Przemysław Gdański: Banki popełniały błędy

Przez duże regulacje sektor stał się mniej przedsiębiorczy – mówi Przemysław Gdański, prezes BNP Paribas Bank Polska.

Aktualizacja: 20.02.2020 06:18 Publikacja: 19.02.2020 21:00

Przemysław Gdański: Banki popełniały błędy

Foto: Fotorzepa, Dariusz Iwański

Całej rozmowy możesz wysłuchać w podkaście:

Zacznijmy od listy pięciu grzechów głównych polskiej bankowości.

Będąc w sektorze od prawie 30 lat, widzę, jak ewoluował. Przez pierwsze lata rozwijał się, stawał się coraz bardziej nowoczesny, uczył się bardzo dużo i szybko. Osiągnął poziom, którego zazdrościł nam świat. Jednak teraz sektor bankowy przeżywa swoisty kryzys.

Kryzys czego? Wartości, pieniądza, zarządzania?

Szeregu elementów. Najmniej zarządzania, najbardziej efektywności, wyników i atrakcyjności inwestycyjnej. Jest to splot różnych okoliczności. Również tego, że jest to sektor silnie regulowany. Niektórzy twierdzą, że przeregulowany.

Też tak pan uważa?

Tak. Sektor jest silnie obciążony fiskalnie i parafiskalnie. Przykłady: podatek bankowy i stale rosnące wpłaty na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Przez tak duży poziom regulacji sektor stał się mniej przedsiębiorczy, a o wiele bardziej skupiający się na funkcjonowaniu w skomplikowanej i precyzyjnej otoczce regulacyjnej. A nawigowanie w tym staje się coraz trudniejsze.

Szeroko rozumiane regulacje i instytucje regulujące nie pozwalają wam rozwinąć skrzydeł?

To jest odważne stwierdzenie, pod którym wolałbym się nie podpisywać. Jest bardzo wiele instytucji, które tworzą regulacje: krajowe, europejskie, a nawet amerykańskie. Przepisy są coraz bardziej skomplikowane i jest ich coraz więcej. Banki muszą więc ponosić ogromne koszty, żeby te regulacje zrozumieć, zaimplementować i się do nich zastosować. To powoduje, że jest coraz mniej dyskusji po prostu o biznesie, o tym, jak pójść do przodu. Coraz więcej natomiast o tym, jak poradzimy sobie z kolejnym regulacyjnym obciążeniem.

Cel jest raczej znany, abyście w sektorze nigdy nie zapomnieli o kliencie. I nie myśleli tylko i wyłącznie o zyskach, powstrzymaniu ich spadku.

Trudno nam zapomnieć o kliencie, bo to klient płaci za nasze wynagrodzenia i pozwala nam funkcjonować.

Dosadniej, aby sektor nie „doił" klienta.

Moim zdaniem sektor bankowy nie doił i nie doi klienta. Mogę natomiast powiedzieć, że banki popełniały błędy.

Jakie?

Niewłaściwa była masowa sprzedaż opcji i CIRS-ów małym oraz średnim firmom tuż przed globalnym kryzysem finansowym 2008 roku. Wiele firm świadomie kupowało te instrumenty, chcąc zabezpieczyć rzeczywiste ryzyko. Było też wiele firm, które nie zabezpieczały ryzyka, nie powiedziały bankowi, dlaczego to robią, a tak naprawdę otwierały pozycję spekulacyjną, żeby zarobić.

Zmierza pan w stronę uogólnienia i wskazania wielkich systemowych błędów.

Nie, ale rozgraniczmy kwestie systemowe od błędów, które ludzie popełniali i popełniać będą. To na przykład sprzedawanie niewłaściwych instrumentów klientom, którzy ich nie potrzebowali lub nie rozumieli, jak długoterminowych instrumentów inwestycyjnych osobom w bardzo zaawansowanym wieku. Nie można takich rzeczy robić. Idźmy dalej, wszelkie przypadki związane z drobnym drukiem w regulaminach. A przecież wszystko, co się sprzedaje, powinno być transparentnie wytłumaczone, jasno i klarownie opisane, żeby nabywca zrozumiał. Jednak dziś mam wrażenie, że ze świata relatywnie mało regulowanego wahadło wychyliło się w kompletnie drugą stronę, tworząc przeregulowaną rzeczywistość. Polski sektor bankowy, jako jeden z niewielu, przeszedł globalny kryzys finansowy z 2008 i 2009 r. suchą nogą. Nie musieliśmy prosić podatnika o wsparcie. Nie wydaje mi się w tej sytuacji etycznie uzasadnione, aby obciążać banki dodatkowym podatkiem. Dlaczego jedna z branż ma mieć dodatkowe obciążenia, skoro konkuruje o ten sam kapitał na globalnym rynku? Stawia to tę branżę w gorszej sytuacji już na starcie.

