Stosowanie ustawy antykorupcyjnej nie powinno nastręczać trudności. Praktyka jest inna, co pokazuje sprawa prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka, a wcześniej byłego prezydenta Zamościa Marcina Zamojskiego czy prezydenta Żor Waldemara Sochy.
Kto ma rację?
– Coraz częściej przepisy służą tylko polowaniu na upatrzonych funkcjonariuszy publicznych – uważa Stefan Płażek, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Centralne Biuro Antykorupcyjne zarzuciło, że prezydent Lublina naruszył przepisy ustawy antykorupcyjnej, łamiąc zakaz łączenia funkcji prezydenta miasta z zasiadaniem w radzie nadzorczej PZU Życie S.A., córki PZU S.A. W ocenie CBA zgłoszenia Żuka do rady nadzorczej dokonał podmiot nieuprawniony – spółka PZU S.A. – w którym udział Skarbu Państwa nie przekracza 50 proc. akcji.
– Przepis, na który powołuje się CBA, jest niejasny, a cała sprawa rozbija się o niuanse – wskazuje dr Płażek. – Z przepisów nie wynika, czy prawo zgłoszenia ma podmiot, w którym Skarb Państwa posiada połowę udziałów czy akcji, czy raczej taki, w którym ma większość na walnym zgromadzeniu wspólników – tłumaczy. I dodaje, że ustawa nie określa jednoznacznie pojęcia większości w spółkach kapitałowych.
– Można ją mierzyć kilkoma metodami (wartość akcji, relacja do kapitału zakładowego, ilość głosów czy udziałów w dywidendzie), a każda prowadzi do innego rezultatu – podkreśla Płażek.