Robotnicy remontowali biura jubilerskiej firmy „J Birnbach Inc" położone przy nowojorskiej Piątej Alei. Właściciel powiedział, że przechowywał brylanty w trzech drewnianych, niczym nie zabezpieczonych pudełkach. Zaglądał do nich rzadko, bowiem mało klientów było zainteresowanych tak drogimi brylantami..

W trakcie remontu robotnicy przenosili meble i znaleźli niepozorne pudełka, które powypadały z jakiejś szuflady. Nie zastanawiając się wiele wyrzucili je do śmietnika, bo im przeszkadzały.

Ale brylanty nie spoczęły spokojnie w śmieciach, ponieważ pudełka w śmietniku zauważył jeden z ochraniarzy budynku Wilfred Martinez. Gdy, jak mu się wydawało, nikt nie widzi, wyjął je, poszedł z nimi do służbowej łazienki, przesypał do jednego woreczka i wyruszył w miasto handlować nimi.

Daleko nie musiał iść, gdyż budynek znajduje się w środku „dzielnicy jubilerów" Nowego Jorku.

Tyle, że kamery ochrony nagrały ochroniarza i w rezultacie policja go aresztowała. Okazało się jednak, że zdążył już sprzedać część kamieni innemu jubilerowi, wynajmującemu biura w tym samym budynku. Diamenty warte ok. 5 mln dolarów odstąpił za 68 tys. „Okazyjna cena" – podsumował okradziony Jonathan Birnbach.