Firmy windykacyjne zajmujące się egzekwowaniem długów znalazły sposób na łatwy zarobek: korzystają ze skargi na przewlekłość i wygrywają przed sądem spore kwoty. Jeśli przewlekłość zostanie stwierdzona – najmniej 2 tys. zł plus koszty postępowania. Wystarczy, że zapłacą 200 zł za złożenie skargi.
Czytaj także: Zadośćuczynienie za zbyt natarczywe działanie windykatora
Jak to działa?
Najpierw firma, której obywatel zalega np. 2 tys. zł, idzie do e-sądu. Jeśli nie uzyska nakazu zapłaty albo na ten nakaz trzeba dłużej poczekać, firma wnosi skargę na przewlekłość postępowania. Coraz częściej sądy skargi uwzględniają.
Jeśli stwierdzą, że doszło do przewlekłości, przyznają pieniądze. Maksymalnie 20 tys. zł, ale minimum to 2 tys. zł. Liczba wygranych spraw w całej Polsce rośnie. W sumie chodzi o spore pieniądze, które wypłacane są z budżetu.
Jak temu zaradzić?
– Sądy muszą ostrożniej podchodzić do stwierdzania przewlekłości. Dwu- czy trzymiesięczna bezczynność nie powinna być uznana za przewlekłe działanie, chyba że specyfika sprawy tego wymaga. Takie sprawy należą jednak do rzadkości. Skarga jest instytucją dla ludzi, których dotyka opieszały wymiar sprawiedliwości, a ich sprawy ciągną się latami – uważa sędzia Aleksandra Rutkowska. I przypomina, że Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu zaleca, aby o przewlekłości mówić dopiero po trzech latach postępowania. Czas ten może być krótszy, jeśli mamy do czynienia ze sprawą niecierpiącą zwłoki.