Bruksela szykuje się do przyjęcia deklaracji, która ma wyraźnie określić, że układ stowarzyszeniowy nie przybliża Ukraińców do członkostwa w Unii Europejskiej. Określone ma być również to, że umowa ta nie daje żadnych gwarancji bezpieczeństwa. Domaga się tego Holandia, która grozi, że w przeciwnym wypadku nie ratyfikuje umowy i w konsekwencji trafi ona do kosza. Rząd w Hadze liczy się z wynikiem kwietniowego referendum, w którym Holendrzy opowiedzieli się przeciw tej umowie.
W Kijowie nie kryją swojego rozczarowania, gdyż deklaracja zasadniczo zmniejszy znaczenie umowy stowarzyszeniowej. – Europejscy liderzy nie zdradzają Ukrainy, oni zdradzają siebie. Okazuje się, że interesy Rosji są ważniejsze od tych wartości, o których tak często lubią mówić przywódcy krajów UE. Podwójnie przykro z tego powodu, że po zestrzeleniu przez Rosjan holenderskiego samolotu Holandia przepycha inicjatywy służące interesom Rosji – mówi „Rz" wiceprzewodnicząca Rady Najwyższej Ukrainy Oksana Syroid z partii „Samopomoc".
Ani ukraiński rząd, ani prezydent nie zabierają głosu w tej sprawie. Zapewne głównie z tego powodu, że w najbliższym czasie ma rozstrzygnąć się kwestia zniesienia wiz do UE. A to obiecał Ukraińcom jeszcze Wiktor Juszczenko 12 lat temu podczas pomarańczowej rewolucji.
Wiele wskazuje na to, że dzisiaj w warunkach pogarszającej się sytuacji gospodarczej Kijów za wszelką cenę dąży do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE, nawet kosztem coraz bardziej oddalającej się perspektywy członkostwa we Wspólnocie.
Nie o to jednak chodziło protestującym na Majdanie, których często odwiedzali europejscy politycy i powtarzali, że podpisanie umowy stowarzyszeniowej jest pierwszym krokiem do integracji Ukrainy z UE. Najnowsze sondaże wskazują, że Ukraińcy uwierzyli i do dziś wierzą w te obietnice. W przypadku referendum w sprawie wstąpienia kraju do UE aż ponad 60 proc. mieszkańców tego kraju zagłosowałoby na tak. – Zachód nie wie, jak rozmawiać z Rosją i jak odpowiadać na jej agresywne działania na Ukrainie i w Syrii. Głównym problemem jest to, że świat nie ma dzisiaj koncepcji bezpieczeństwa zbiorowego. Nie ma też takich zachodnich polityków, którzy odważyliby się na powstrzymanie Rosji – twierdzi Syroid.