Nie ma najmniejszej sprzeczności w oświadczeniach dotyczących strategii wobec Syrii – mówił w czwartek w Kairze amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo. Obiecał, że Ameryka nie wycofa się z Bliskiego Wschodu, bo „tam, gdzie to się dzieje, następuje chaos". Egipt był trzecim etapem w jego trwającej do wtorku podróży po Bliskim Wschodzie. Odwiedzi w sumie osiem stolic, starając się rozwiać wątpliwości co do strategii Waszyngtonu. W Egipcie wygłosił także przemówienie na Uniwersytecie Kairskim, tym samym, na którym przed dziesięciu laty przemawiał Barack Obama, nadając swemu przemówieniu tytuł: „Nowy początek". Pompeo nie omieszkał skrytykować polityki bliskowschodniej starej administracji, ale nie zaprezentował żadnych nowych koncepcji. Koncentrował się na zapewnianiu, że strategia prezydenta Trumpa nie prowadzi do wycofania się z regionu.

Wątpliwości pojawiły się wraz z grudniowym oświadczeniem Donalda Trumpa o wycofaniu dwóch tysięcy amerykańskich żołnierzy z Syrii. Decyzja prezydenta opierała się na założeniu, że skoro ISIS, czyli samozwańcze Państwo Islamskie, zostało pokonane, obecność amerykańska w Syrii nie ma sensu.

Wyjątkowa Syria

– Syria będzie wyjątkiem w działaniach przeciwko ISIS – wyjaśnił Pompeo, zapewniając jednak, że decyzja prezydenta Trumpa o wycofaniu się z Syrii zostanie zrealizowana. Tymczasem jeszcze kilka dni temu wydawać się mogło, że Waszyngton wycofuje się  rakiem z decyzji Trumpa. Do tego sprowadzały się warunki, jakie przedstawił tureckiemu prezydentowi Recepowi Tayyipowi Erdoganowi w Ankarze John Bolton, doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa. Oświadczył, że wycofanie amerykańskich żołnierzy nastąpi dopiero po unicestwieniu dżihadystów z ISIS oraz uzyskaniu gwarancji bezpieczeństwa dla sił kurdyjskich (YPG) w Syrii walczących z dżihadystami wspólnie z Amerykanami. Oznaczało to, że wszystko, co dotyczy amerykańskiej obecności w Syrii, pozostanie po staremu, co spotkało się z uznaniem Jerozolimy, gdzie także gościł Bolton.

Pompeo wyjaśnił w Kairze, że Amerykanie zostaną z Syrii wycofani. Nie wiadomo kiedy. Na Uniwersytecie Kairskim wezwał do zacieśnienia współpracy państw regionu w ramach Strategicznego Sojuszu Bliskiego Wschodu (Middle East Strategic Alliance) obejmującego państwa Zatoki oraz Egipt i Jordanię.

Wróg numer 1 – Iran

– O ile Obama wzywał w Kairze do pokojowej współpracy państw arabskich oraz Iranu, o tyle dla administracji Trumpa ważne jest promowanie współpracy państw arabskich z Izraelem przy równoczesnym budowaniu atmosfery wrogości wobec Iranu – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Richard Dalton, były ambasador Wielkiej Brytanii w Teheranie. Jego zdaniem USA nie mają żadnej strategii przeciwstawienia się agresywnej polityce Rosji na Bliskim Wschodzie. Nie posiadają też skutecznych środków powstrzymania Iranu w Syrii, Iraku, a także w Jemenie. Bez USA nie sposób sobie wyobrazić rozwiązania wielu problemów regionu, w tym odbudowy Syrii w dalszej lub bliższej przyszłości.