Niejasny plan Trumpa ws. Syrii

Jaką przyszłość dla Syrii i Baszara Asada widzi prezydent USA? – sobotni atak tego nie wyjaśnił.

Aktualizacja: 16.04.2018 06:36 Publikacja: 15.04.2018 19:48

Piątek wieczór w USA, sobota rano w Syrii, Donald Trump mówi Amerykanom, że atak się zaczął.

Piątek wieczór w USA, sobota rano w Syrii, Donald Trump mówi Amerykanom, że atak się zaczął.

Foto: AFP

Relacja z Nowego Jorku

Przez większość swojej prezydentury Donald Trump skupiał się na pokonaniu tzw. Państwa Islamskiego (ISIS) oraz zamiarze wycofania wojsk amerykańskich z Bliskiego Wschodu. „Chcę sprowadzić nasze wojska z powrotem do kraju. Chcę stamtąd wyjść" – zapewniał Trump podczas konferencji prasowej jeszcze niedawno, bo 3 kwietnia, tłumacząc, że od 2001 r. Ameryka wydała zbyt dużo pieniędzy na walkę w tamtym regionie.

Izolacja i improwizacja

Donald Trump jest też izolacjonistą, który stawia na pierwszym miejscu Amerykę i stroni od roli globalnego policjanta. „Tracimy miliardy dolarów. Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby chronić inne kraje. Nie możemy być policjantem świata" – mówił podczas jednej z debat z Hillary Clinton w trakcie kampanii wyborczej.

Z drugiej strony jest nieprzewidywalnym improwizatorem, który działa pod wpływem impulsu. Tym razem przejął się cierpieniem Syryjczyków, którym wcześniej zamknął drzwi do wolności i spokojnego życia na statusie uchodźców w USA.

„To zło i podły atak sprowadził ból na matki, ojców i dzieci. To nie było działanie człowieka; to była zbrodnia dokonana przez potwora" – powiedział w odniesieniu do ataku chemicznego dokonanego 7 kwietnia w poddamasceńskiej Dumia.

Atakiem na Syrię, który Ameryka przeprowadziła we współpracy z Wielką Brytanią i Francją, Trump po raz kolejny pokazał, że jego polityką zagraniczną rządzą dwie przeciwstawne siły. Obiecał też kontynuowanie działań mających powstrzymać rząd syryjski przed ponownym użyciem broni chemicznej. Nie określił jednak, na czym ona będzie polegać i jak daleko będzie posunięta.

Powtórka z Obamy?

Jak zauważa sobotni „New York Times", prezydent Trump jest w sytuacji bardzo podobnej do tej, w jakiej znalazł się jego poprzednik Barack Obama w sierpniu 2013 r. – czyli bez łatwego rozwiązania. Obama ostatecznie nie zdecydował się na działania wojskowe w odpowiedzi na użycie broni chemicznej przez rząd syryjski. Zamiast tego negocjował z Rosją, aby ta usunęła syryjski arsenał chemiczny.

Amerykańscy eksperci ds. Bliskiego Wschodu pochwalili okrojone działanie Trumpa w Syrii, którego celem miało być zniszczenie źródeł broni chemicznej i biologicznej w Syrii. Są głosy, iż uderzając w trzy miejsca, gdzie gromadzone są arsenały chemiczne Asada, i ograniczając atak do jednej nocy, a także przeprowadzając go w porozumieniu z Wielką Brytanią i Francją, Trump dał coś do zrozumienia, ale uniknął większego zaangażowania oraz zminimalizował ryzyko sprowokowania sprzymierzeńców Syrii: Rosji i Iranu.

„Mimo wszystko atak ten nie wyjaśnia nic, jeśli chodzi o politykę amerykańską w stosunku do Syrii" – stwierdziła Meghan O'Sullivan, która nadzorowała działania George'a Busha w Iraku, jako zastępca krajowego doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa. „Co więcej, krok ten rzeczywiście stawia pod znakiem zapytania plany wycofania wojsk amerykańskich z Syrii" – dodała.

Oponenci prezydenta wytykają mu też, że wykroczył poza swoje kompetencje, bo nie uzyskał pozwolenia na atak wojskowy od Kongresu. Inni z kolei argumentują, że atak ten był stratą czasu i środków, a i tak niewiele dokonał w kwestii osłabienia reżimu Asada czy rozwiązania trwającej tam wojny domowej.

Może się dogadamy nawet z Iranem

Sam Trump wydaje się otwarcie umywać ręce od tego problemu. Stwierdził, że żadne działanie ze strony Ameryki nie rozwiąże problemu, jaki istnieje na Bliskim Wschodzie. „Żadna ilość amerykańskiej krwi tam przelanej nie zapewni tam długotrwałego pokoju i bezpieczeństwa" – powiedział Trump, dodając, że Stany Zjednoczone będą nadal „partnerem i przyjacielem" Bliskiego Wschodu, ale „przyszłość tego regionu leży w jego rękach".

Aktywne działania wojskowe w Syrii stawiają pod znakiem zapytania dalsze stosunki Stanów Zjednoczonych z Rosją. Trump często podkreślał, że chce zbudować silniejsze związki z Rosją, ale poparcie, jakiego ten kraj udziela reżimowi Asada, może przeszkodzić budowaniu jakiegokolwiek porozumienia.

„Rosja musi zdecydować, czy będzie dalej kroczyć tą ciemną ścieżką, czy dołączy do wysiłków cywilizowanych krajów skierowanych na zbudowanie stabilności i pokoju" – powiedział Trump, gdy ogłaszał działania USA w Syrii.

„Miejmy nadzieję, że pewnego dnia dogadamy się z Rosją, a nawet Iranem. Ale może nie" – dodał.

Relacja z Nowego Jorku

Przez większość swojej prezydentury Donald Trump skupiał się na pokonaniu tzw. Państwa Islamskiego (ISIS) oraz zamiarze wycofania wojsk amerykańskich z Bliskiego Wschodu. „Chcę sprowadzić nasze wojska z powrotem do kraju. Chcę stamtąd wyjść" – zapewniał Trump podczas konferencji prasowej jeszcze niedawno, bo 3 kwietnia, tłumacząc, że od 2001 r. Ameryka wydała zbyt dużo pieniędzy na walkę w tamtym regionie.

Izolacja i improwizacja

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786