Andrzej Konieczny: Nie powinniśmy wprowadzać do puszczy harwesterów

Wykonujemy wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie puszczy i zależy nam na jej dobrostanie, bo jest perłą w koronie Lasów Państwowych. Nie traktujemy lasu jak plantacji – mówi dyrektor generalny Lasów Państwowych Andrzej Konieczny.

Aktualizacja: 30.05.2018 06:14 Publikacja: 29.05.2018 21:00

Andrzej Konieczny

Andrzej Konieczny

Foto: materiały prasowe

Rz: Wycinka w Puszczy Białowieskiej to był błąd? Jak wytłumaczyć przyczyny tak emocjonalnego konfliktu z ekologami w kraju i szkodliwego sporu z UE? Kto odpowiada za wizerunkową katastrofę Lasów Państwowych?

Zacznijmy od tego, że hasło „wycinka" jest mylące. Skala pozyskania w ostatnich dwóch latach w puszczy była dużo mniejsza niż we wcześniejszej dekadzie, a już zupełnie bez porównania np. z okresami wojen światowych lub międzywojnia. Nasze działania nie były błędem, jeśli oceniać je z punktu widzenia ochronnych celów Lasów Państwowych. Puszcza, wyjąwszy teren parku narodowego i rezerwatów, zawsze była użytkowana. Wynikiem tego użytkowania było zresztą wprowadzenie w tak dużej skali świerków na teren białowieskich grądów, m.in. świerkowe nasadzenia spowodowały zakłócenia w naturalnym środowisku, a w pewnym momencie przyczyniły się do wyjątkowo gwałtownej inwazji kornika. Choć jednak świerk jako gatunek był nadmiernie reprezentowany w puszczy na siedliskach grądowych, to nie powinniśmy dopuszczać do jego zupełnego wyginięcia. Związanych z nim jest wiele cennych gatunków roślin, grzybów, zwierząt. Żeby nie było wątpliwości – kornik drukarz to też stały mieszkaniec Puszczy, jego obecność jest naturalna, ale tak szybkie namnożenie było efektem zbiegu niekorzystnych zdarzeń.

Nie dostrzega pan nic niewłaściwego w waszym działaniu?

Rozumiem, że wprowadzenie harwesterów, czyli użycie ciężkiego sprzętu w lesie darzonym od zawsze wyjątkową estymą mogło wzbudzić wielkie emocje. Szkoda, że tego nie wzięto pod uwagę. Kierowano się jednak tym, że maszyny zapewniały większe bezpieczeństwo pracującym. Użycie harwesterów nie sprawiło, że usunięto więcej drzew, niż uważano za potrzebne, a tylko zrobiono to szybciej.   Jak wspomniałem, o „wycince" można mówić w odniesieniu do rabunku w czasie wojen światowych, gdy niemiecka administracja kazała zbudować sieć wąskotorówek w puszczy, by przyspieszyć wywożenie drewna. Rzeczywista wycinka miała też miejsce w latach 20. XX wieku, gdy koncesję na eksploatację Puszczy uzyskała brytyjska spółka Centura. I pod topór szły miliony najcenniejszych drzew. Aby powstrzymać jawną grabież, potrafiliśmy jednak odebrać firmie koncesję i wypłacić Brytyjczykom miliony funtów szterlingów odszkodowania.

Choć w kontekście całego dotychczasowego zamieszania brzmi to może niezbyt przekonująco, twierdzę, że leśnicy i polskie władze w historii zazwyczaj otaczały białowieskie knieje opieką i ochroną. Puszcza zawsze miała u nas wyjątkowy status. Teraz jest tak samo, zapewniam.

By zatrzymać wyrąb, trzeba było jednak wyroku, czyli pistoletu Trybunału Sprawiedliwości UE?

To są w głównej mierze formalne zarzuty i dotyczą terenu jednego z trzech gospodarczych nadleśnictw w Puszczy. Trybunał w wyroku ocenił okoliczności procedowania i przyjęcia dokumentów, przede wszystkim aneksu do planu urządzenia lasu Nadleśnictwa Białowieża, a nie późniejsze faktyczne działania w Puszczy. Oczywiście szanujemy orzeczenia Trybunału i już wiele miesięcy wcześniej zabraliśmy stamtąd harwestery, ograniczyliśmy się do usuwania martwych drzew stojących przy najbardziej uczęszczanych szlakach i tym samym zagrażających bezpieczeństwu odwiedzających puszczę.

A co dalej będzie z puszczą?

Minister środowiska powołał międzynarodowy zespół ekspertów, który doradzi dalekosiężne rozwiązania.

Dlaczego nie ma w jego składzie leśników z zainteresowanych nadleśnictw?

To może lepiej, że nasze środowisko reprezentują naukowcy i badacze, a nie szczebel wykonawczy administracji LP. To jedna z gwarancji bezstronności gremium. Ze swojej strony robię wszystko, by obniżyć napięcie. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem zwolennikiem dialogu i nie zmieniłem zdania: Puszcza Białowieska to perła w koronie i najcenniejszy kompleks leśny w Lasach Państwowych. Powinniśmy się o nią troszczyć wspólnie. W białowieskich lasach po kilku dekadach przerwy planujemy teraz gruntowne badania środowiskowe. Odpowiedzą na pytanie, jakie za naszego pokolenia zaszły w puszczy zmiany.

Nawet w tej rozmowie puszcza skupia uwagę, a przecież działające od niemal wieku Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe zarządza 7,5 milionami ha drzewostanów, to trzy czwarte leśnych zasobów kraju.

