Użycie zakazanej broni od momentu rozpoczęcia ofensywy wojsk tureckich w północnej Syrii nie zostało do tej pory potwierdzone przez niezależne śródła.
W oświadczeniu wydanym po ośmiu dniach walki kurdyjska administracja stwierdziła, że Turcja uciekła się do ich użycia z powodu nieoczekiwanie silnego oporu kurdyjskich bojowników w przygranicznym mieście Ras al-Ajn.
- Turecka agresja wykorzystuje wszelką dostępną broń przeciwko Ras al-Ajn - twierdzą Kurdowie.
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan do tej pory ignorował międzynarodowe naciski na powstrzymanie ofensywy, która doprowadziła do śmierci dziesiątki cywilów i zmusiła ponad 300 tys. osób do opuszczenia swoich domów.
- W obliczu oczywistej porażki, Erdogan ucieka się o broni zakazanej na całym świecie, takiej jak fosfor i napalm - przekazano w oświadczeniu.
Turecki minister obrony Hulusi Akar zaprzeczył tym zarzutom. - Wszyscy wiedzą, że tureckie siły zbrojne nie mają broni chemicznej - powiedział dziennikarzom. Oskarżył Kurdów z Syrii o "używanie broni chemicznej w celu obwiniania nas". Wezwał w tej sprawie o śledztwo poprowadzone przez międzynarodowych ekspertów. O to samo zaapelował rzecznik Syryjskich Sił Demokratycznych.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, brytyjska grupa posiadająca szeroką sieć ludzi w terenie objętym konfliktem, nie mogła potwierdzić stosowania napalmu lub bomb fosforowych.
Szef Obserwatorium Rami Abdel Rahman powiedział, że w ciągu ostatnich dwóch dni doszło do nagłego wzrostu liczby ran poparzeniowych, głównie wśród ofiar sprowadzonych z obszaru Ras al-Ajn.