Węgry wychodzą z cienia Polski. Grożą im sankcje

Parlament Europejski chce uruchomienia procedury sankcji wobec Węgier za naruszanie wartości podstawowych.

Aktualizacja: 18.05.2017 14:28 Publikacja: 17.05.2017 20:48

Premier Węgier Viktor Orban

Premier Węgier Viktor Orban

Foto: AFP

Groźba jest poważniejsza niż ta pod adresem Polski.

Eurodeputowani przegłosowali w środę rezolucję, która otwiera drogę do uruchomienia w sprawie Węgier artykułu 7 unijnego traktatu. To zapis dobrze już znany w Polsce i uważany za broń atomową, czyli taką, która trzyma się w zanadrzu, żeby straszyć, a nie żeby używać.

Według niego Rada Europejska, czyli przywódcy państw członkowskich, bada, czy w danym kraju nie są łamane unijne wartości, takie jak poszanowanie godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowanie praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Jeśli dochodzi do wniosku, że ma to miejsce, to wtedy może przegłosować sankcje. Nigdy ten artykuł nie został aktywowany. Nawet w wypadku Polski, wobec której Komisja Europejska prowadzi od stycznia 2016 roku procedurę o naruszenie praworządności. Sama Komisja uznała, że na razie nie będzie występować z takim wnioskiem do Rady.

W przypadku Węgier Komisja w ogóle nie prowadzi wspomnianej procedury, ale ma inne zastrzeżenia (które podzielają eurodeputowani) wobec nowego prawa azylowego, planu zamknięcia Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego czy ograniczenia działalności organizacji pozarządowych. Jednak o postawienie sprawy na Radzie Europejskiej i rozważenie sankcji wcale nie musi występować Komisja. Może to też zrobić Parlament lub jedna trzecia państw członkowskich. I eurodeputowani właśnie ze swojego prawa skorzystali. – Rozwój sytuacji na Węgrzech doprowadził do poważnego obniżenia standardów państwa prawa, demokracji i praw podstawowych, co stanowi dla Unii test zdolności obrony własnych fundamentalnych wartości – brzmi fragment przyjętego dokumentu.

Poza zarzutami stawianymi wcześniej przez samą KE eurodeputowani wzywają także Komisję do ściślejszego monitorowania wykorzystania unijnych funduszy na Węgrzech. Chodzi zapewne o doniesienia medialne o projektach współfinansowanych przez UE, na których dorabia się rodzina premiera Orbána.

Na razie eurodeputowani zobligowali parlamentarną Komisję Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych do przygotowania formalnego wniosku w tej sprawie, który będzie przegłosowany na sesji plenarnej. Do jego przyjęcia potrzebne będą dwie trzecie głosów. Dla zainicjowania całego procesu w czwartek aż takiej większości nie było, ale przez najbliższe tygodnie wiele się może wydarzyć. W ostatecznym głosowaniu kluczowe będzie zachowanie chadeków, czyli rodziny, do której należy węgierski Fidesz, i która broni go od lat.

Oficjalnie Europejska Partia Ludowa nie poparła wniosku parlamentarnej większości, ale w jej łonie były głębokie podziały i ostatecznie dyscypliny partyjnej nie zarządzono. Większość broniła Węgier, ale 60 osób, w tym prawie cała PO, z wyjątkiem Bogdana Wenty, zagłosowała za ich ukaraniem. Europosłowie PSL i wspomniany Wenta wstrzymali się od głosu. – Nie wykluczamy zastosowania artykułu 7 wobec Węgier, ale procedura powinna być poważna i węgierski rząd musi mieć szansę na ustosunkowanie się do zarzutów – napisał na Twitterze Manfred Weber, niemiecki chadek, szef EPL. Wezwał Węgry do zmiany prawa o wyższych uczelniach zgodnie z rekomendacjami Komisji, tak aby Uniwersytet finansowany przez George'a Sorosa mógł działać bez przeszkód. Webera krytykował lider socjalistów Gianni Pittella, ale wyraził w końcu radość, że dzięki grupie „odważnych" eurodpeutowanych EPL rezolucja została przegłosowana.

Przez ostatnie kilkanaście miesięcy Viktor Orbán chował się w cieniu Polski. Owszem pamiętano mu ataki na wymiar sprawiedliwości czy na niezależność mediów, ale zawsze w dialogu z Komisją szedł na drobne ustępstwa, które pozwalały mu uniknąć frontalnej krytyki.

Przyjął inną strategię niż Jarosław Kaczyński, który wolał iść na zwarcie i w żadnym punkcie nie ustąpił Komisji w sporze o Trybunał Konstytucyjny. Dodatkowo PiS należy do mniejszej frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, podczas gdy Fidesz jest członkiem największej grupy Europejskiej Partii Ludowej, co przez ostatnie lata gwarantowało mu parasol ochronny. Coraz częściej jednak jest krytykowany we własnej grupie. 

—Anna Słojewska z Brukseli

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: a.slojewska@rp.pl

Groźba jest poważniejsza niż ta pod adresem Polski.

Eurodeputowani przegłosowali w środę rezolucję, która otwiera drogę do uruchomienia w sprawie Węgier artykułu 7 unijnego traktatu. To zapis dobrze już znany w Polsce i uważany za broń atomową, czyli taką, która trzyma się w zanadrzu, żeby straszyć, a nie żeby używać.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787