Kiedy w 1924 roku przejmowano, skupowano i scalano lasy w ramach jednej państwowej organizacji, chodziło o ratowanie rozproszonych, naturalnych zasobów, zdewastowanych przez rabunkową politykę zaborców. To się udało, a skonsolidowane Lasy Państwowe , gdy skarbiec odradzającej się II Rzeczpospolitej świecił pustkami, w dużej mierze sfinansowały reformy Grabskiego. Zintegrowany, państwowy zarząd nad lasami sprawdził się też po II wojnie światowej, w której drzewostany ucierpiały w sposób katastrofalny. Państwo wielkim wysiłkiem zalesiło 2,5 mln hektarów opustoszałych terenów, a potem leśnicy bronili wizji racjonalnego użytkowania lasów w epoce gospodarki nakazowo-rozdzielczej. A na początku lat 90. to polska ustawa o lasach torowała drogę nowoczesnym rozwiązaniom proekologicznym i w duchu zrównoważonego rozwoju w Europie. Nawet niemieccy leśnicy zazdroszczą nam ogólnokrajowej struktury, siły kadr i środków na ochronę przyrody czy kosztownej restytucji zagrożonych gatunków. To, że lesistość kraju w ciągu niespełna wieku wzrosła do 29,4 proc., a odsetek liściastych drzewostanów podniósł się z 13 do 24 proc., to zasługa kilku pokoleń leśników.

Powtarza pan, że lasy to nie plantacja. Co to właściwie znaczy?

Nie wszyscy wiedzą, że na terenie UE leśne plantacje mają już 60 mln ha. Zostały z ołówkiem w ręku, biznesowo skalkulowane i poddane rygorom rynku. U nas jest inaczej, a ja wolę mówić, że naszym celem jest pielęgnacja lasu. To specyficzne polskie podejście zakłada, że priorytetem jest zrównoważony rozwój, którego celem pierwszoplanowym jest zachowanie lasu dla przyszłych pokoleń. Biblią każdego nadleśniczego z 430 nadleśnictw w kraju jest dziesięcioletni tzw. plan urządzania lasu. Tworzony z udziałem ekspertów dokument zakłada pozyskiwanie drewna w sposób rozsądnie zbilansowany, bez względu na koniunkturę na rynku czy w przemyśle drzewnym. W zeszłym roku realizację tej naszej Biblii zakłócił sierpniowy ogromny huragan, ale nie rewidowaliśmy gruntownie planów.

Podobno nowe otwarcie zaproponował pan przemysłowi.

Samofinansujące się Lasy Państwowe w 2017 roku osiągnęły 8 mld zł przychodów, bo sprzedały głównie do rodzimego przemysłu meblarskiego i tartacznego oraz przetwórczego 40,5 mln m sześc. surowca. Do końca czerwca przygotujemy, tym razem z istotnym udziałem przedstawicieli przemysłu i ze znacznym wyprzedzeniem – co jeszcze bardziej ustabilizuje rynek – nowe zasady sprzedaży drewna. Po raz pierwszy od lat, bez nerwowej gorączki w końcówce roku, przedsiębiorcy mają dowiedzieć się z pierwszej ręki, ile drewna będą mogli zamówić na 2019 r., po jakiej cenie i skąd je odbiorą.

CV

Andrzej Konieczny jest absolwentem leśnictwa na warszawskiej SGGW, doktorem nauk ekonomicznych. Wiedzę z finansów firm pogłębiał na Uniwersytecie w Białymstoku i Master of Business Administration University of Illinois. Odbył też staże zawodowe w administracji leśnej Szwajcarii i Niemiec. Od połowy lat 90. pracował w strukturach LP, m.in. jako nadleśniczy w Białowieży i w Regionalnej Dyrekcji LP w Lublinie, dwa lata był wiceministrem środowiska w rządzie PiS.

Rz: Wycinka w Puszczy Białowieskiej to był błąd? Jak wytłumaczyć przyczyny tak emocjonalnego konfliktu z ekologami w kraju i szkodliwego sporu z UE? Kto odpowiada za wizerunkową katastrofę Lasów Państwowych?

Zacznijmy od tego, że hasło „wycinka" jest mylące. Skala pozyskania w ostatnich dwóch latach w puszczy była dużo mniejsza niż we wcześniejszej dekadzie, a już zupełnie bez porównania np. z okresami wojen światowych lub międzywojnia. Nasze działania nie były błędem, jeśli oceniać je z punktu widzenia ochronnych celów Lasów Państwowych. Puszcza, wyjąwszy teren parku narodowego i rezerwatów, zawsze była użytkowana. Wynikiem tego użytkowania było zresztą wprowadzenie w tak dużej skali świerków na teren białowieskich grądów, m.in. świerkowe nasadzenia spowodowały zakłócenia w naturalnym środowisku, a w pewnym momencie przyczyniły się do wyjątkowo gwałtownej inwazji kornika. Choć jednak świerk jako gatunek był nadmiernie reprezentowany w puszczy na siedliskach grądowych, to nie powinniśmy dopuszczać do jego zupełnego wyginięcia. Związanych z nim jest wiele cennych gatunków roślin, grzybów, zwierząt. Żeby nie było wątpliwości – kornik drukarz to też stały mieszkaniec Puszczy, jego obecność jest naturalna, ale tak szybkie namnożenie było efektem zbiegu niekorzystnych zdarzeń.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację