Kto nie pójdzie na wybory?

- Wśród niegłosujących dominują osoby o niższym statusie materialnym, słabo wykształcone, zamieszkujące niewielkie miejscowości - mówi Bartłomiej Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego

Aktualizacja: 23.10.2015 06:53 Publikacja: 22.10.2015 21:15

Kto nie pójdzie na wybory?

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Rzeczpospolita: W niedzielę odbędą się wybory parlamentarne. Jakiej frekwencji się pan spodziewa?

Bartłomiej Biskup: Zapewne rzędu 45 proc., na więcej raczej nie ma co liczyć.

Czyli wygląda na to, że po raz kolejny wielu Polaków nie pójdzie do urn. Kim są ludzie, którzy stale nie biorą udziału w głosowaniu?

Wśród niegłosujących dominują osoby o niższym statusie materialnym, słabo wykształcone, zamieszkujące niewielkie miejscowości. Ludzie, którzy nie lubią, a może nawet nienawidzą polityki – dla nich jest ona czymś obrzydliwym. Ci, którzy mówią, że ich głos nic nie zmieni. Czyli głównymi motywami są: niechęć do polityki i brak poczucia siły demokratycznego głosu. Czasem postawa tych ludzi wynika z tego, że ktoś ich zawiódł, np. konkretna partia albo polityk, który obiecał, że coś im załatwi, a nie załatwił.

A może życie publiczne ich nie interesuje?

Samo życie publiczne interesuje, natomiast aktywny udział w nim już nie. Ludzie przecież widzą, co się dzieje wokół nich, czasem reagują na wydarzenia słowami: „A to złodzieje!". Nie uczestniczą jednak aktywnie ani w życiu politycznym, ani społecznym – nie udzielają się w kołach gospodyń, myśliwskich czy jakichkolwiek innych. Mamy też do czynienia z tzw. wyborcami wyalienowanymi, którzy mówią nie tylko, że ich głos nic nie da, ale również to, że nie zagłosują w geście sprzeciwu wobec polityków, a nawet demokracji. Do takich postaw przyczynia się również edukacja.

To znaczy?

Edukacja w Polsce nie kształtuje odpowiednio postaw obywatelskich. Prospołeczne postawy młodych ludzi nie są odpowiednio premiowane. Zresztą... zanim podejście Polaków do wyborów się zmieni, musi minąć kilka pokoleń. Przecież „antywyborcze" postawy są zakorzenione w naszej kulturze i mentalności, także przez PRL, gdy bojkotowano wybory w proteście przeciwko systemowi. Potrzebujemy czasu, żeby odpowiednie wzorce się w nas wykształciły. Bardzo ważne są te czerpane z życia rodzinnego, np. czy przy rodzinnym stole ktoś powie: „Czy jak zjemy rosół, to idziemy na wybory?", a może: „Róbcie, co chcecie". Dopiero odpowiednia edukacja, wzorce rodzinne i czas – 20–30 lat – mogą obudzić w nas poczucie siły sprawczej.

Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii