Dopiero trzeci list desygnowanej na przewodniczącą KE doczekał się odpowiedzi Londynu. Poinformował, że nie wyznaczy kandydata do Komisji, bo nie podejmuje ważnych decyzji w okresie przedwyborczym. Dla Brukseli to problem prawny, bo teoretycznie każde państwo powinno mieć swojego przedstawiciela w KE. Trzeba będzie rozstrzygnąć, czy Komisja może rozpocząć urzędowanie 1 grudnia bez Brytyjczyka.

Teoretycznie najłatwiej byłoby poczekać z nową kadencją do końca roku, bo być może od 1 stycznia 2020 Wielkiej Brytanii już w Unii nie będzie. Nikt jednak specjalnie takiej decyzji nie podejmie, chyba że taki będzie efekt dodatkowych przesłuchań w PE.

Eurodeputowani przepytywali w czwartek trzech nowych kandydatów z Węgier, Rumunii i Francji, po tym jak poprzedni przedstawiciele tych krajów zostali odrzuceni z powodu konfliktu interesów. W przypadku trójki nowych o konflikcie interesów mówi się już tylko w wypadku Francuza. Thierry Breton to były prezes Atosa, czołowej firmy w sektorze cyberbezpieczeństwa. A w swojej tece jako komisarz miałby mieć też nadzór nad rynkiem cyfrowym. Żeby uprzedzić atak eurodeputowanych, Francuz sprzedał wszystkie akcje Atosa i pokazał na przesłuchaniu potwierdzenie tej transakcji. – Zobaczcie, nic już nie mam. Zero – powiedział Breton. I obiecał, że jeśli kiedykolwiek na Komisji stanie sprawa związana z jego byłą firmą, to automatycznie, bez jego wiedzy, zostanie przekazana innemu komisarzowi. A on sam będzie spotykał się z przedstawicielami Atosa tylko w obecności innych pracowników KE. Czy to wystarczy, miało się okazać w czwartek wieczorem.

Pozostałej dwójki o konflikt interesów nie oskarżano, ale mieli inne problemy. Rumunka Adina Valean, kandydatka na komisarza ds. transportu, kilka razy pokazała, że nie ma pojęcia o tece, którą chce jej powierzyć Ursula von der Leyen. Jej przyszłość także miała się zdecydować w czwartek wieczorem. Z kolei Węgier Oliver Varhelyi budził opór jako bliski współpracownik Viktora Orbána. A w nowej Komisji Europejskiej miałby odpowiadać za rozszerzenie UE, w tym praworządność w krajach Bałkanów Zachodnich. W sytuacji, gdy ta praworządność jest łamana na Węgrzech, Varhelyi był pytany, czy będzie potrafił się zdystansować od Orbána. Nie odpowiadał wprost.

– Będę niezależny, będę reprezentował interesy UE. Kryteria wejścia do Unii są jasne, ja tego nie zmienię – mówił Węgier. Zyskał poparcie Europejskiej Partii Ludowej i Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, negatywnie oceniła go lewica i liberałowie. Będzie więc musiał odpowiedzieć na dodatkowe pytania pisemne, a jeśli to nie wystarczy, odbędzie się kolejne przesłuchanie.