Pracownicy urzędu pracy nie mogą zapominać, czemu służy ustawa o promocji zatrudnienia. To sedno wyroku Sądu Okręgowego w Olsztynie, który uznał rację właściciela zakładu optycznego w sprawie przeciwko urzędowi pracy.
W 2014 r. bezrobotny Marek Płaksa z Olsztyna dostał ok. 24 tys. zł na podjęcie działalności gospodarczej. Podpisał oświadczenie, że w ciągu roku przed złożeniem wniosku nie był wpisany do Centralnej Ewidencji Działalności Gospodarczej (CEDG). Miejski Urząd Pracy w Olsztynie, rozliczając dofinansowanie, uznał, że skłamał. Okazało się, że w 1998 r. zarejestrował działalność, o czym zapomniał. Nigdy tej działalności nie podjął i ponad 16 lat temu ją wyrejestrował w ZUS i urzędzie skarbowym. Urząd jednak wypowiedział umowę i zażądał zwrotu pieniędzy.
Marek Płaksa poszedł do sądu. W pierwszej instancji przegrał. Wtedy do sprawy włączył się rzecznik praw obywatelskich. Zdaniem RPO przedsiębiorca „działał w zaufaniu do organów państwa", które konsekwentnie traktowały go jako osobę nieposiadającą wpisu. A to na organach administracji spoczywa obowiązek czuwania, by „obywatel nie poniósł szkody z powodu nieznajomości prawa". Sąd okręgowy podzielił opinię RPO. Stwierdził, że wykładnia urzędu jest sprzeczna ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem ustawy o promocji zatrudnienia. Sąd uznał za zaniedbanie fakt, że Marek Płaksa wciąż figurował w spisie prowadzących działalność, ale to „urząd pracy nie wykazał minimum staranności, zawierając z nim umowę bez sprawdzenia, czy posiada taki wpis". Urzędnicy sprawdzili to dopiero, gdy rozliczali przyznaną dotację.
– Ten wyrok daje nadzieję wielu Polakom w podobnej sytuacji – ocenia pełnomocnik pozwanego radca Lech Obara z kancelarii Lech Obara i współpracownicy.
– Miałem już kilka telefonów od osób w podobnej sytuacji. Mówię im, że warto walczyć – przyznał w rozmowie z „Rz" Marek Płaksa.