„Chcę, by w naszym kraju przywrócono karę główną za zbrodnie przeciw dzieciom i innym niesamodzielnym, terroryzm, zdradę i korupcję w rozmiarach zagrażających państwu – co jest równoznaczne ze zdradą" – napisał wnuk byłego szefa rosyjskiego wywiadu i byłego premiera Jewgienij Primakow.
Wnuk jest deputowanym putinowskiej Jednej Rosji reprezentującym w parlamencie Saratów. Tam właśnie 9 października zaginęła dziewięcioletnia Liza Kisielowa. Przez ponad dobę szukały jej tysiące osób. Gdy w końcu odnaleziono ciało zamordowanej dziewczynki, tłum omal nie spalił policyjnego samochodu, podejrzewając, że przewozi sprawcę. Z trudem powstrzymano też marsz na siedzibę policji z żądaniem wydania mordercy. Okazał się nim 35-leni mieszkaniec Saratowa, karany wcześniej za kradzieże i gwałty.
– We wszystkich krajach, a u nas szczególnie, następują społeczne erupcje z powodu przestępstw wobec dzieci. Lizy szukało prawie całe miasto, zwoływano się SMS-ami i poprzez sieci społecznościowe – mówi „Rzeczpospolitej" moskiewski politolog Aleksiej Makarkin.
Część polityków wystąpiła z żądaniem przywrócenia kary śmierci. Moratorium na jej wykonanie nałożono w Rosji w 1996 roku, gdy była przyjmowana do Rady Europy. Zamiast kary głównej obecnie orzekane jest dożywocie. Złożenie w parlamencie odpowiedniego projektu ustawy już zapowiedziało jedno z ugrupowań „kieszonkowej opozycji" Sprawiedliwa Rosja. W 2015 roku przedstawiło ono taki projekt, domagając się kary śmierci za terroryzm, ale Duma go odrzuciła.
– Po wprowadzeniu moratorium nastąpił w Rosji wybuch przestępczości, ta kara działała odstraszająco – powiedział „Rzeczpospolitej" profesor prawa Wyższej Szkoły Ekonomicznej Aleksandr Domrin. Podkreśla, że „jak większość Rosjan" jest zwolennikiem przywrócenia kary śmierci. – Na przykład w Norwegii ilość przestępstw z użyciem przemocy jest minimalna, w USA i Rosji natomiast one dominują – dodał.