Korespondencja z Brukseli
– Nie damy się wciągnąć w wyścig zbrojeń, ale musimy zapewnić bezpieczeństwo naszym krajom – powiedział Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO. W środę na dwudniowe spotkanie zjechali do Brukseli ministrowie obrony 28 państw członkowskich sojuszu. Najważniejszą decyzją jest zwiększenie liczebności sił szybkiego reagowania.
– Będą one liczyły 40 tysięcy żołnierzy. To znaczący wzrost w porównaniu z obecnymi 13 tysiącami – mówił szef NATO. Siły szybkiego reagowania składają się z jednostek wojskowych zgłaszanych rotacyjnie przez państwa członkowskie. W danym okresie czuwają one nad bezpieczeństwem państw NATO gotowe do akcji w ciągu 30 dni.
Elitarnym elementem sił szybkiego reagowania, gotowym do akcji w trybie natychmiastowym, jest licząca 5 tys. żołnierzy tzw. szpica, której elementy są w Polsce, na Litwie, Łotwie, w Estonii, Bułgarii i Rumunii. Ta szpica też ma być wzmocniona o nieistniejące dziś komponenty: morski, powietrzny i sił specjalnych. NATO ma także przygotować lepszy system ekspediowania sił szybkiego reagowania od momentu podjęcia politycznej decyzji.
Sojusz północnoatlantycki jest coraz bardziej zaniepokojony agresywnymi zachowaniami Rosji. Chodzi nie tylko o jej inwazję na Ukrainę, ale także o coraz częstsze przypadki naruszania przestrzeni powietrznej i morskiej państw NATO. W ostatnim czasie również przez bombowce strategiczne z głowicami jądrowymi na pokładzie. – To potrząsanie nuklearną szabelką przez Rosję jest jedną z przyczyn, dla których NATO musi zwiększyć gotowość swoich sił, ich przygotowanie i wojskową obecność we wschodniej części sojuszu. To obejmuje więcej okrętów na morzu, samolotów w powietrzu i wojsk na ziemi na zasadzie rotacyjnej – powiedział Stoltenberg. Zdaniem polskiego ministra obrony Tomasza Siemoniaka NATO ma w swoich szeregach państwa dysponujące bronią jądrową i nie obawia się szantażu Rosji.
Odpowiedzią na rosyjskie groźby jest też decyzja USA o rozmieszczeniu ciężkiego sprzętu w naszym regionie, który ma być do dyspozycji stacjonujących tu rotacyjnie amerykańskich żołnierzy. Zamiar ten potwierdził amerykański sekretarz obrony Ashton Carter, który przed przyjazdem do Brukseli odwiedził Tallin. Ogłosił tam szczegóły planu, który obejmuje 250 czołgów, wozów bojowych i dział samobieżnych oraz 900 sztuk samochodów i innego sprzętu wojskowego.
– Amerykańskie siły rotacyjne muszą szybciej i łatwiej uczestniczyć w ćwiczeniach wojskowych w Europie. To pozwoli nam zwiększyć ilość takich ćwiczeń – powiedział Carter.