Kiedy rozum śpi, budzą się demony. Kiedy budzą się demony, rozum śpi. Słynną myśl Goi można obrócić, polska jesień jest tego najlepszym dowodem. Arogancja polityczna prezesa Prawa i Sprawiedliwości zaprowadziła nas na krawędź najpoważniejszego kryzysu społecznego ostatnich lat. Nie można mieć pewności, czy to on podyktował treść wyroku, ale bez wątpienia uruchomił mechanizm, którego to orzeczenie jest skutkiem.

Orzeczenie, które niezależnie od racji merytorycznych stało się iskrą zapalną konfrontacji politycznej, społecznej i pokoleniowej. Nie ja jeden mam intuicję, że jej skutki mogą być długofalowe. Zamiast zwrócić Polskę w stronę chrześcijańskiego dziedzictwa, mogą wyzwolić falę, która zepchnie Kościół katolicki i świat jego wartości na społeczny margines. Obrońcy życia będą wtedy najwyżej wrzaskliwym lobby, a nie realnym głosem w procesie tworzenia prawa.

Ale wracając do tego, co się dzieje na polskich ulicach, w polskiej polityce czy sferze publicznej – trzeba postawić jasną diagnozę: krajem rządzi emocja. Emocja wielu milionów ludzi. Nie da się zapanować nad tą emocją rozważaniami o interpretacjach obowiązujących norm, legislacyjnym „kombinowaniem" nad jakąś akcydensową nowelizacją bądź wykładnią, która poszerzy jedną z przesłanek aborcyjnych o elementy z tej trzeciej, unieważnionej przez Trybunał. Emocję trzeba zgasić w drodze mediacji, empatii wykazanej wobec protestujących.

Nie było jej w wystąpieniu premiera Morawieckiego, nie ma jej śladów w wulgarnych i obraźliwych komentarzach polityków prawicy wobec protestujących kobiet czy na paskach TVP Info. Mając świadomość, że konfrontuje się emocję, trzeba mieć do zaproponowania coś, czego protestujący oczekują. Co? Odpowiedź na to pytanie już zostawiam liderom prawicy. Samozwańczemu „naczelnikowi", który budował swoją wizję polityki w przekonaniu, że tworzy system sprawny jak mechanizm szwajcarskiego zegarka, a który na dłuższą metę okazał się kompletnie niesterowalny. Prezydentowi, nieobecnemu, milczącemu pierwszemu obywatelowi, który w sytuacji realnego konfliktu haniebnie chowa głowę w piasek. Premierowi, który może i ma najlepsze intencje, ale który nie umie sprostać konieczności zarządzania konfliktem.

I jeszcze słowo do opozycji. Nurt historii przyspieszył. Czemu nie stawiacie masztów i nie płyniecie nurtem tej rzeki? Czemu nie przedstawiacie interesującej intelektualnie i ważnej politycznie propozycji? Co was przeraża? Czyżby ta sama emocja? Można to zrozumieć, ale lepszych wiatrów nie będzie. Przy waszej bierności skorzystają na tym inni.