- W Polsce jest ok. 1,6 mln najemców. To dwa razy więcej niż pięć lat temu, ale rodzimy rynek najmu jest wciąż jednym z najmniejszych w Europie. Powód? Nad Wisłą czynsz pochłania lwią część miesięcznego wynagrodzenia najemcy - mówi Bartosz Turek, analityk Lion's Banku.
Podkreśla, że o tym, czy w danym kraju najem mieszkań jest drogi, czy nie, w największym stopniu pokazuje informacja o tym, jak dużą część miesięcznego wynagrodzenia trzeba wydać na czynsz.
Tani Berlin
- Sztandarowym przykładem miasta o niskich kosztach najmu jest Berlin. Z danych zebranych przez portal numbeo.com wynika, że za wynajem mieszkania z jedną sypialnią (często są to lokale dwupokojowe) trzeba poza centrum zapłacić około 450 euro - podaje Bartosz Turek. - Przy przeciętnych zarobkach netto na poziomie prawie 1830 euro, daje to niecałe 25 proc. Mieszkaniec Berlina na wynajem mieszkania musi więc wydać co czwarte zarobione euro .
Analityk Lion's Banku zauważa, że powodów do narzekania na wysokość czynszów nie mają też mieszkańcy Szwajcarii. - Na przykład w Bernie na modelowe mieszkanie trzeba wydać około 1,1 tys. CHF, przy średnich zarobkach na poziomie około 5,4 tys. CHF. To oznacza, że na najem wydaje się tam przeciętnie co piątego zarobionego franka (dane numbeo) - mówi Bartosz Turek. - W obliczu takich danych trudno się dziwić, że w obu krajach najem jest bardzo popularny. W Niemczech najemcy płacący czynsz rynkowy stanowią prawie 40 proc. populacji, a w Szwajcarii - ponad połowę. Tak wynika z danych Eurostatu.
Drogo nad Wisłą
- Jak sytuacja wygląda w Polsce? Już sama informacja, że najemców jest u nas nawet kilkanaście razy mniej niż we wcześniej wspomnianych krajach, może sugerować, że najem jest u nas drogi - podkreśla analityk Lion's Banku. - Dane numbeo sugerują nawet, że najem modelowego mieszkania w Warszawie pochłania aż 46,5 proc. miesięcznego dochodu.Szacunki Lion's Bank w pełni potwierdzają te wyliczenia - dodaje.