Tytułowa „Aszantka”, czyli stygmatyzująca nazwa głównej bohaterki przypisuje ją afrykańskiej grupie etnicznej Aszanti, które w XIX wieku uważano za szczególnie bogate w urodę, ale i jednocześnie dość dzikie. Fabuła sztuki jest prosta, by nie rzec – banalna. 18-letnia Władka (Paulina Gałązka), prosta dziewczyna z nizin społecznych, za to atrakcyjna i ładna, trafia w objęcia także młodego, lubiącego hulaszcze życie obywatela ziemskiego Edmunda Łońskiego (Marcin Przybylski). Nie staje się jednak ofiarą, a utrzymanką potrafiącą czerpać korzyści z tej sytuacji. Pozbawiona skrupułów dziewczyna traktuje Łońskiego wyłącznie jako sponsora. Finał zdarzeń komediowy nie jest… 

Ta niezbyt skomplikowana historia mająca początkowo powodzenie na scenach, sfilmowana została w luźnej adaptacji już w 1912 roku jako „Wykolejeni” (reż. Kazimierz Kamiński z Marią Dulębą jako Władką), ale bez sukcesu. W Teatrze TV była już trzykrotnie realizowana – w 1966 roku spektakl wyreżyserował Stanisław Brejdygant z Elżbietą Czyżewską w roli tytułowej, w 1987 – Ignacy Gogolewski – z Marzeną Manteską i w roku 1994 – Andrzej Łapicki – obsadzając jako Władkę – Małgorzatę Pieńkowską.

Materiału do tworzenia wielowymiarowych postaci nie ma co tu szukać, bo autor wyposażył je w dość jednoznaczne cechy charakteru, łatwe do nazwania. Atrakcją dla młodych aktorek może być pokazanie scenicznego temperamentu, ale niewiele więcej. Kolejna inscenizacja „Aszantki” realizowana przez debiutującego w Teatrze TV reżysera Jarosława Tumidajskiego (ur. 1980, laureat kilku teatralnych festiwali) nie wnosi wiele nowego. Wydarzenia toczą się w tym spektaklu w czasie współczesnym autorowi, czyli na początku wieku XX, o czym świadczą kostiumy (Krzysztof Łoszewski) i częściowo – scenografia (Katarzyna Sobańska i Marcel Sławiński). Częściowo, bo realizator pokazuje, że wchodzimy do zaimprowizowanego zastawkami i zasłonami wnętrza (w następnych scenach już dosłowne). Te zasłony mało jednak pasują do ciężkich, konkretnych, a nie – umownych mebli pojawiających się w przedstawieniu. Reszta - w normie. Trudno tylko znaleźć istotny powód, dla którego warto dziś tę sztukę wystawiać. W powodzi problemów, wśród których żyjemy, historia napisana ponad sto lat temu przez Perzyńskiego wydaje się tak dobrze znana, wielokrotnie zaobserwowana, że aż blada. 

Premiera w poniedziałkowym Teatrze TV 29 kwietnia o 21.00.