Troje dzieci trafiło do irackiego Kurdystanu, gdzie w Irbilu przekazano je dziadkom, a czwarte – niemowlę – jest już w Niemczech. O sprawie poinformowały w poniedziałek portale kilku gazet, w tym liberalnego tygodnika „Der Spiegel" i tabloidu „Bild". Potwierdziło to biuro prasowe niemieckiego resortu dyplomacji. A jego szef Heiko Maas zapowiedział potem, że Berlin będzie się starał umożliwić wyjazd z Syrii pozostałym. Bo dzieci, podkreślił, nie są odpowiedzialne za czyny swoich rodziców.
Dotychczas władze niemieckie pozwalały członkom rodzin oddanych terrorystycznej organizacji ISIS na powrót jedynie z Iraku. Z Syrii nie, bo – jak tłumaczyły – nie ma tam niemieckiej placówki dyplomatycznej. Poza tym, spekulowały media, Berlin nie chciał wchodzić w konflikt z Ankarą. Wydostanie obywateli niemieckich z obozu Al-Hol, gdzie przetrzymywani są dżihadyści i ich rodziny, wymaga bowiem porozumienia z kontrolującymi go syryjskimi oddziałami YPG, a Turcy uważają je za filię PKK, terrorystycznej organizację tureckich Kurdów.
Przeczytaj też: Afganistan: Zamach na ślubie - 63 zabitych, 180 rannych
O tym, że dzieci mają wrócić z Syrii, zadecydował w lipcu berliński sąd administracyjny, w którym skargę złożyli krewni.
Argumentował, że jeśli tam zostaną, grożą im poważne i nieodwracalne szkody.