Kredyty frankowe powinny być w ogóle udzielane w Polsce?

Wierzę, że klient powinien mieć prawo wyboru i dokonywać go w oparciu o komplet informacji oraz pełne zrozumienie, co chce kupić. Gdyby nie kredyty frankowe, to polski rynek hipoteczny nie ruszyłby. W efekcie nie rozwinęłoby się budownictwo mieszkaniowe w takim stopniu, jak to dziś widzimy. Nie jest tak, że kredyt frankowy jest złem tego świata. Mógłby być dostępny dla osób, które mogły i mogą sobie na to pozwolić. Z drugiej strony oczywiste jest, że nie każdy, kto wziął kredyt frankowy, powinien go otrzymać. Doszło do splotu szeregu różnych okoliczności. Nie dość, że był kredyt frankowy, to jeszcze był to kredyt bez wkładu własnego albo na 110 proc. wartości nieruchomości, bez bufora w zdolności kredytowej, a rynek mieszkaniowy był „na górce". Suma małych zdarzeń wygenerowała sytuację, jaką mamy w tej chwili. Czy to banki były winne? Klienci? Może regulator nie był wystarczająco czujny? Ten werdykt wolałbym zostawić historii. Jako przedstawiciel banku nie poczuwam się do pełnej winy za tę sytuację. We wszystkich dyskusjach o frankowiczach trzeba rozgraniczyć tych, którzy brali kredyt nieświadomie, bo nie rozumieli i przyjęli ryzyko walutowe, oraz osoby, które świadomie przyjęły to ryzyko. O ile tym pierwszym wsparcie może się należeć, o tyle tym drugim nie. Nie powinniśmy doprowadzić do sytuacji, w której kredytobiorca frankowy w porównaniu ze złotówkowym będzie beneficjentem całej historii. Cofnijmy się o 14 lat, jesteśmy zainteresowani kredytem. Pan bierze kredyt w złotówkach, bo jest konserwatywny i rozumie ryzyko walutowe. Ja biorę kredyt frankowy. Przez lata moje koszty obsługi kredytu są istotnie niższe, obaj spłacamy wzorowo. Na końcu, z uwagi na rozstrzygnięcia prawne, mój kredyt zostaje zamieniony na złote po kursie historycznym, ale oprocentowany według LIBOR dla franka. I wychodzę z tej sytuacji dużo lepiej. To jest nieetyczne, nie fair. Nie powinno dojść do takiej sytuacji.

Obok regulacji, jakie wyzwania stoją dziś przed dużymi korporacjami? Ekologia?

Nie dotyczy to tylko korporacji, ale nas wszystkich. W którą stronę to idzie, jest wielce niepokojące.

Szef WWF w Polsce mówi wprost: aby plan walki o klimat się powiódł, potrzebne jest wspólne działanie dużych graczy.

My nie sfinansujemy żadnego projektu, który byłby dewastujący dla środowiska, na przykład elektrowni węglowej lub samego wydobycia węgla. Nie dotykamy tych tematów.

Nawet jakby miało się wam dwukrotnie zwrócić?

Nawet czterokrotnie. Nie zrobimy tego. To, co robimy – i będziemy coraz bardziej – to finansowanie odnawialnych źródeł energii w każdym z segmentów klientowskich. Ostatnio zamknęliśmy projekt farmy wiatrowej na kwotę 0,5 mld zł. Do tego małe rzeczy jak indywidualne instalacje fotowoltaiczne.

A słomki w firmie i oddziałach są?

Od miesięcy już ich nie ma.

Dlaczego tak późno?

Plastik znikał stopniowo, do zera. Pijemy wodę z kranu, na spotkaniach woda jest w szklanych butelkach. Pracujemy nad redukcją zużycia papieru. To są małe rzeczy. Ale sektor finansowy może zrobić coś bardziej skutecznego. Dogmatycznie nie wspierać finansowo projektów, które mają negatywny wpływ na środowisko i klimat. A z drugiej strony finansować na atrakcyjnych warunkach wszelkie projekty, które transformację energetyczną pomogą zrealizować.

Ale to jest właściwy czas, aby wszystkie banki – wspólnie, a nie pojedynczo – ogłosiły taką właśnie politykę kredytową wspierającą walkę o klimat.

Kilka banków prywatnych wyszło z takim komunikatem.

Wiem, ale chodzi o wspólną deklarację i takie też działanie.

To jest dobry pomysł, wart rozważenia.

Całej rozmowy możesz wysłuchać w podkaście:

Zacznijmy od listy pięciu grzechów głównych polskiej bankowości.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację