Kryzys opozycji – być może największy od wyborów – wywołało jedno głosowanie w sprawie aborcji. W środę wieczorem Sejm wyrzucił do kosza projekt „Ratujmy kobiety”, liberalizujący ustawę aborcyjną. To efekt postawy opozycji. 29 posłów PO, dziesięciu posłów Nowoczesnej nie wzięło udziału w głosowaniu. Trzech polityków PO zagłosowało za odrzuceniem w pierwszym czytaniu, a Paweł Pudłowski z Nowoczesnej wstrzymał się. To wywołało reakcję łańcuchową w obydwu partiach. Tym bardziej że aż 58 posłów PiS – w tym Jarosław Kaczyński, Ryszard Terlecki i inni kluczowi politycy partii – zagłosowało za dalszymi pracami nad projektem, który w Sejmie przedstawiła Barbara Nowacka.
Zgodnie z naszymi informacjami w trakcie posiedzenia Klubu PiS padła w tym tygodniu sugestia, że projekty obywatelskie mają przechodzić przez pierwsze czytanie. Ostatecznie stało się tak tylko z projektem Kai Godek. Dyscypliny w klubie nie było. PiS nie spodziewało się jednak takich kłopotów opozycji.
Reakcja inicjatorów projektu „Ratujmy kobiety" była ostra. „Wyobraźcie sobie, że wiele z tych niegłosujących za RatujmyKobiety z .N i PO siedziało na sali. Tylko w tym głosowaniu nie wzięli udziału. Na demonstracjach prodemokratycznych, sorry, nie macie czego szukać” – napisała w nocy Barbara Nowacka, liderka Inicjatywy Polskiej. Politycy PO i Nowoczesnej nieoficjalnie w bardzo ostrych słowach komentowali decyzje swoich kolegów. Ale szkody wyrządzone opozycji są już nieodwracalne, nawet jeśli kary dla posłów okazały się dość srogie.
PO wyrzuca troje posłów
– Będzie ścięcie – rzucił na sejmowym korytarzu jeden z polityków PO przed czwartkowym posiedzeniem zarządu, na którym miała odbyć się dyskusja nad całą sytuacją. Jego członkowie wchodzili na posiedzenie – zorganizowane w czwartek wczesnym przedpołudniem – z bardzo nietęgimi minami. Po kilkunastu minutach dyskusji w sejmowej sali, tuż przy stoliku dziennikarskim rzecznik PO Jan Grabiec ogłosił decyzję: Marek Biernacki, Joanna Fabisiak i Jacek Tomczak zostali wyrzuceni z partii za głosowanie wbrew dyscyplinie. Pozostali nieobecni na głosowaniu będą tłumaczyć się przed kolegium klubu. Czekają ich – zgodnie z deklaracjami polityków Platformy – srogie kary. Decyzja zarządu była jednogłośna. A w PO dużą absencję na głosowaniu najczęściej tłumaczy się strachem posłów o konserwatywnych poglądach przed konsekwencjami w parafiach.
Trójka wyrzuconych posłów to konserwatywni politycy z wieloletnim stażem z PO. Decyzja zarządu może mieć dalekosiężne konsekwencje. – Moje dalsze polityczne losy uzależniam od tego, co stanie się z odwołaniem, które ma złożyć poseł Tomczak – powiedział „Rzeczpospolitej” konserwatywny senator PO Jan Filip Libicki. Sytuacja w partii – po niedawnych transferach samorządowców, kłopotach sondażowych i zaskakującej dla wielu polityków opozycji głębokiej rekonstrukcji rządu – była i tak bardzo napięta. Po środowym głosowaniu i wyrzuceniu trójki posłów w PO nastroje są jeszcze gorsze.