Zwariowany konkurs w Seefeld: Kubacki - złoto, Stoch - srebro

Z piekła do nieba, z dołu tabeli po pierwszej serii na sam szczyt: Dawid Kubacki mistrzem świata, Kamil Stoch wicemistrzem w najbardziej nienormalnym konkursie jakie widziano na skoczni normalnej

Publikacja: 01.03.2019 17:29

Zwariowany konkurs w Seefeld: Kubacki - złoto, Stoch - srebro

Foto: AFP

Nikt tego by nie wymyślił, na Toni-Seelos-Olympiaschanze w piątkowy wieczór działy się sportowe i meterologiczne cuda. W zasadzie nie ma innego opisu niż to, że zwariowała pogoda, pogubili się w niej sędziowie, system rekompensat można było wyrzucić do kosza, zmiany belek nic dobrego nie dawały, tylko skoczkowie robili swoje licząc na szczęśliwy traf.

Los w końcu oddał Polakom to, co z początku bardzo chciał zabrać: Kubacki awansował z 27. miejsca po pierwszej serii na pierwsze, Stoch z 18. na drugie, Austriak Stefan Kraft z dziewiątego na trzecie. Zamiast sportowej złości i wielkiego rozczarowania – największa z możliwych radość z dwóch polskich medali.

Piątkowe skoki zaczęły się w deszczu, który rychło zmienił się w mokry śnieg. Niepokoje związane ze zmianą pogody miały silne uzasadnienie, dmuchawy na rozbiegu jednak poszły w ruch i konkurs zaczął się o czasie i w miarę sprawnie.

Sprawnie, nie znaczy sprawiedliwie – najpierw mocno dmuchało pod narty, po kilku chwilach równie mocno w plecy. I tak w kółko. Stefan Hula, rozpoczynający starty Polaków, skakakał w połowie stawki, nie doleciał nawet do 90 metrów i wydawało się, że stracił szansę awansu do serii finałowej. Po tej próbie jury wstrzymało zawody, chwilę debatowało, w końcu znacznie podniosło belkę.

Na Toni-Seelos-Olympiaschanze dalej wygrywał przypadek. Przez kilkanaście minut granica 95 m wydawała się bardzo odległa (prowadził skaczący wcześnie Ziga Jelar – 95,5 m), wreszcie Killian Peier wykonał niezłą próbę (98,5 m), ale Słoweńca nie wyprzedził. Zrobił to dopiero Karl Geiger (100 m). Chwilę poźniej mistrz świata z Bergisel Markus Eisenbichler skoczył tylko 91 m i ledwie awansował do drugiej serii.

Przegrali z podmuchami w plecy Timi Zajc i Johann Andre Forfang (słaba próba Norwega jednak oznaczała awans Huli), polski niepokój jednak rósł, gdyż kolejni świetni skoczkowie nie byli w stanie dolecieć do zielonej linii. Gdy Dawid Kubacki rozpoczął próby ostatniej piątki, było widać, że również wylosował pogodę źle – 93 m. Piotr Żyła jeszcze gorzej (90,5), Stefan Kraft jakoś poleciał 93,5 m, ale przy skoku Kamila Stocha wskaźniki pokazywały już ponad metr na sekundę w plecy.

Polak robił, co mógł, walczył, lecz wywalczył tylko 91,5 m. Los uśmiechnął się za to kilkanaście sekund później do Ryoyu Kobayashiego – 101 m, nadłuższy skok, prowadzenie lidera PŚ przed Geigerem i Jelarem. Warto było skakać na początku – w pierwszej dziesiątce znalazł się rzadki gość, z nr 3 – Czech Filip Sakala. Stefan Horngacher chodził nerwowo po stanowisku trenerskim, cztery razy srożył się okrutnie, ale wyników po pierwszej serii zmienić nie mógł: Stoch – 18., Kubacki – 27., Hula – 29. i Żyła poza serią finałową, czyli 33. Dominowało poczucie krzywdy, ale nie rezygnacji.

W drugiej serii, gdy pogoda trochę się uspokoiła, Hula skoczył znacznie lepiej (100), Kubacki nadzwyczajnie – 104,5 m, Eisenbichler też nieźle, ale Polaka nie wyprzedził. Nagle można było z satysfakcją ogądać, jak kolejni skoczkowie wyraźnie przegrywali z Dawidem Kubackim (i po trosze znów z pogodą). Kamil Stoch też pokazał, co naprawdę potrafi (101,5 m), awansował tuż za kolegę i czekanie, kto wyprzedzi polską parę, zaczęło mieć coraz bardziej intensywny smak medalowej nadziei.

Wydawało się, że nieubłagana arytmetyka plus kaprys pogody spowodują, że ktoś jednak będzie lepszy. Można było przewidywać, że tacy jak Sakala lub Jelar w zderzeniu ze ścianą śniegu i podmuchami w plecy odpadną, ale przegrali także mocni: Stefan Kraft, Karl Geiger, świetni pięć dni temu Niemcy i wreszcie sam lider – seryjny zwycięzca Ryoyu Kobayashi był 14., nawet za Stefanem Hulą (12.)

To oczywiste, że taka odmiana powoduje euforię, Seefeld było biało-czerwone z racji austriackich barw, ale po chwili zrobiło się kolorowo po polsku. Warto było przeżyć tę niezwykła huśtawkę emocji, by wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego i zobaczyć sceny triumfu. Stefan Horngacher znów jest guru skoków, przygotował Polaków świetnie, o Bergisel już nikt nie pamięta.

W mistrzostwach świata w Seefeld zostało niewiele skoków do oglądania, dokładnie tyle, ile wymaga rozegranie konkursu drużyn mieszanych. Po raz pierwszy z udziałem polskiej czwórki. Trener Horngacher dołączył do Kingi Rajdy i Kamili Karpiel mistrzów: Dawida Kubackiego i Kamila Stocha, co oznacza, że chce tworzyć tę nową historię w najlepszym stylu. Pożegnanie z Toni-Seelos-Olympiaschanze nastąpi w sobotę o 16.

W piątek w mistrzostwach świata przed skoczkami walczyły męskie sztafety 4x10 km (dwa odcinki stylem klasycznym, dwa łyżwowym). Wygrali Norwegowie przed Rosją i Francją, co oznacza, że Johannes Hoesflot Klaebo ma już trzy złote medale, a jego koledzy Emil Iversen, Martin Johnsrud Sundby i Sjur Roethe po dwa. Dzięki takim jak oni Norwegia prowadzi z ogromną przewagą w klasyfikacji medalowej (9 złotych, 4 srebrne, 5 brązowych) po 16 konkurencjach. Tytuły mistrzowskie zdobyły jeszcze tylko reprezentacje Niemiec (5-2-0), Szwecji (2-2-0) i, wreszcie, Polski (1-1-0).

> MŚ w Seefeld – konkurs mężczyzn na skoczni normalnej (HS109): 1. D. Kubacki (Polska) 218,3 (93 i 104,5); 2. K. Stoch (Polska) 215,5 (91,5 i 101,5); 3. S. Kraft (Austria) 214,8 (93,5 i 101); 4. P. Aschenwald (Austria) 214,5 (91 i 103,5); 5. R. Freitag 211,3 (93,5 i 103,5); 6. S. Leyhe (obaj Niemcy) 210,6 (96,5 i 99); 7. Y. Sato (Japonia) 210,5 (91 i 102,5) i M. Eisenbichler (Niemcy) 210,5 (91 i 102,5); 9. M. Hayboeck (Austria) 208,5 (93,5 i 100); 10. K. Peier (Szwajcaria) 207,4 (98,5 i 98);...12. S. Hula 205,8 (88 i 100); 33. P. Żyła (obaj Polska) 82,1 (90,5).

Nikt tego by nie wymyślił, na Toni-Seelos-Olympiaschanze w piątkowy wieczór działy się sportowe i meterologiczne cuda. W zasadzie nie ma innego opisu niż to, że zwariowała pogoda, pogubili się w niej sędziowie, system rekompensat można było wyrzucić do kosza, zmiany belek nic dobrego nie dawały, tylko skoczkowie robili swoje licząc na szczęśliwy traf.

Los w końcu oddał Polakom to, co z początku bardzo chciał zabrać: Kubacki awansował z 27. miejsca po pierwszej serii na pierwsze, Stoch z 18. na drugie, Austriak Stefan Kraft z dziewiątego na trzecie. Zamiast sportowej złości i wielkiego rozczarowania – największa z możliwych radość z dwóch polskich medali.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Rosjanie i Białorusini na igrzyskach w Paryżu. Jak umiera olimpijski ruch oporu
Inne sporty
Rusza Grand Prix na żużlu. Bartosz Zmarzlik w pogoni za piątym złotem
Inne sporty
Polacy zaczynają mistrzostwa świata w cheerleadingu. Nadzieje są duże
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej