– Przed kryzysem każdy młody człowiek chciał tu dostać posadę w sektorze publicznym. Teraz to niemożliwe, trzeba myśleć o zatrudnieniu w firmie prywatnej, a najlepiej tworzyć coś samemu. Na wyspie takiej jak nasza to łatwiejsze – podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Dimitris Lianos, wiceburmistrz Naksos. Naksos to największa z 25 zamieszkanych wysp archipelagu Cyklad, pięć godzin drogą morską z Pireusu, głównego portu koło Aten.
Kryzys finansowy ukazał Grekom swoje oblicze dziewięć lat temu, gdy czołowe agencje ratingowe zaczęły szybko obniżać notowania kredytowe ich kraju, co oznaczało konieczność bolesnego zaciskania pasa.
Obowiązkowe ogłoszenia
– Zmienił się styl życia i to trwale. Ludzie mniej świętują – mówi mi Panajotis Karanikas, właściciel i redaktor naczelny gazety „Kikladiki". Trochę naiwnie skarży się na banki, które oferowały kredyty, nie wyjaśniając, jakie problemy wiążą się z ich spłacaniem. Pokazuje list, który właśnie dostał od jednego z banków. – I to nasze, greckie banki, też brały w tym udział – dodaje ze złością brodaty i misiowaty 54-latek. Ale, przyznaje, dostosował się do nowych warunków. Sprzedał do Pakistanu starą maszynę drukarską, która zajmowała spore pomieszczenie, za niewiele więcej, niż dostałby za nią w skupie złomu. I kupił drukarkę mieszczącą się na niewielkim stole. Teraz gazeta jest kolorowa, przedtem była czarno-biała.
Zrezygnował też z prowadzenia stacji benzynowej na przedmieściach stolicy Naksos, zwanej przez miejscowych Chora (występuje też pod nazwą Naksos). Przy niej miał redakcję, nowa jest bliżej centrum, koło głównej cerkwi. I tutaj wydaje swoją gazetę codzienną oraz prowadzi radio internetowe. Na Cykladach są tylko dwa dzienniki, drugi na wyspie Siros. I te obie gazety codzienne utrzymują się głównie z ogłoszeń publicznych. – Jest obowiązek drukowania takich ogłoszeń w dwóch dziennikach w danym regionie. To, że żyjemy dzięki nim, nie oznacza, że nie krytykujemy władz – zapewnia.
Nakład „Kikliadiki" to ledwie 300–350 egzemplarzy dziennie, przed kryzysem było 750. Mieszkańców jest na wyspie 20 tysięcy, a na wszystkich Cykladach 120 tys. W gazecie, która ma 16 stron, pracuje oprócz szefa czworo dziennikarzy. – A w ukazującym się raz na kilka dni dzienniku ustaw 60 osób, tak to nadal jest w sektorze publicznym. To i tak nic, bo telewizja zatrudniała niegdyś 80 ogrodników – śmieje się redaktor Karanikas.