Korespondencja z Brukseli
Gdy wchodziliśmy do Unii, po kilku latach zyskaliśmy miano „nowej Hiszpanii". Tak jak ten kraj w okresie niedługo po akcesji do UE staliśmy się ważnym uczestnikiem unijnych inicjatyw. Proeuropejskie nastawienie, duże ambicje i popyt na unijne fundusze – to były nasze cechy wspólne.
Hiszpania w przeszłości miała swojego wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej i dwóch przewodniczących Parlamentu Europejskiego.
Polska zaczęła od Jerzego Buzka na stanowisku szefa PE, potem Donald Tusk został przewodniczącym Rady Europejskiej. Polska hossa w UE zbiegła się w czasie z utratą znaczenia Hiszpanii, której najpierw zaszkodził niedoświadczony w sprawach europejskich premier Jose Zapatero, a potem – od 2008 roku – musiała zmagać się z głębokim kryzysem gospodarczym. Recesję ma już za sobą, premier Mariano Rajoy rządzi drugą kadencję i wyraźnie przyszedł czas na realizowanie europejskich ambicji.
Gdy znika planeta
Hiszpania jest w czwórce krajów (razem z Niemcami, Francją i Włochami), które wspólnie promują unię obronną. Ostatnio rząd w Madrycie przedstawił własną propozycję reformy strefy euro. A na szefa Eurogrupy kandyduje Luis de Guindos, hiszpański minister finansów z centroprawicowej Partii Ludowej. – Jeśli się okaże, że nie ma szans, bo socjaliści i liberałowie nie zgodzą się na kolejne wysokie unijne stanowisko dla chadeka, to wtedy będziemy zabiegać o stanowisko wiceprezesa Europejskiego Banku Centralnego – mówi nam nieoficjalnie wysoki rangą przedstawiciel rządu hiszpańskiego.