Ponad 50 tysięcy uczestników – na tyle warszawski ratusz szacował w piątek liczbę uczestników protestu w stolicy związanego z zaostrzeniem ustawy aborcyjnej. Podobne, chociaż mniej liczne protesty odbyły się w kilkudziesięciu miastach całej Polski. To pierwsza tak liczna seria demonstracji w kraju od czasów lipcowych protestów wokół reformy sądownictwa. I chociaż skala oraz intensywność była znacznie mniejsza niż wtedy, to i tak PiS jest w coraz bardziej skomplikowanej sytuacji.
„STOP" – transparenty w kształcie czerwonej dłoni z tym hasłem były popularne w trakcie piątkowego protestu. „Nie pomogą wam kordony, gdy suweren jest wkurzony" – to z kolei jeden z okrzyków skandowanych, gdy marsz podchodził przed siedzibę PiS na Nowogrodzkiej, szczelnie ochranianą przez znaczne siły policji. W tłumie ludzie w bardzo różnym wieku, kobiety i mężczyźni. Nie zabrakło czarnych parasolek, symbolu protestu z jesieni 2016 roku. Nie było za to wyraźnych akcentów partyjnych, chociaż w przemarszu uczestniczyli licznie politycy opozycji.
Hasło „STOP" odnosi się oczywiście do projektu obywatelskiego „Zatrzymaj aborcję", nad którym pracuje Sejm. Zakłada on likwidację możliwości przerywania ciąży ze względu na wady płodu. W poprzedni poniedziałek po kilkugodzinnej, pełnej emocji dyskusji projekt pozytywnie zaopiniowała Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Następny etap to prace w sejmowej Komisji Rodziny i Polityki Społecznej. Ale jej posiedzenia zostały odwołane, chociaż w planach i tak nie było rozpatrywania projektu.
W środowisku pro-life można od dawna spotkać się z opinią, że PiS gra w Sejmie na czas, a jedyne decyzje w tej sprawie w tej kadencji może podjąć ewentualnie Trybunał Konstytucyjny. Tam znajduje się od jesieni 2017 roku wniosek podpisany przez m.in. posłów PiS i Kukiz'15 w tej sprawie, autorstwa posła Bartłomieja Wróblewskiego z PiS. W listopadzie ubiegłego roku prezes TK Julia Przyłębska mówiła, że rozpoznanie tej sprawy to kwestia „miesięcy". Żadnych oficjalnych informacji w tej sprawie jednak nie ma. – Trudno sobie wyobrazić, że protesty nie powrócą, jeśli to TK, a nie Sejm zdecyduje o aborcji. Nic to PiS nie da – mówi nam polityk opozycji o możliwych scenariuszach na przyszłość.
Rośnie za to zniecierpliwienie środowisk konserwatywnych wobec partii rządzącej. „Bez dobrej zmiany" – to tytuł tekstu Małgorzaty Rutkowskiej w związanym ze środowiskiem ojca Rydzyka „Naszym Dzienniku".