Jakub Skiba: PGZ ma apetyt na Patrię

Nie wykluczam nawiązywania bliskich relacji, nawet o charakterze kapitałowym, z partnerami zagranicznymi – mówi prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej Jakub Skiba.

Publikacja: 21.08.2018 21:00

Jakub Skiba: PGZ ma apetyt na Patrię

Foto: materiały prasowe

Czy PGZ to kolos na glinianych nogach?

Tego rodzaju opinie są wręcz krzywdzące. Tak się patrzy na szklankę, która jest w połowie pełna albo w połowie pusta. Ja bym powiedział, że w przypadku PGZ jest ona więcej niż w połowie pełna. Niemniej trochę jest tej pustej przestrzeni. Cała sztuka polega na tym, aby wpłynąć pozytywnie na słabsze spółki kierując się doświadczeniami tych lepszych, a także implementując rozwiązania w zakresie zarządzania które możemy podpatrzeć u naszych partnerów zagranicznych. To jest szczególna branża, otoczenie nie jest stricte rynkowe, bo przecież chodzi przede wszystkim o zaopatrzenie sił zbrojnych rodzimego kraju. Czyli olbrzymią rolę pełnią kierunki wytyczane przez siły zbrojne i decyzje polityczne podejmowane przez ministerstwa obrony narodowej. Globalny rynek zbrojeniowy również bardzo szybko się zmienia. Wyraźnie widać tendencję konsolidacyjną, bardzo zresztą słuszną.

Czy PGZ będzie uczestniczył w tym procesie konsolidacji?

Nie wykluczam nawiązywania bliskich relacji nawet o charakterze kapitałowym z parterami zagranicznymi. Ale tylko w wybranych i ściśle określonych dziedzinach.

Jakich?

Na przykład w produkcji kołowych transporterów opancerzonych, chodzi oczywiście o Rosomaki. Są produkowane w Polsce na bazie licencji Patrii, fińskiego koncernu. Dobrze byłoby tutaj uzyskać efekt porozumienia kapitałowego, żeby zdobyć prawa do sprzedaży za granicą tych sprawdzonych wozów bojowych, które już udowodniły swoja wysoką skuteczność na przykład w trakcie operacji w Iraku. A ich kolejne wersje mogłyby stać się szlagierem eksportowym.

Czy trwają rozmowy o przejęciu Patrii przez PGZ?

Tak, ale niczego więcej nie mogę powiedzieć w tej sprawie. Dodam tylko, że przy poszukiwaniu przez nas związków z podmiotami zagranicznymi wymieniłbym również chęć uzyskania przez nas kompetencji w zakresie produkcji rakiet. W Polsce mamy doświadczenia tylko w zakresie pocisków rakietowych bardzo krótkiego zasięgu, a chcielibyśmy wejść w inne segmenty tego rynku. Uzyskać kompetencje w zakresie rakiet krótkiego, a może i średniego zasięgu. Jest to cel bardzo ambitny, ale już przewidywany w ramach drugiej fazy realizowanego programu Wisła. Podobnie liczymy na rozwój tej dziedziny programu obrony przeciwpowietrznej krótkiego zasięgu Narew. Koniecznie potrzebujemy wkładu technologicznego, a także kultury zarządczej i jestem głęboko przekonany, że w tym zakresie związki z parterem zagranicznym przyniosłyby bardzo dobre efekty.

Nie rozczarowała pana wysokość offsetu w pierwszej fazie Wisły? Niecały miliard złotych?

Myślę, że to wysokość realistyczna. Nie wydaje mi się, żeby na tym etapie przemysł polski był w stanie zaabsorbować większe kwoty. A i tak ten miliard złotych to dostatecznie dużo kwota, która może podnieść nasz poziom technologiczny. Będzie też stanowić podstawę, żeby w drugiej fazie Wisły offset był zdecydowanie większy.

Co to znaczy?

W pierwszej fazie będziemy mieli do dyspozycji 700-900 milionów złotych, tu jest pewna rozbieżność w umowach, liczymy oczywiście na tę większą kwotę. W drugiej fazie liczę na przynajmniej trzy miliardy złotych. Do tego dochodzi oczywiście jeszcze efekt mnożnikowy, który może podnieść tę kwotę kilkakrotnie.

Czyli teraz mamy kłopot z kwotą większą niż miliard z offsetu, a za parę lat będziemy już spożytkować wiele miliardów?

To jest kwestia czasu i zdobywania kompetencji. Druga faza Wisły z tego, co mi wiadomo jest planowana dopiero po roku 2022. Do tego czasu musimy wycisnąć wszystko co się da z tej szansy która teraz stoi przed nami. Później już pójdziemy dalej z tymi kompetencjami na które składają się różne aspekty – to jest kwestia samej produkcji ale także centrów administrowania tym programem, kadr.

Wspomniał pan o systemie Narew. Ścierają się tutaj dwa pomysły – albo budowa Narwi w ramach programu Wisła, albo stworzenie systemu od podstaw przez PGZ. Czy Narew powinien budować PGZ?

Nie można powiedzieć, że Narew to mniejsza Wisła, gdyż ma inne zadania. Będzie stanowić wypełnienie niezbędnego poziomu całej zintegrowanej struktury obronnej. Mamy kompetencje przy budowie radarów i powinny one być w Narwi zachowane i rozwinięte. W kwestii rakiet musimy uczynić ogromny skok technologiczny. Tutaj kompetencji nie mamy, powinniśmy zawrzeć dobre umowy na poziomie rządowym oraz biznesowym. I jest kwestia systemu dowodzenia, główna dyskusja dotyczy tego, jak daleko ma sięgać w tym zakresie amerykański system IBCS zastosowany przy Wiśle. Chcielibyśmy, żeby nasze systemy, które mamy już opracowane były zachowane w jak największym stopniu, żeby zostały niejako podłączone do IBCS. Myślę, że jeżeli nasi menedżerowie i inżynierowie odpowiednio ustawią sobie relacje, także z partnerami amerykańskimi, możemy mieć dużo do powiedzenia. Oczywiście przesądzające będą decyzje podjęte przez nasze siły zbrojne.

