– Miałem grać szekspirowskiego Leara w najnowszym spektaklu Eimuntasa Nekrošiusa i ta propozycja nie wyszła ode mnie – powiedział „Rz" Jan Englert, dyrektor artystyczny Teatru Narodowego. – Jako aktor wiem, że ominęła mnie wielka teatralna przygoda, ale też mam satysfakcję, że wielki inscenizator był filarem naszego Teatru Narodowego. Stał się nim po śmierci Jerzego Grzegorzewskiego i Jerzego Jarockiego. Gdyby porównać go z nimi, łączył wyobraźnię i abstrakcję pierwszego z żelazną logiką i konsekwencją drugiego, kreując własny, niepowtarzalny świat. Ten rzekomy „litewski niedźwiedź" i człowiek zamknięty zaczynał próby do nich przygotowany, wiedząc, co i dlaczego chce zrealizować z aktorami. Tworzył poetyckie, pełne magii spektakle, bogate inscenizacyjnie, muzycznie, choreograficznie – samodzielnie, nie wstając z krzesła.
W repertuarze Teatru Narodowego są dwa spektakle wyreżyserowane przez Nekrošiusa – „Dziady" Mickiewicza i „Ślub" Gombrowicza.
– Kiedy prezentowaliśmy niedawno „Dziady" w Wilnie, powiedział, że najlepiej czuje się u nas, w Narodowym – mówi Englert. – On wrósł w nas, a my wrośliśmy w niego. Będziemy grać jego „Dziady" i „Ślub", jak długo się da.
Nekrošius urodził się w 1952 r. na Żmudzi. Rodzice chcieli, by był inżynierem, i wychowywali go bez kontaktu ze sztuką i mediami. Aktorem został, uciekając przed poborem do Armii Czerwonej.
W 1978 r. ukończył wydział reżyserii w prestiżowym moskiewskim instytucie GITIS. W 1980 r. został dyrektorem Teatru Młodzieżowego i uczynił z niego centrum życia kulturalnego Wilna.