Unijni prawodawcy zdecydowali się natomiast na ekspansję geograficzną: europejskie przepisy będą globalne, podczas gdy amerykańskie dotyczą tylko Konga i jego sąsiadów. Tyle że amerykańskie już obowiązują, a europejskie wejdą w życie dopiero w 2021 r., co zresztą nie podoba się organizacjom pozarządowym. Ostateczny kompromis osiągnięty w negocjacjach między Parlamentem Europejskim a unijnymi rządami zawiera – ich zdaniem – liczne luki, które pozwolą krwawym minerałom przenikać na europejski rynek.
– Rozporządzenie mówi tylko o surowcach, my chcieliśmy także konieczności badania pochodzenia minerałów w produktach końcowych czy w komponentach służących do produkcji urządzeń już w Europie – mówi Nele Meyer. Ponadto w ostatniej chwili w przepisach znalazła się poprawka, która ustanawia limity sprowadzanych surowców, poniżej których etyczne śledztwo nie będzie konieczne. Dla złota ten próg wynosi 100 kilogramów rocznie.
– To na pewno więcej niż sprowadza pojedynczy dentysta – ironizuje Michael Gibb. Dentyści to jedna z grup, które z obowiązków wypełniania tego rozporządzenia są zwolnieni. Komisja Europejska broni przepisów, podając, że będą one obejmowały 95 proc. importu tych minerałów do UE. A opóźnienie terminu wejścia w życie przepisów spowodowane jest koniecznością stworzenia krajowych instytucji weryfikujących czy procedur w samych firmach.
Ostateczny kompromis spotkał się z krytyką organizacji pozarządowych, które liczyły na więcej. Przyznają one jednak, że to dobry krok i w przyszłości może uda się uszczelnić system czy też zastosować go do innych minerałów. Nie chodzi tylko o dobre samopoczucie Europejczyków, którzy chcieliby mieć pewność, że w używanych przez nich samochodach, telefonach komórkowych czy innym sprzęcie elektronicznym lub noszonej biżuterii nie ma krwawych metali. Ale o to, żeby zniechęcić grupy zbrojne na terenie konfliktów do używania minerałów do finansowania wojny. Czy wręcz wywoływania konfliktu w celu przejęcia kontroli nad wydobyciem.
W Kongo dochody grup zbrojnych z minerałów stanowią 75 proc. całości ich finansów. Szacuje się, że amerykańskie przepisy zmniejszyły dochody kongijskiej milicji o 65 proc. Organizacje pozarządowe cieszą się przede wszystkim z tego, że będzie obowiązek weryfikowania źródeł pochodzenia metali. Bo od kilku lat istnieją bardzo dobre wytyczne opracowane przez OECD, czyli organizację zrzeszającą rozwinięte gospodarki świata. Tyle że są to tylko rekomendacje i nikt ich nie stosuje. – Jedyne europejskie firmy, które sprawdzają pochodzenie minerałów, to te, które współpracują z amerykańskimi. Bo ich amerykańscy kontrahenci ich do tego zmuszają – tłumaczy Nele Meyer.
Rozporządzenie dotyczące cyny, tantalu, wolframu i złota to pierwsze tego typu w Europie obejmujące import minerałów. Ale nie pierwsze, w którym narzuca się biznesowi etyczne zachowania nie tylko w Europie, ale też w krajach rozwijających się.