„Śnieg" Orhana Pamuka: Zadziwiająca śmierć demokracji

Reżyser Bartosz Szydłowski o bardzo aktualnym „Śniegu" noblisty Orhana Pamuka. Premiera na Solidarity of Arts.

Aktualizacja: 23.08.2021 19:41 Publikacja: 23.08.2021 18:09

Premiera „Śniegu” odbędzie się 29 sierpnia na zakończenie festiwalu Solidarity of Arts w Gdańsku

Premiera „Śniegu” odbędzie się 29 sierpnia na zakończenie festiwalu Solidarity of Arts w Gdańsku

Foto: materiały prasowe

W „Śniegu", choć opisana jest Turcja, wiele okoliczności przypomina obecną Polskę i Polaków, którzy jak główny bohater metaforycznie wracają z Zachodu na Wschód. Książka intrygowała pana dawniej. Teraz przyszedł czas na premierę?

Ona opowiada o skrajnych napięciach politycznych, lękach prowadzących do przemocy, zagrożeniu fundamentalizmem, o miejscu, gdzie Boga nie ma, chociaż ciągle się o nim mówi. Polska stała się krajem takich napięć, ale nie jest to dla nas najważniejszy trop. Nas w książce fascynowało to, że w tej polaryzacji brakuje miejsca na wrażliwość: zatykają się kanały komunikacji emocjonalnej i absolutnie wszystko zostaje zinstrumentalizowane. To apokaliptyczny obraz jałowej ziemi.

Główny bohater Ka (Szymon Czacki) nieoficjalnie prowadzi śledztwo dziennikarskie dotyczące rzekomych samobójstw młodych kobiet. Fala zakazów też idzie ze Wschodu. Czeka nas jakaś forma szariatu pod nazwą cnót niewieścich?

Nie wierzę w rewolucję czynioną przez mizoginów. Wierzę w siłę i niezależność polskich kobiet. Zastanawia mnie coś innego. Jak bardzo trudno poczuć jest realne zagrożenie. Utrata wolności, w różnych jej przejawach, jawi się ludziom jako abstrakcja. A przecież to proces infekowania fundamentalnych relacji. To narastający brak zaufania, blokada w wyrażaniu emocji, rak na społecznej duszy. Zaczyna się od łamania konstytucji, prześladowania mniejszości, a kończy na emocjonalnym niedorozwoju całego społeczeństwa.

Bohater Pamuka zostaje wciągnięty w sieć intryg konstruowanych przez wojskowych, nacjonalistów, fanatyków religijnych i terrorystów. Taka sieć w Polsce jest możliwa, czy to tylko widmo medialne?

Wydaje mi się, że wielu z nas nie potrafi się odnaleźć w nowym paradygmacie społecznych relacji, gdzie wszystko można unurzać w błocie, nie ma świętości, nie ma autorytetów. Pozostaje naga walka o władzę, plemienna zemsta, której wszystko jest podporządkowane. Mówiąc metaforycznie, całej Europie reprezentującej wartości demokratyczne grozi zaskakująca śmierć, zatrzymująca ją w grymasie zdziwienia i niedowierzania.

W „Śniegu" jest znakomita scena teatralna. Zamierza pan skorzystać z efektu teatru w teatrze?

Pracuję ze wspaniałą Dominiką Knapik, która jak nikt inny potrafi „teatralne pułapki na myszy" budować na scenie, wspomnę choćby naszego „Hamleta", więc teatr w teatrze będzie jedną z klamr spektaklu. Ponadto, cały świat naszego spektaklu jest steatralizowany, z nadaną przez Dominikę formą, która uniwersalizuje opowieść. Nie interesuje nas odtwarzanie realiów tureckich.

Mamy też fake newsy, tworzone przez lokalne media, na zlecenie służb specjalnych i polityków.

Gazeta „Przygraniczny Kars" reprezentuje nowoczesne dziennikarstwo, jak mówi redaktor naczelny Serdar (Dominik Stroka), czyli drukuje to, co ma lub powinno się wydarzyć... A zatem to rodzaj fatum, za którym podążają bohaterowie. Fake news staje się przeznaczeniem. Śmieszno-straszna perspektywa.

Pana też fake newsami szkalowano, posądzając o defraudacje, a Małgorzatę Szydłowską, współzałożycielkę Łaźni Nowej, przedstawiając jako żonę, która obłowiła się przy mężu dyrektorze. Konsekwencją była utrata dyrekcji stworzonego przez was teatru, choć proces się wtedy nie zakończył...

Przerażający jest mechanizm, gdy tzw. sygnalista donosi radnemu PiS, który rozpętuje burzę medialną pełną pomówień, co skutkuje z dnia na dzień przekreśleniem ponad 20-letniej pracy na rzecz Krakowa. Gdyby nie pan prezydent Jacek Majchrowski wyrzucono by mnie bez żenady na bruk. Załatwiono mnie na wszelki wypadek, to jest w czystej postaci banalność zła. Przyjmuje się patologie jako normalność, bezrefleksyjnie i nieodpowiedzialnie. Nie chodzi przecież już o mnie, ale o cały ciężko wypracowany etos instytucji, dobro publiczne, jakie robiliśmy, znalazło się w cieniu podłych oskarżeń. Pod kłamliwym pretekstem dbałości o finanse publiczne próbowano dokonać anihilacji budującej opowieści o małżeństwie artystów, które z pasją i oddaniem, wbrew wszelkim przeciwnościom, stworzyło miejsce kultury, dające ludziom wsparcie, nadzieję, a przede wszystkim pokazujące, że pracowitość i konsekwencja przynoszą pozytywne efekty.

Pana żona – scenografka – znana jest w środowisku. Ktoś stanął w obronie kobiety-artystki?

To kolejny przykład hipokryzji. Media na jednej stronie krzyczą o równouprawnieniu kobiet, a na następnej znaną z pracowitości współzałożycielkę teatru opisywały jako żonę dyrektora, nie wymieniając nawet z imienia i nazwiska. Tak łatwo można zafałszować rzeczywistość, byle uatrakcyjnić przekaz! Nikt się nie liczył z faktami i krzywdą ludzi. Małgorzata musiała całe swoje dossier targać do prokuratury: tomy zdjęć, projektów i recenzji, żeby udowodnić, że nie jest figurantką. Upokarzające, smutne, obrzydliwe. Ale mimo tej nagonki Małgorzata miała na tyle sił, żeby zakończyć inwestycję i zaprogramować Dom Utopii – jeden z piękniejszych obiektów kultury w Krakowie, który otwieraliśmy w tym roku.

Ostatni festiwal szekspirowski wygraliście spektaklem „Hamlet". Czy po uniewinnieniu was przez sąd miasto Kraków zdecydowało się na zadośćuczynienie, prezydent Majchrowski pomaga panu, dba o festiwal Boska Komedia?

Przetrwaliśmy tylko dzięki panu prezydentowi Jackowi Majchrowskiemu, zaufał nam mimo dużej presji. Z perspektywy czasu, po ostatecznym uniewinnieniu widać, jak krzywdzące było to, co się wydarzyło w roku 2017. Pan prezydent doskonale to widzi. Teatr Łaźnia Nowa jest miejską instytucją kultury i rozwija się dzięki zaufaniu władz do naszej wizji. Bez wsparcia miasta nie byłoby tylu sukcesów, nie byłoby Domu Utopii. Festiwal Boska Komedia to krakowska marka premium, więc liczę na to, że powrócimy do skali, która tak zachwycała gości ze świata i Polski. Wierzę więc, że zapaść finansowa festiwalu związana z covidem jest chwilową wyrwą w jego już niemal 15-letniej historii.

Solidarity of Arts

Festiwal odbędzie się w Gdańsku w dniach 27–29 sierpnia. Tegorocznym hasłem jest przyszłość, w trosce o którą trzeba przeciwstawić się temu, co złego przynosi teraźniejszość.

Poza „Śniegiem", koprodukcją krakowskiej Łaźni Nowej i stołecznego Studio, są w programie: przegląd filmów reżyserki oscarowego „Nomadland" Chloé Zhao („Jeździec", „Pieśni braci moich"), koncert „Centrala. Centrala nas ocali" z udziałem Tomka Lipińskiego, Tymona Tymańskiego, orkiestry Progress, koncerty „Muzyka nomadów" i Pawła Zagańczyka, a także debaty z udziałem Jacka Poniedziałka, Macieja Nowaka, prowadzone przez Magdalenę Srokę, kuratorkę festiwalu.

W „Śniegu", choć opisana jest Turcja, wiele okoliczności przypomina obecną Polskę i Polaków, którzy jak główny bohater metaforycznie wracają z Zachodu na Wschód. Książka intrygowała pana dawniej. Teraz przyszedł czas na premierę?

Ona opowiada o skrajnych napięciach politycznych, lękach prowadzących do przemocy, zagrożeniu fundamentalizmem, o miejscu, gdzie Boga nie ma, chociaż ciągle się o nim mówi. Polska stała się krajem takich napięć, ale nie jest to dla nas najważniejszy trop. Nas w książce fascynowało to, że w tej polaryzacji brakuje miejsca na wrażliwość: zatykają się kanały komunikacji emocjonalnej i absolutnie wszystko zostaje zinstrumentalizowane. To apokaliptyczny obraz jałowej ziemi.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Teatr
Kamienica świętuje 15. urodziny!
Teatr
„Wyprawy pana Broučka”: Czech, który wypił za dużo piwa
Teatr
Nie żyje Alicja Pawlicka. Aktorka miała 90 lat
Teatr
Łódź teatralną stolicą Polski. Wkrótce Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych
Teatr
Premiera „Schronu przeciwczasowego”. Teatr nie jest telenowelą