaśnień ministra belgijskiego w sprawie doniesień z Turcji. – To są pytania, na które – mam nadzieję – padną odpowiedzi ze strony belgijskiej – stwierdził Błaszczak.
Nastawienie ministra Błaszczaka oddaje chyba ducha myślenia wielu Polaków. Kilka godzin przed spotkaniem ministrów usłyszałam przypadkowo w kawiarni rozmowę dwóch kobiet. Jedna z nich była w szpitalu odwiedzić swoją przyjaciółkę ciężko ranną w zamachu na metro. Mąż przyjaciółki, belgijski dyplomata, jest na liście zaginionych. Kobieta z przekąsem opowiadała, jak to jej polska pani do sprzątania triumfowała, że w Polsce do takiego zamachu by nie doszło, „bo nie ma cudzoziemców".
W tym samym wydaniu dziennika „La Libre", gdzie wśród zdjęć zaginionych osób znajduje się podobizna wspomnianego dyplomaty, wybity jest cytat z premier Beaty Szydło, że Polska nie będzie teraz przyjmować imigrantów. Wszystkie te przekazy kontrastują z reakcją pozostałej części Europy. A przecież w ataku mogło zginąć wielu Polaków. Dziennik „The New York Times" poinformował, że jedna z dwóch bomb na lotnisku eksplodowała przy rzędzie stanowisk odprawy numer 2. To ten rząd, gdzie znajduje się stanowisko LOT. To, że tylko troje Polaków zostało tam rannych, wynika z godziny zamachów. O 8 rano nie było jeszcze wielu pasażerów LOT, bo rejs do Warszawy realizowany jest dopiero o 10.15.
Ministrowie 28 państw UE chcieli się również w czwartek zastanowić, czy podjęte już wcześniej – po atakach w Paryżu – decyzje są odpowiednio szybko wprowadzane w życie. Chodzi przede wszystkim o tzw. PNR, czyli europejski rejestr pasażerów linii lotniczych, o wymienianie się informacjami o tych pasażerach, o restrykcje w handlu bronią.
Niemcy chcą zaproponować rejestr wjazdów i wyjazdów obywateli krajów trzecich do strefy Schengen. Trudno jednak powiedzieć, czy akurat te instrumenty pomogłyby w namierzeniu sprawców. W ostatnim czasie przebywali oni głównie w Belgii i to tam szykowali swoje śmiercionośne ładunki. A po zamachach w Paryżu w listopadzie 2015 roku wrócili do Brukseli samochodami.
W Belgii trwa jeszcze trzydniowa żałoba narodowa, ale media już zaczynają zadawać pytania o skuteczność służb. Poza wątkiem tureckim podstawowe pytanie brzmi, dlaczego na niewielkim przecież terenie belgijskiej stolicy przez kilka miesięcy nie udało się zatrzymać sprawców ataków paryskich, którzy potem przygotowywali ataki w Brukseli. Zamachowcy wynajmowali ostatnio mieszkanie w dzielnicy Schaerbeek. Według doniesień medialnych jeden z sąsiadów uznał, że nowi lokatorzy apartamentu na piątym piętrze budynku przy ulicy Max Roos 5 są trochę dziwni. Poinformował o tym dzielnicowego, ale żadnych następstw nie było. Policja w wewnętrznym dochodzeniu sprawdza teraz, co stało się z tym cennym donosem. Pojawiają się także znaki zapytania odnośnie do warunkowego zwolnienia z więzienia jednego z zamachowców kilka lat temu. Był on co prawda skazany za rozbój, a nie akt terrorystyczny, ale w tym rozboju został ciężko ranny policjant. Mimo protestów związków zawodowych policjantów ówczesny burmistrz Brukseli interweniował w sprawie skrócenia wyroku i warunkowego zwolnienia.