Unia Europejska. Śmierć mechanizmu praworządności

Fundusze zapewne nigdy nie będą zawieszone. Chyba że nad Wisłą padnie demokracja.

Aktualizacja: 14.12.2020 04:32 Publikacja: 13.12.2020 18:13

Premier Mateusz Morawiecki 10 grudnia w Brukseli

Premier Mateusz Morawiecki 10 grudnia w Brukseli

Foto: AFP

To była wielka porażka na szczycie w Brukseli. Tyle że nie – jak chcą złączeni egzotycznym aliansem Donald Tusk i Zbigniew Ziobro – władz Polski, ale Unii. O tym są przekonane ikony liberalnego świata, w tym George Soros, „Der Spiegel" czy „Economist".

Włoska korupcja

Przede wszystkim przywódcy „27" zgodzili się, aby stosowanie mechanizmu zawieszenia wypłat zostało zawężone do bardzo konkretnych przypadków defraudacji pieniędzy Unii, a nie ogólnych zagrożeń dla rządów prawa, jak niezależność wymiaru sprawiedliwości. Mają to zagwarantować wytyczne dla nowego instrumentu, jakie przyjmie Komisja Europejska. Nawet bardzo niechętni wysocy rangą urzędnicy Brukseli przyznają zaś, że Polska problemów ze sprzeniewierzaniem unijnych funduszy nie ma.

Wszczęcie procedury zawieszenia wypłat będzie też wymagało poparcia 15 krajów członkowskich zamieszkanych przez przynajmniej 65 proc. ludności Wspólnoty. To bardzo wysoka poprzeczka, biorąc pod uwagę, jak wiele poza Polską i Węgrami jest krajów, które są posądzane o łamanie reguł praworządności i nie chcą narażać się na ryzyko zemsty ze strony państw, które oskarżą je o to samo. Wymieńmy tylko borykające się z korupcją Włochy i Hiszpanię, mające kłopoty z wolnością mediów Słowację i Maltę, poddane oligarchicznym wpływom Czechy i Cypr czy Rumunię i Bułgarię, które od przystąpienia do Unii nie uwolniły się od specjalnego antykorupcyjnego mechanizmu kontrolnego Brukseli. Przykład węgierskiego Fideszu, który mimo umacniania od dziesięciu lat władzy Viktora Orbána pozostaje za sprawą CDU członkiem Europejskiej Partii Ludowej, pokazuje, jak nawet duże kraje UE niechętnie idą na otwarte starcie z innymi państwami.

Wreszcie ostatni szczyt de facto odłożył stosowanie mechanizmu praworządności o dwa–trzy lata. Wcześniej musi się w tej sprawie wypowiedzieć Trybunał Sprawiedliwości UE. Muszą też popłynąć fundusze z nowego budżetu na lata 2021–2027, co wymaga kilkudziesięciu miesięcy przygotowań. Do tego czasu Unia może obudzić się w innym świecie, być może bez władzy PiS w Warszawie, za to z eurosceptyczną koalicją Ligi i Braci Włochów w Rzymie.

Europa międzyrządowa

Politycy, którzy uznali, że na ostatnim szczycie Mateusz Morawiecki poniósł klęskę, nadmiernie skoncentrowali się na prawnych uwarunkowaniach porozumienia, zapominając, że ważniejsza jest dynamika polityczna. Spotkanie okazało się ukoronowaniem dominacji reprezentującej państwa członkowskie Rady UE, która narzuciła swoje szczegółowe warunki tak Komisji Europejskiej, jak i Parlamentowi Europejskiemu – instytucjom, które mają być orędownikami wspólnego europejskiego interesu. Niedawna krucjata Fransa Timmermansa przeciw Polsce pokazywała, jak daleką autonomią cieszyli się do tej pory w tym obszarze komisarze. Teraz będą mieli związane ręce. Porażka europarlamentu w tej ważniej sprawie to zaś sygnał powrotu w naszych czasach do Europy międzyrządowej, gaullistowskiej. Wpisuje się on w szerszą zmianę optyki Angeli Merkel, która od dawna stosuje zasadę, że integracja nie powinna być pogłębiana poza to, co absolutnie niezbędne.

Umowa jest też jednak wynikiem korzystnego dla polskich władz zbiegu okoliczności na krótką metę. Z końcem roku kończy się ostatnie przewodnictwo Niemiec pod kierunkiem pani kanclerz, która w przyszłym roku przejdzie po 16 latach na polityczną emeryturę. Od osiągnięcia porozumienia zależało więc utrzymanie przez szefową rządu opinii obrończyni jedności Europy w czasach kryzysu finansowego i pandemii. Brexit i tak już ją nadwerężył. Merkel nie chciała, aby spór z Polską i Węgrami zupełnie ją zniweczył.

Ale w tym starciu Warszawa mogła też liczyć na ciche przyzwolenie na daleko idący kompromis większości państw. Wspomnieliśmy o grupie tych, które same mają na sumieniu kłopoty z praworządnością. Do tego dochodzi dodatkowy nacisk szczególnie poszkodowanego gospodarczo południa Europy na rzecz szybkiego uruchomienia Funduszu Odbudowy. Wreszcie z pozoru pryncypialne w sprawach rządów prawa państwa nordyckie równie mocno cenią niezależność od unijnej centrali i nie chciały przyznać dodatkowych kompetencji Brukseli. Nawet Mark Rutte zadowolił się więc pozornym ustępstwem, że mechanizm zacznie formalnie działać od 1 stycznia, ale w odniesieniu do nowego budżetu, który, jak wspomniano, będzie uruchomiony na dobre za dwa–trzy lata. Tego ostatniego premier w holenderskim parlamencie już jednak nie powie.

To była wielka porażka na szczycie w Brukseli. Tyle że nie – jak chcą złączeni egzotycznym aliansem Donald Tusk i Zbigniew Ziobro – władz Polski, ale Unii. O tym są przekonane ikony liberalnego świata, w tym George Soros, „Der Spiegel" czy „Economist".

Włoska korupcja

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790