William Matthew Walsh, szef IATA: W przyszłym roku bilety lotnicze podrożeją

Stanowczo potępiamy wszelkie ingerencje dotyczące operacji lotnictwa cywilnego, które są niezgodne z zasadami prawa międzynarodowego – mówi William Matthew Walsh, szef IATA, o zmuszeniu do lądowania maszyny Ryanair w Mińsku.

Aktualizacja: 26.05.2021 09:23 Publikacja: 25.05.2021 21:00

William Matthew Walsh, szef IATA: W przyszłym roku bilety lotnicze podrożeją

Foto: IATA

Jaka jest reakcja Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) na zmuszenie samolotu Ryanaira do lądowania na Białorusi?

IATA wydała w tej sprawie oświadczenie, w którym stanowczo potępiamy wszelkie ingerencje lub wymagania dotyczące operacji lotnictwa cywilnego, np. lądowania, które są niezgodne z zasadami prawa międzynarodowego. Szczegóły wydarzenia z lotem FR 4978 nie są jasne i potrzebne jest pełne dochodzenie przeprowadzone przez właściwe organy międzynarodowe.

Jak pan zareagował na informacje z Komisji Europejskiej, że UE planuje otwarcie lotnictwa tego lata, także dla pasażerów z USA?

Wielką ulgą było usłyszeć, że UE jest gotowa otworzyć się na zaszczepionych pasażerów. Akcja szczepień okazała się dużym sukcesem i mamy twarde dowody naukowe, że szczepionki hamują przenoszenie wirusa. Teraz pozostaje nadzieja, że ta decyzja szybko zostanie wprowadzona w życie przez europejskie rządy i międzynarodowe podróże rzeczywiście ruszą. Umożliwienie bezpiecznych rejsów nad Atlantykiem jest kluczowe dla odbudowy ruchu lotniczego i poprawy kondycji przewoźników.

Czy spodziewa się pan, że Europejczycy niedługo będą mogli pojechać na wakacje bądź biznesowo do USA?

Sądzę, że stanie się to w drugiej połowie roku. I oczekuję, że nie będzie to wyłącznie dwustronne – na linii UE–USA – ale wielostronne. Takich decyzji oczekuję. Zresztą już teraz są w Europie takie kraje, jak Grecja, Chorwacja czy Włochy, które są otwarte na Amerykanów. Generalnie chcę podkreślić, że sprawy idą w dobrym kierunku. I jeszcze jedno: ludzie są dzisiaj dość odpowiedzialni i mogą sami podejmować decyzje, dokąd polecieć, a jakich krajów należy unikać. Oczywiście pod warunkiem, że będą mieli dostęp do niezbędnych informacji. Z tym, niestety, jest problem. Z tego, co słyszymy, Amerykanie przygotowują się do przeglądu sytuacji i podjęcia decyzji [o otwarciu – red.], uzależniając ją od sytuacji epidemicznej. Sytuację ułatwi również wprowadzenie w UE cyfrowego „zielonego paszportu". Coraz większy zasięg ma IATA Travel PASS, przetestowany już przez ponad 130 przewoźników. Obecnie dziesięć rządów jest gotowych honorować nasz cyfrowy dokument. Prowadzimy rozmowy z kolejnymi 30. Bez cyfryzacji odpraw pasażerskich i przy konieczności prowadzenia dodatkowych kontroli lotniska się zapchają. Mieliśmy już takie przypadki, chociażby na Heathrow, gdzie na przylotach zapanował chaos: kolejki do odpraw były tak długie, ponieważ przylatujący musieli pokazywać papierowe dokumenty. Kolejki byłyby znacznie krótsze, gdyby formularz, który pasażerowie muszą wypełnić, wyniki testów PCR czy zaświadczenia o dwukrotnym zaszczepieniu były możliwe do ściągnięcia z internetu. Podczas lotniskowej kontroli pokazywałoby się jedynie kod QR w smartfonie. Dla osób, które taki kod posiadają, powinna być oddzielna kolejka. W ten sposób uniknęłyby styczności z osobami, które mogą być chore.

Jak pan ocenia brak koordynacji w Unii Europejskiej w sprawie zasad otwierania poszczególnych krajów?

Jako Irlandczyka, czyli dumnego Europejczyka, niepokoi mnie to, że Unia Europejska nie zdecydowała się już wcześniej na koordynację. I nadal tak jest: niektóre kraje wymagają testów PCR wykonanych nie wcześniej niż na 24 godziny przed wjazdem, inne na 48 godzin, jeszcze inne na 72. A niektóre dodatkowo chcą testów antygenowych. Jedne takich testów wymagają nawet od niemowląt, inne od trzylatków, jeszcze inne od sześcio-, siedmio- czy dopiero 18-latków. Nie ukrywam, że więcej oczekiwałem od Unii Europejskiej. Ostatecznie stało się tak, że kryzys Covid-19 spowodował fragmentaryzację transportu lotniczego. Rzeczywiście oczekiwałbym większej koordynacji. A ze strony krajów, które żyją z turystyki, rozumiem wolę jak najszybszego otwarcia, bo wszystkie z nich można dziś uznać za bezpieczne.

