UE: firmy nie będą kupować surowców finansujących krwawe konflikty

Europejskie firmy będą musiały sprawdzać pochodzenie czterech ważnych dla gospodarki minerałów. Po to, by handel nimi nie finansował krwawych konfliktów.

Aktualizacja: 24.11.2016 18:58 Publikacja: 23.11.2016 18:23

Kopalnia diamentów w Sierra Leone w Afryce Zachodniej.

Kopalnia diamentów w Sierra Leone w Afryce Zachodniej.

Foto: AFP

Korespondencja z Brukseli

UE uzgodniła przepisy zobowiązujące biznes do zweryfikowania źródła dostaw cyny, tantalu, wolframu i złota. To wszystko cenne metale, które często występują w strefach krwawych konfliktów. Przy ich wydobyciu dochodzi do drastycznych przypadków łamania praw człowieka.

– Szacuje się, że w Kongo ponad 5 milionów ludzi straciło życie z powodu krwawych minerałów. Ale problem dotyczy nie tylko Konga i Republiki Środkowoafrykańskiej. Krwawe minerały występują też w innych państwach Afryki, w Ameryce Południowej czy w Azji Południowo-Wschodniej – mówi „Rzeczpospolitej" Michael Gibb z organizacji Global Witness, która bada korupcję i łamanie praw człowieka w różnych krajach świata i aktywnie zabiegała o przyjęcie unijnej regulacji.

Dlaczego wybrano akurat te cztery minerały? Odpowiedź jest prosta: dokładnie one znajdują się w zobowiązujących od 2010 roku przepisach amerykańskich.

– Prawdą jest, że różne są łańcuchy dostaw i niektóre z nich łatwiej prześledzić, inne trudniej. Chcieliśmy jednak, żeby poszerzyć listę np. o kobalt czy diamenty. Albo przynajmniej uczynić to rozporządzenie bardziej elastycznym, tak żeby w przyszłości łatwo było dołączyć kolejne minerały. Ale nie udało się – mówi Nele Meyer z Amnesty International.

Unijni prawodawcy zdecydowali się natomiast na ekspansję geograficzną: europejskie przepisy będą globalne, podczas gdy amerykańskie dotyczą tylko Konga i jego sąsiadów. Tyle że amerykańskie już obowiązują, a europejskie wejdą w życie dopiero w 2021 r., co zresztą nie podoba się organizacjom pozarządowym. Ostateczny kompromis osiągnięty w negocjacjach między Parlamentem Europejskim a unijnymi rządami zawiera – ich zdaniem – liczne luki, które pozwolą krwawym minerałom przenikać na europejski rynek.

– Rozporządzenie mówi tylko o surowcach, my chcieliśmy także konieczności badania pochodzenia minerałów w produktach końcowych czy w komponentach służących do produkcji urządzeń już w Europie – mówi Nele Meyer. Ponadto w ostatniej chwili w przepisach znalazła się poprawka, która ustanawia limity sprowadzanych surowców, poniżej których etyczne śledztwo nie będzie konieczne. Dla złota ten próg wynosi 100 kilogramów rocznie.

– To na pewno więcej niż sprowadza pojedynczy dentysta – ironizuje Michael Gibb. Dentyści to jedna z grup, które z obowiązków wypełniania tego rozporządzenia są zwolnieni. Komisja Europejska broni przepisów, podając, że będą one obejmowały 95 proc. importu tych minerałów do UE. A opóźnienie terminu wejścia w życie przepisów spowodowane jest koniecznością stworzenia krajowych instytucji weryfikujących czy procedur w samych firmach.

Ostateczny kompromis spotkał się z krytyką organizacji pozarządowych, które liczyły na więcej. Przyznają one jednak, że to dobry krok i w przyszłości może uda się uszczelnić system czy też zastosować go do innych minerałów. Nie chodzi tylko o dobre samopoczucie Europejczyków, którzy chcieliby mieć pewność, że w używanych przez nich samochodach, telefonach komórkowych czy innym sprzęcie elektronicznym lub noszonej biżuterii nie ma krwawych metali. Ale o to, żeby zniechęcić grupy zbrojne na terenie konfliktów do używania minerałów do finansowania wojny. Czy wręcz wywoływania konfliktu w celu przejęcia kontroli nad wydobyciem.

W Kongo dochody grup zbrojnych z minerałów stanowią 75 proc. całości ich finansów. Szacuje się, że amerykańskie przepisy zmniejszyły dochody kongijskiej milicji o 65 proc. Organizacje pozarządowe cieszą się przede wszystkim z tego, że będzie obowiązek weryfikowania źródeł pochodzenia metali. Bo od kilku lat istnieją bardzo dobre wytyczne opracowane przez OECD, czyli organizację zrzeszającą rozwinięte gospodarki świata. Tyle że są to tylko rekomendacje i nikt ich nie stosuje. – Jedyne europejskie firmy, które sprawdzają pochodzenie minerałów, to te, które współpracują z amerykańskimi. Bo ich amerykańscy kontrahenci ich do tego zmuszają – tłumaczy Nele Meyer.

Rozporządzenie dotyczące cyny, tantalu, wolframu i złota to pierwsze tego typu w Europie obejmujące import minerałów. Ale nie pierwsze, w którym narzuca się biznesowi etyczne zachowania nie tylko w Europie, ale też w krajach rozwijających się.

Przykładem jest zakaz używania drzewa pochodzącego z nielegalnych wycinek, co ma zapobiegać wycinaniu lasów. Od 1995 roku UE we wszystkich umowach o współpracy i handlu umieszcza klauzule domagające się od partnerów respektowania praw człowieka. A od 2008 roku dodatkowo dobrą współpracę i korzyści gospodarcze uzależnia też od przestrzegania podstawowych praw pracowniczych czy poszanowania środowiska.

Korespondencja z Brukseli

UE uzgodniła przepisy zobowiązujące biznes do zweryfikowania źródła dostaw cyny, tantalu, wolframu i złota. To wszystko cenne metale, które często występują w strefach krwawych konfliktów. Przy ich wydobyciu dochodzi do drastycznych przypadków łamania praw człowieka.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786