Tymczasem nie udał się plan włączenia polskiego przemysłu w inne duże przedsięwzięcie, budowę systemu artylerii rakietowej Homar. MON podjął decyzję, że będziemy go kupować od Amerykanów „z półki".

Powinniśmy być tutaj pragmatycznymi realistami. Trzeba wyważyć dwie bardzo ważne opcje, które powinny kierować nami jako polskimi obywatelami. Pierwsza to konieczność zapewnienia naszemu krajowi realnego bezpieczeństwa w jak najszybszym czasie. W związku z tym systemy odstraszania musimy uruchomić jak najszybciej. Z drugiej strony mamy oczywiście konieczność rozwijania naszego przemysłu zbrojeniowego. W tym miejscu aż narzuca się analogia sprzed wojny – wówczas decydenci mieli identyczny dylemat. Ograniczone środki i pytanie na co je przeznaczyć – zakup nowoczesnego sprzętu zza granicy czy rozwój własnego przemysłu obronnego? Wybrano to drugie i zabrakło czasu. To jest bardzo trudne pytanie, na które muszą odpowiedzieć politycy. Posiadają wiedzę na temat realnych zagrożeń daleko większą niż my.

W przypadku Homara proces nabywania kompetencji byłby długotrwały i kosztowałby fortunę. Nikt nie wie czy dobrym rozwiązaniem byłoby w zbudowanie tego systemu w oparciu o własny potencjał produkcyjny i osiągnięcie sprawności bojowej w ciągu powiedzmy dziesięciu lat. Oczywiście sam fakt użytkowania kupionego od Amerykanów Homara sprzyja uzyskiwaniu wiedzy i nie eliminuje możliwości produkcji naszych rakiet w przyszłości.

Jaka będzie przyszłość polskich stoczni wojennych? Jak pan ocenia rozwiązanie procesu pozyskania australijskich fregat?

Nie chcę komentować decyzji polityków, ale chciałbym podkreślić, że nawet w przypadku zakupu tych okrętów, musiałyby być one adaptowane i serwisowane. Brak komponentu offsetowego nie wyklucza naszego zaangażowania w utrzymywaniu danego rodzaju broni w gotowości bojowej. Oczywiście, każde rozwiązanie, które sprzyja transferowi technologii jest jednak z naszego punktu lepsze.

„Rzeczpospolita" opisała kłopoty z zestawami rakietowymi Piorun, na razie są niezdatne do użytku. Co się będzie z nimi działo?

Piorun musi strzelać, nie ma innego wyjścia. Można się zastanawiać, czy umowa z Mesko, była najszczęśliwiej sformułowana. To jest nawiasem mówiąc jedna ze spraw, które trzeba poprawić w PGZ. Zarządzanie przecież musi polegać na tym, że się widzi całość procesu, który musi nastąpić. W tej umowie zabrakło czasu na fazę wdrożeniową. Po fazie badawczej od razu przewidziano sprzedaż tego produktu wojsku. Nie kryję jednak, że tam doszło do szeregu nieprawidłowości, które muszą zostać dogłębnie zbadane i wyjaśnione. To nie jest zadanie tylko dla PGZ, również dla odpowiednich służb państwowych. Nie oznacza to, że składamy tutaj broń. Robimy wszystko, aby tę sytuację naprawić i doprowadzić do przyjęcia Piorunów przez wojsko. Jestem optymistą chociaż nie jest to zadanie łatwe i ma oczywiście określone konsekwencje finansowe.

Wyniki finansowe PGZ i tak nie są najlepsze, ponad 100 mln zł straty w zeszłym roku. Jaki będzie 2018?

Bardzo bym chciał, żeby ten rok był bardziej korzystny, mierzymy w lepszy wynik. Jestem głęboko przekonany, że nam się to uda. Jeszcze do końca roku zostało wiele czasu i można bardzo wiele zrobić. Po prostu trzeba pracować i wierzyć w efekt działań.

CV

Jakub Skiba – od lutego 2018 prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej. W latach 2007–2013 członek zarządu Narodowego Banku Polskiego, 2015–2017 – sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, a 2017–2018 – p.o. prezesa Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych.

Czy PGZ to kolos na glinianych nogach?

Tego rodzaju opinie są wręcz krzywdzące. Tak się patrzy na szklankę, która jest w połowie pełna albo w połowie pusta. Ja bym powiedział, że w przypadku PGZ jest ona więcej niż w połowie pełna. Niemniej trochę jest tej pustej przestrzeni. Cała sztuka polega na tym, aby wpłynąć pozytywnie na słabsze spółki kierując się doświadczeniami tych lepszych, a także implementując rozwiązania w zakresie zarządzania które możemy podpatrzeć u naszych partnerów zagranicznych. To jest szczególna branża, otoczenie nie jest stricte rynkowe, bo przecież chodzi przede wszystkim o zaopatrzenie sił zbrojnych rodzimego kraju. Czyli olbrzymią rolę pełnią kierunki wytyczane przez siły zbrojne i decyzje polityczne podejmowane przez ministerstwa obrony narodowej. Globalny rynek zbrojeniowy również bardzo szybko się zmienia. Wyraźnie widać tendencję konsolidacyjną, bardzo zresztą słuszną.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację