Nowe spektakle i stare rygory

„Solaris", „Dyzma", „Bracia Karamazow" i historia spalonej na stosie – to premiery teatrów od piątku do niedzieli.

Aktualizacja: 18.06.2020 21:00 Publikacja: 18.06.2020 19:06

„I tak nikt mi nie uwierzy" Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina w Gnieźnie

„I tak nikt mi nie uwierzy" Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina w Gnieźnie

Foto: materiały prasowe

Wydarzenia weekendu to także spektakle, które nie doczekały się pierwszego pokazu z powodu zakazu gry, gdy twórcy mieli ledwie kilka dni do zakończenia pracy. Próby przerwano, a wznowione je w nowym reżimie sanitarnym.

W Teatrze im. Fredry w Gnieźnie, który coraz mocniej zaznacza swoją obecność ma teatralnej mapie, jeden z najważniejszych duetów – pisarka Jolanta Janiczak i reżyser Wiktor Rubin, autorzy m.in. głośnej i nagradzanej „Carycy Katarzyny" – zaprezentuje „I tak nikt mi nie uwierzy". Spektakl jest inspirowany losami Barbary Zdunk, uznanej za ostatnią kobietę w historii Europy spaloną na stosie.

Urodziła się w 1769 r. w Reszlu, gdzie została stracona w 1811 r. Jej historia, rozgrywająca się m.in. w czasie wojen napoleońskich, była niezwykle burzliwa. Opuściła dom, mając dziewięć lat. Pracowała, ale też próbowała się wiązać z żołnierzami, co było powodem jej licznych kłopotów. W 1807 r. miała, kierując się rzekomo zemstą na młodszym kochanku, spowodować pożar. Problem w tym, że oskarżono ją o wywołanie pożaru... z pomocą czarów. Niewykluczone, że winni byli polscy żołnierze z armii Napoleona. Ostatecznie król Fryderyk Willhelm III zatwierdził wyrok śmierci na stosie.

Historia Zdunk służy twórcom do pokazania, jak podważana była wiarygodność kobiet w czasach procesów o czary i jak dziś bywa lekceważona w sprawach dotyczących gwałtów i seksualnych nadużyć. Strzępy informacji dotyczące Barbary Zdunk układają się w okrutny obraz, z którego wynika, że kara spotkała nie oprawców, lecz ich ofiarę. Przez cztery lata przed egzekucją strażnicy stręczyli oskarżoną kobietę wszystkim chętnym obywatelom miasta. W więzieniu kobieta urodziła dwoje dzieci. Im więcej spotykało ją krzywd, tym bardziej dostosowywała się do obrazu kobiety-podpalaczki, uwodzącej mężczyzn, a także dzieciobójczyni.

Spektakl w sali, która może zmieścić 270 osób, będzie oglądało 90 widzów, każdy będzie bowiem oddzielony od kolejnego dwoma fotelami.

W krakowskim Teatrze Ludowym Marcin Zwierzchowski pokaże „Solaris" Stanisława Lema. Adaptacja opowiada o ucieczce z rzeczywistości, w jakiej nie da się już wytrzymać – w przestrzeń o nieokreślonej specyfice, która może oferować powtórkę wcześniejszych dramatów lub czyściec. Albo wyzwolenie. Trzeba jednak umieć zaryzykować. Wszak życie jest tylko jedno.

Reżyser zaprojektował przestrzeń spektaklu przed pandemią z widownią na scenie. Miała pomieścić sto osób. Bliskość aktorów wymusza usuniecie jednego rzędu. Spektakl obejrzy 36 osób.

Teatr im. Horzycy w Toruniu pokaże „Karierę Nikodema Dyzmy" Mostowicza w reżyserii Piotra Ratajczaka. Spektakl promowany jest sloganem „I ty możesz zostać prezydentem". Główny bohater to pozbawiony szczególnych talentów człowiek znikąd, który wyrusza do Warszawy w poszukiwaniu pracy. Lawina przypadków i cwaniactwo Dyzmy sprawiają, że zaczyna piąć się coraz wyżej po szczeblach kariery politycznej. Zachwycone nim społeczeństwo ignoruje jego kompletny brak kompetencji. Twórcy stawiają pytanie, czy dziś żyjemy w czasach opanowanych przez Dyzmów? Przed pandemią teatr mieścił 340 osób. Teraz spektakl obejrzy 80 osób. Na parterze wymontowano co drugi rząd, a osoby, które mieszkają w jednym gospodarstwie domowym, mogą zajmować loże. Każda sąsiednia jest jednak wolna. Dyrekcja prosi o przyjście 30 minut przed rozpoczęciem. Konieczne jest wypełnienie oświadczenia.

W Tarnowie odbędzie się premiera „Braci Karamazow" Dostojewskiego w reżyserii Marty Streker. Reżyserka skupiła się na relacjach ojciec–syn. Każdy z trzech braci jest jednocześnie kopią ojca i jego zaprzeczeniem. W sali kameralnej spektakl będzie grany dla 35 osób. W dużej sali mieszczącej 290 osób gra się dla połowy widowni.

Na kolejny weekend zapowiedziany jest pokaz „Nad Niemnem" Jędrzeja Piaskowskiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie, jednym z najlepszych. W środę odbył się konkurs na dyrektora sceny, do którego przystąpiła m.in. obecna szefowa Dorota Ignatjew, powszechnie uważana za autorkę sukcesów teatru w Sosnowcu i Lublinie właśnie. Reprezentanci resortu kultury oraz marszałka województwa lubelskiego uznali jednak, że żaden z kandydatów nie zasłużył na ich poparcie. Konkurs jest nierozstrzygnięty. We wtorek zapadnie decyzja, czy odbędzie się drugi, czy też wybrana zostanie droga nominacji.

Wydarzenia weekendu to także spektakle, które nie doczekały się pierwszego pokazu z powodu zakazu gry, gdy twórcy mieli ledwie kilka dni do zakończenia pracy. Próby przerwano, a wznowione je w nowym reżimie sanitarnym.

W Teatrze im. Fredry w Gnieźnie, który coraz mocniej zaznacza swoją obecność ma teatralnej mapie, jeden z najważniejszych duetów – pisarka Jolanta Janiczak i reżyser Wiktor Rubin, autorzy m.in. głośnej i nagradzanej „Carycy Katarzyny" – zaprezentuje „I tak nikt mi nie uwierzy". Spektakl jest inspirowany losami Barbary Zdunk, uznanej za ostatnią kobietę w historii Europy spaloną na stosie.

Pozostało 86% artykułu
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę