Ta instytucja działa nawet krócej niż rok. Narodziła się w środku zeszłorocznego lata, gdy nie udało się rozwiązać konfliktu związanego z funkcjonowaniem Warszawskiej Opery Kameralnej, a większość jej pracowników została bez pracy. Nikt wtedy się nie spodziewał, że nowy twór, powołany decyzją ministra Piotra Glińskiego i bez własnej sceny, tak szybko i efektywnie zaistnieje w życiu kulturalnym nie tylko Warszawy.
Pierwszy rok Polskiej Opery Kameralnej to przecież ponad 70 różnych wydarzeń – pięć premier w gościnnym wnętrzu Teatru Królewskiego w warszawskich Łazienkach, liczne koncerty z muzyką polską od tej najstarszej po Krzysztofa Pendereckiego i Włodka Pawlika. To również podróże po kraju, bo ten teatr, jak podkreśla jego dyrektor Ryszard Peryt, chce pełnić służbę w drodze, docierając do różnych miejsc w Polsce. Równie istotny jest fakt, że wszystkie działania cechuje spójność programowa i artystyczna.
Teraz jednak przychodzi czas festiwalu, „czas żniw i świętowania” (to również cytat z Ryszarda Peryta. Od 5 do 27 lipca Polska Opera Królewska przypomni wszystkie swoje spektakle. Doda do nich wieczory z liryką polską (Chopin, Paderewski, Szymanowski) w łazienkowskim Pałacu na Wodzie, oratorium Włodka Pawlika „Pieśń o Bogu ukrytym” w bazylice św. Krzyża oraz koncert renesansowych pieśni Szymona Klonowica w kościele św. Anny.
Festiwal będzie nie tylko czasem podsumowań, ale i nowości. Rozpocznie się premierą arcydzieła Mozarta „Don Giovanni”. Reżyseruje Ryszard Peryt, kierownictwo muzyczne sprawuje Łukasz Borowicz, w obsadzie jest wiele znakomitych nazwisk. Don Giovannim będą na zmianę Robert Gierlach i Marcin Bronikowski, wystąpią także m.in. Olga Pasiecznik, Marta Boberska, Andrzej Klimczak czy Wojciech Gierlach.
Na finał szykowane jest widowisko „Thamos” w amfiteatrze Łazienek . Ryszard Peryt wykorzystał w tej inscenizacji muzykę teatralną i wolnomularską Mozarta. „Thamosem” rozpoczynał w 1991 r. historię Festiwali Mozartowskich Warszawskiej Opery Kameralnej, teraz inauguruje święto nowego teatru.