Bajkowa zima Japończyka trwa – duża skocznia w Val di Fiemme/Predazzo, czyli Trampolino dal Ben, okazała się równie łaskawa dla rewelacyjnego lidera PŚ i zwycięzcy 67. Turnieju Czterech Skoczni jak wszystkie inne – wygrał dziewiąty konkurs tej zimy, szósty z rzędu, widzowie znów mieli co podziwiać.
W tym konkursie jednego aktora Ryoyu Kobayashi zaczął od skoku na odległość 135 m, nikt nie był w stanie się zbliżyć do tego osiągnięcia, drugi po pierwszej serii Dawid Kubacki (forma się utrzymuje) tracił 16,4 pkt. Dobra wiadomość dla reprezentantów Polski była taka, że Kamil Stoch zajmował piąte miejsce, Piotr Żyła siódme.
Zanim Japończyk efektownie dokończył pracę w drugiej serii – cała polska trójka ponownie spisała się świetnie: Żyła obronił dobrą pozycję, Stoch znacząco się poprawił – 133,5 m w nienagannym stylu (3x19,5 pkt od sędziów, przypomniały się dobre czasy) dało mu prowadzenie aż do próby Dawida Kubackiego.
Wkrótce okazało się, że ten udany zbiorowy wysiłek dał ponownie Polakom prowadzenie w Pucharze Narodów. Niemcy, bez zdyskwalifikowanego Markusa Eisenbichlera przegrali dość wyraźnie, tracą teraz do Stocha i spółki 79 punktów.
Przed skokiem Kobayashiego tablica wyników wyglądała zatem dumnie – polska para na samej górze, ale japoński pocisk znów poleciał najdalej i najpiękniej: 136 m z obniżonej belki i z wiatrem w plecy, wyrównany rekord skoczni, można było bić brawo i myśleć cóż będzie dalej, na przykład podczas mistrzostw świata w Seefeld.