Czy w tym kontekście także i Polskę można uznać za kraj bezpieczny?

Myślę, że tak, i z wielką przyjemnością polecę do Polski. Na razie jednak cieszę się, patrząc na embraery LOT-u, które widzę z okna mojego biura na lotnisku w Genewie. Tak, naprawdę chcę do was polecieć.

A jak pan ocenia ceny testów? Dlaczego w niektórych krajach są one tak wysokie?

Wykrycie zakażenia Covid-19 nie musi być takie drogie. Sam jako osoba dwukrotnie zaszczepiona w ciągu ostatnich dwóch miesięcy musiałem się poddać dziesięciu testom PCR, które średnio kosztowały po 120 funtów, oraz siedmiu testom antygenowym. Mam serdecznie dosyć tego, że mimo zaszczepienia ktoś ciągle mi grzebie w nosie i gardle. Naszym zdaniem testy PCR nie są niezbędne przy podróżach. W tym wypadku wystarczy szybki test antygenowy, jeśli jakiś kraj upiera się przy testowaniu nawet osób zaszczepionych. Inne kraje powinny wziąć przykład z Francji, gdzie testy PCR są darmowe, ponieważ zostały uznane za element ochrony zdrowia. To rządy zmuszają przepisami do przeprowadzania najdroższych testów, a w dodatku opodatkowują je VAT-em.

Czyli nie powinnam płacić w Polsce nawet ponad 100 euro za test PCR?

Nie. Ponieważ koszt przeprowadzenia takiego badania stanowi ułamek tej ceny. Według analiz IATA ceny testów PCR na świecie wynoszą od 27 do 280 dol. Czyli testy PCR są najzwyczajniej świetnym biznesem. Proszę spojrzeć, ile firm pojawiło się na rynku w ostatnich czasach, które zorientowały się, że na światowej pandemii można doskonale zarobić.

Tegoroczna globalna strata linii lotniczych jest szacowana na prawie 48 mld dol., najgłębsza jest w Europie. Czy sądzi pan, że ta strata może się zwiększyć właśnie z powodu tego braku koordynacji?

Jeśli restrykcje zostaną zniesione szybciej, strata będzie płytsza. Najgłębsze straty będą w Europie, ponieważ przewoźnicy ucierpieli najbardziej z powodu uzależnienia od ruchu międzynarodowego. W tych krajach, gdzie jest duży rynek wewnętrzny, takich jak USA, Rosja czy Chiny, sytuacja praktycznie wróciła do status quo z 2019 r. Jeśli nie dojdzie do ożywienia na rynku podróży międzynarodowych, europejskie linie naprawdę będą miały potężne kłopoty. A ryzyko tych podróży jest przecież znacznie mniejsze niż było rok temu. Przede wszystkim mamy szczepionkę i coraz więcej zaszczepionych osób. Wtedy obawialiśmy się, że padną systemy opieki zdrowotnej. To się nie stało.

Mówi pan: Europa ma najtrudniej. W takim razie jakiego lata możemy się spodziewać?

Mimo wszystko jestem optymistą. I sądzę, że Brian Pearce, główny ekonomista IATA, który jest najlepszym analitykiem lotniczym na świecie, mimo wszystko był zbyt pesymistyczny w swoich kwietniowych prognozach. Pomogą szczepienia, a one wyraźnie przyspieszają w większości krajów. I coraz częściej słyszymy: jeśli jesteś zaszczepiony, możesz podróżować bez ograniczeń. To pozytywny sygnał. Bardzo współczuję ludziom, którzy nie mogli się zaszczepić, bo pozostaną im drogie testy. Ale popyt na latanie jest ogromny i moim zdaniem przewyższy podaż, bo wielu przewoźników odstawiło samoloty i nie będą ich w stanie przywrócić szybko do prowadzenia operacji. W tym przypadku zgadzam się z prezesem Ryanaira Michaelem O'Learym, że w przyszłym roku ceny będą zdecydowanie wyższe. Tysiące samolotów zostało wycofanych z systemów i wielu pracowników lotnictwa pożegnało się z branżą na zawsze. Z pewnością więc jeszcze w przyszłym roku nie będziemy mieli takiej samej sytuacji w lotnictwie, jak w 2019 r. przed kryzysem. Natomiast popyt wróci szybciej. Ludzie chcą podróżować nie tylko na wakacje. Sam poleciałbym do Irlandii, gdzie nie byłem od lutego 2020 r., ale nie mogę sobie pozwolić na dwutygodniową kwarantannę. Pewnie, że można spotkania prowadzić przez internet. Ale nic nie zastąpi kontaktów osobistych.

W czasie obecnego kryzysu lotniska zaczęły podnosić opłaty, żeby zrównoważyć sobie spadek wpływów, kiedy loty były uziemione, a agencje kontroli lotów zapowiadają podwyższenie stawek. To spowoduje wzrost kosztów linii lotniczych. Czy rozmawiał pan już o tym z prezesem Airport Council International Olivierem Jankovecem i prezesem Eurocontrol Eamonem Brennanem?

Nie, nie rozmawiałem z nimi. Niemniej jesteśmy zdania, że to nie czas, aby lotniska podnosiły opłaty. I naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego lotniska miałyby to robić. Przecież w interesie samych lotnisk jest to, aby ludzie latali jak najwięcej, bo tylko w ten sposób zwiększą swoje przychody. To szaleństwo, żeby w takim momencie podnosić opłaty. Niestety, wynika to z mentalności zarządzających lotniskami, które nie widzą biznesu w kategoriach komercyjnych, tylko korzystają ze swoich pozycji monopolistycznych. Jeśli więc będą podwyższać opłaty w dzisiejszych czasach, to linie po prostu nie będą do nich latać. Takie decyzje mają bardzo krótkie nogi. Lotniska powinny dzisiaj opłaty obniżać, aby w ten sposób zachęcać do podróży, a linie lotnicze odbudowały się tak szybko, jak to tylko jest możliwe. W takich czasach, jak jest to obecnie, wszyscy powinni zrobić wszystko, aby wróciły podróże międzynarodowe.

Jeśli spojrzy pan dzisiaj na rynek przewozów pasażerskich, to co pana złości najbardziej?

To, że rządy zmuszają zdrowych ludzi do kwarantanny, ograniczając ich wolność, podczas gdy wszystkie dane wskazują, że ryzyko jest naprawdę niewielkie. Chociażby w ostatnich dwóch tygodniach w Wielkiej Brytanii 150 tys. zdrowych ludzi musiało się poddać izolacji. A tylko 2,5 proc. osób z tej grupy wykazało wynik pozytywny. Reszta była absolutnie zdrowa. A jeśli wyłączymy z tej grupy podróżujących z Indii i Pakistanu, wśród których było najwięcej zakażeń, to zdrowych było 98,5 proc. wśród skierowanych na kwarantannę. Nie ma żadnych powodów do wprowadzania takich restrykcji.

Jaka jest pana opinia na temat wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który po skardze Ryanaira uznał część pomocy publicznej dla TAP i KLM za niezgodną z unijnym prawem? Czy może to być początek wojny między liniami niskokosztowymi i liniami tradycyjnymi?

Nie sądzę, żeby tak było. Nie analizowałem jeszcze tego wyroku, z pewnością się temu jeszcze przyjrzę. Unia Europejska w kryzysie spowodowanym pandemią Covid-19 mocno poluzowała zasady przyznawania pomocy publicznej. Oczywiście, że w lotnictwie mamy różne modele biznesowe i każdy z nich musi przestrzegać obowiązujących zasad. I nie jest to pierwszy przypadek, kiedy jakaś linia kontestuje pomoc przyznaną konkurencji.

CV

William Matthew Walsh jest Irlandczykiem, ma 60 lat, szef IATA od 1 kwietnia 2021 r. Absolwent dublińskich Ardiscoll Ris i Trinity College. Miał 17 lat, kiedy jako kadet został pilotem w irlandzkich liniach Aer Lingus. Kapitan Boeingów 737. W latach 2001–2005 prezes Aer Lingus. W 2005 przeszedł na kilka miesięcy do Virgin Atlantic, w październiku 2005 został prezesem British Airways. W styczniu 2011 przeprowadził fuzję BA z hiszpańską Iberią i stworzył International Airlines Group, do której dołączyły Vueling i Aer Lingus.

Jaka jest reakcja Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) na zmuszenie samolotu Ryanaira do lądowania na Białorusi?

IATA wydała w tej sprawie oświadczenie, w którym stanowczo potępiamy wszelkie ingerencje lub wymagania dotyczące operacji lotnictwa cywilnego, np. lądowania, które są niezgodne z zasadami prawa międzynarodowego. Szczegóły wydarzenia z lotem FR 4978 nie są jasne i potrzebne jest pełne dochodzenie przeprowadzone przez właściwe organy międzynarodowe.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację