W środę pełnomocnik białoruskiego rządu ds. religii i narodowości Leonid Hulaka nie zgodził się na przedłużenie pobytu trzech polskich księży. Zgodnie z jego decyzją Białoruś mieli opuścić proboszczowie parafii św. Michała Archanioła w Iwieńcu ks. Lech Bachanek (OFM), św. Kazimierza w Mohylewie ks. Roman Szulc (OP) oraz Najświętszego Serca Jezusa w Kalodziszczach ks. Jerzy Katowski (OMI).
Wszyscy są obywatelami Polski i dlatego co pół roku ubiegali się o pozwolenie na swoją działalność. Zezwolenia tego nie otrzymali nawet po interwencji arcybiskupa Tadeusza Kondrusiewicza, który specjalnie udał się na spotkanie z Hulaką. Urząd pełnomocnika sprawuje on od 2006 roku i od tamtego czasu wydalił z Białorusi dziesiątki polskich duchownych. Tym razem się jednak nie udało.
– Decyzja została przemyślana ponownie i polscy księża zostają na Białorusi – mówi „Rz" rzecznik Konferencji Episkopatu Białorusi ks. Jury Sańko.
Mobilizacja katolików
Wiele wskazuje na to, że Hulaka nie zmienił swojej decyzji samodzielnie. Nie spodziewał się też tego, że arcybiskup roześle informacje o wydaleniu polskich księży po wszystkich katolickich parafiach Białorusi. – Z wielkim smutkiem muszę poinformować, że nie dowiedzieliśmy się o konkretnych przyczynach takiej decyzji i usłyszeliśmy stanowczą odmowę możliwości ich dalszego służenia na Białorusi. Ci duchowni długo i bardzo skutecznie służyli białoruskim wiernym – budowali i remontowali kościoły, zajmowali się chrześcijańskim wychowaniem dzieci i młodzieży – czytamy w oświadczeniu abp. Kondrusiewicza, które miało być odczytane w najbliższą niedzielę w każdym kościele na Białorusi.
– Znów Kościół znajduje się w trudnej sytuacji i pomóc wyjść z niej mogą nowe powołania – apelował arcybiskup.