Wywiad-rzeka z Wilhelmem Sasnalem

Dzięki temu wywiadowi rzece wszyscy zainteresowani sztuką Wilhelma Sasnala dowiedzą się nie tylko, co on maluje i filmuje, ale i co myśli.

Publikacja: 17.05.2017 19:16

Wilhelm Sasnal

Wilhelm Sasnal

Foto: Wikimedia Commons/domena publiczna

45-letni Wilhelm Sasnal sumuje dotychczasowe życie opowiadając o kolejnych jego etapach Jakubowi Banasiakowi. Na pytanie: „jak się czuje z połową piątego krzyżyka na karku?", odpowiada więc: „Czuję, że niczego nie muszę i mogę wszystko. To bardzo komfortowy stan. (..) Ważne, żeby nie uwierzyć za bardzo w świat sztuki, ten cały art world, instytucje, targi. Najważniejsze jest samo malowanie. Nie na wystawy, tylko dla siebie".

Deklaruje przy tej okazji: „Nie chciałbym być hipsterem malarstwa". Nestorem też raczej nie jest, choć Jakub Banasiak traktuje go jak wzorzec z Sevres. 200 stron rozmowy sprawiają wrażenie spisanych wprost z taśmy jak 10 przykazań, których się nie redaguje. A czytelnik ma sposobność przyswoić nie tylko obfitą liczbę kolokwializmów - mówiąc eufemistycznie, ale i wiele błędów języków, z których „niemniej jednak" wysuwa się na prowadzenie.

Próbkę stylu daje też zagajenie-pytanie: „A czy popularność przełożyła się na twoje miejsce w kulturze polskiej? Chodzi mi o mainstream, o pozycję, jaką zajmują niektórzy pisarze, reżyserzy, aktorzy, muzycy. O pozycję autorytetów".

By dać jednak satysfakcję ciekawym Wilhelma Sasnala, kilka szczegółów z tej rozmowy - rzeki przywołam. Na początku kariery jego obraz „Samoloty" został sprzedany w domu aukcyjnym Christie's za 396 tys. dolarów, co było ówczesnym rekordem cen współczesnego malarstwa polskiego.

„Samoloty osiągnęły absurdalnie wysoką cenę, ale pamiętaj, że to był rodzaj spekulacji" - komentuje artysta. Mówi też, że znalezienie się w kolekcjach muzealnych jest ważniejsze niż prywatnych. „Wiążą się z o wiele większym prestiżem. To wisienka na torcie. Zakupy do ważnych kolekcji ugruntowują pozycję rynkową, stanowią rodzaj potwierdzenia dla kolekcjonerów".

Sasnal nie ma zahamowań, by rzeczy nazywać po imieniu i wymienia personalia najgorszego jego zdaniem malarza świata (ja jednak je zmilczę) Ceni Dwurnika, za najwybitniejszego żyjącego malarza uważa Richtera. Jeśli chodzi o malarstwo nieboszczyków, preferuje nowożytne malarstwo północnej Europy. „Jest w nim chłód i dyscyplina, co bardzo mi odpowiada, ale przede wszystkim zwięzłość" - wyjaśnia.

O grupie Ładnie, z którą był utożsamiany na początku kariery, mówi, że to „pieprzona legenda, bo kiedy próbowaliśmy funkcjonować indywidualnie, każdy od razu tę legendę przywoływał. Kojarzenie mnie z Grupą Ładnie traktowałem jako stygmat, a nie reklamę, mierziło mnie to". Odsłania też z wdziękiem pryncypia istnienia grupy: „Grupa Ładnie była o wiele bardziej alkoholowa niż choćby Raster, który próbował nas jakoś okiełznać. Ich zabawy były bardziej intelektualne, a my szliśmy w chamstwo".

Sasnal uważa, że rynek sztuki w Polsce jest statyczny: „Jest tylko kilkoro rodzimych kolekcjonerów, którzy kupują moje prace". Ich ceny w Polsce nie są niższe niż w galeriach zachodnich: „nigdy nie byłem tańszym artystą ze Wschodu". Czytelnicy dowiedzą się też, że „wycena obrazu to dość złożony proces" i że zależy od aktualnej pozycji artysty, a także od rozmiaru płótna.

Sasnal wyznaje rozbrajająco: „Na rynku sztuki jest się hot bardzo krótko, ogień jest wtedy mocny, ale pali się szybko, jak słoma. Ja już nie jestem hot, a byłem jeszcze 10 lat temu".

Przyznaje, że bardziej się wzrusza słuchając muzyki niż oglądając malarstwo. Wszechidolem polskiej sceny muzycznej jest dla niego Robert Brylewski.

O filmach, które kręci ze swoją żoną Anką opowiada: „one mają wypełniać pewną lukę - być takimi filmami, jakich my sami nie możemy obejrzeć w polskich kinach, bo ich tam po prostu nie ma". Wspomina rozczarowanie ze spotkania ze studentami i profesorami montażu w łódzkiej filmówce: „To było żenujące doświadczenie - zostaliśmy po prostu rozjechani, bynajmniej nie w merytoryczny sposób". Przyznaje, że profesjonalni reżyserzy raczej nie znają jego filmów, ale - Skolimowskiemu się podobają, a Wajda wyraził dla nich ponoć aprobatę mówiąc po projekcji: „że moje obrazy są znacznie ciekawsze, film natomiast traktuję jako zabawę".

W komputerze ma folder „Do pracy" z mnóstwem zdjęć, które stanowią zaczyn obrazów i ujawnia: „zawsze muszę mieć konkretny powód do namalowania obrazu". Przemalowuje swoje obrazy: „To jest świetne, że mogę zweryfikować jakość obrazu po dwóch, pięciu, dziesięciu latach".

Ciekawe, ile z tej opowieści powtórzyłby Sasnal za 40 lat. O ile ktoś jeszcze będzie chciał z nim taką rozmowę przeprowadzić...

45-letni Wilhelm Sasnal sumuje dotychczasowe życie opowiadając o kolejnych jego etapach Jakubowi Banasiakowi. Na pytanie: „jak się czuje z połową piątego krzyżyka na karku?", odpowiada więc: „Czuję, że niczego nie muszę i mogę wszystko. To bardzo komfortowy stan. (..) Ważne, żeby nie uwierzyć za bardzo w świat sztuki, ten cały art world, instytucje, targi. Najważniejsze jest samo malowanie. Nie na wystawy, tylko dla siebie".

Deklaruje przy tej okazji: „Nie chciałbym być hipsterem malarstwa". Nestorem też raczej nie jest, choć Jakub Banasiak traktuje go jak wzorzec z Sevres. 200 stron rozmowy sprawiają wrażenie spisanych wprost z taśmy jak 10 przykazań, których się nie redaguje. A czytelnik ma sposobność przyswoić nie tylko obfitą liczbę kolokwializmów - mówiąc eufemistycznie, ale i wiele błędów języków, z których „niemniej jednak" wysuwa się na prowadzenie.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce