Takie postanowienie nie kłóci się z naturą kontraktu ani nie oznacza jego nieekwiwalentności – orzekł w piątek Sąd Najwyższy. To ważne orzeczenie, gdyż wynagrodzenie od uzyskania sukcesu często jest stosowane.
Umowę zawarła jedna ze spółek grupy Ernst & Young, działająca głównie w branży doradztwa podatkowego. Podjęła się doradztwa inwestycyjnego, tj. znalezienia inwestora dla Zakładów Tłuszczowych w Bodaczowie i sfinalizowania kontraktu zasilającego kapitałowo zakłady. Zgodnie z umową zawartą po negocjacjach wynagrodzenie dla doradcy składało się z dwóch części: ryczałtowego po 18 tys. zł za każdy z pierwszych pięciu miesięcy pracy organizacyjnej doradcy – szukania klientów, prezentacji i odbierania ofert – i o tę część nie było sporu. Spór dotyczył drugiej części umownego wynagrodzenia, tj. premii za sukces, która wynosiła 0,5 proc. wartości transakcji. Zaznaczono przy tym, że należy się ona E&Y także w przypadku zerwania umowy bez winy doradcy, jeśli dojdzie do kontraktu.
Czytaj także: Czy wynagrodzenie prawnika jest jawne
Rzeczywiście do kontraktu doszło z jedną ze wskazanych przez E&Y spółek, ale kilka miesięcy po tym, jak zakłady odstąpiły od umowy o doradztwo i zaangażowały podobną firmę doradczą, która sfinalizowała kontrakt. Jak mówiły prawniczki zakładów przed SN, chciały przyśpieszyć kontrakt.
Sąd okręgowy oddalił żądania E&Y, uznając, że spółka nie sfinalizowała kontraktu, więc zapłata za sukces jej się nie należy. Z kolei Sąd Apelacyjny w Warszawie zasądził całą żądaną kwotę 852 tys. zł.