Cipras mi mówi: jestem ateistą

Na wyspach ze skutkami kryzysu łatwiej sobie poradzić niż w Atenach czy Salonikach. Zwłaszcza z dala od szlaku imigracyjnego.

Aktualizacja: 15.08.2018 23:17 Publikacja: 15.08.2018 18:57

Port w Chorze, stolicy Naksos, największej z wysp archipelagu Cyklad

Port w Chorze, stolicy Naksos, największej z wysp archipelagu Cyklad

Foto: Fotorzepa, Jerzy Haszczyński

– Przed kryzysem każdy młody człowiek chciał tu dostać posadę w sektorze publicznym. Teraz to niemożliwe, trzeba myśleć o zatrudnieniu w firmie prywatnej, a najlepiej tworzyć coś samemu. Na wyspie takiej jak nasza to łatwiejsze – podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Dimitris Lianos, wiceburmistrz Naksos. Naksos to największa z 25 zamieszkanych wysp archipelagu Cyklad, pięć godzin drogą morską z Pireusu, głównego portu koło Aten.

Kryzys finansowy ukazał Grekom swoje oblicze dziewięć lat temu, gdy czołowe agencje ratingowe zaczęły szybko obniżać notowania kredytowe ich kraju, co oznaczało konieczność bolesnego zaciskania pasa.

Obowiązkowe ogłoszenia

– Zmienił się styl życia i to trwale. Ludzie mniej świętują – mówi mi Panajotis Karanikas, właściciel i redaktor naczelny gazety „Kikladiki". Trochę naiwnie skarży się na banki, które oferowały kredyty, nie wyjaśniając, jakie problemy wiążą się z ich spłacaniem. Pokazuje list, który właśnie dostał od jednego z banków. – I to nasze, greckie banki, też brały w tym udział – dodaje ze złością brodaty i misiowaty 54-latek. Ale, przyznaje, dostosował się do nowych warunków. Sprzedał do Pakistanu starą maszynę drukarską, która zajmowała spore pomieszczenie, za niewiele więcej, niż dostałby za nią w skupie złomu. I kupił drukarkę mieszczącą się na niewielkim stole. Teraz gazeta jest kolorowa, przedtem była czarno-biała.

Zrezygnował też z prowadzenia stacji benzynowej na przedmieściach stolicy Naksos, zwanej przez miejscowych Chora (występuje też pod nazwą Naksos). Przy niej miał redakcję, nowa jest bliżej centrum, koło głównej cerkwi. I tutaj wydaje swoją gazetę codzienną oraz prowadzi radio internetowe. Na Cykladach są tylko dwa dzienniki, drugi na wyspie Siros. I te obie gazety codzienne utrzymują się głównie z ogłoszeń publicznych. – Jest obowiązek drukowania takich ogłoszeń w dwóch dziennikach w danym regionie. To, że żyjemy dzięki nim, nie oznacza, że nie krytykujemy władz – zapewnia.

Nakład „Kikliadiki" to ledwie 300–350 egzemplarzy dziennie, przed kryzysem było 750. Mieszkańców jest na wyspie 20 tysięcy, a na wszystkich Cykladach 120 tys. W gazecie, która ma 16 stron, pracuje oprócz szefa czworo dziennikarzy. – A w ukazującym się raz na kilka dni dzienniku ustaw 60 osób, tak to nadal jest w sektorze publicznym. To i tak nic, bo telewizja zatrudniała niegdyś 80 ogrodników – śmieje się redaktor Karanikas.

Polityka wielka i mała

Politycznie podział wygląda tu tak: burmistrz i jego zastępca jest z konserwatywnej partii Nowa Demokracja, ale spośród polityków reprezentujących wyspy w greckim parlamencie trzech na czterech jest ze skrajnie lewicowej Syrizy, partii premiera Aleksisa Ciprasa. Ten czwarty poseł jest konserwatystą.

– Ludzie rozumieją, że Syriza nie spowodowała kryzysu, lecz poprzednie rządy, na przemian socjalistów z PASOK i konserwatystów z Nowej Demokracji, którzy nie myśleli o rozwoju gospodarczym, lecz o wydawaniu unijnych pieniędzy. To nie znaczy, że wszyscy popierają Ciprasa, podziały są silne – mówi mi Panajotis Stergiu, sekretarz miejscowej Syrizy. Ma 57 lat, zanim kilka lat temu zajął się zawodowo polityką, był listonoszem, codziennie jeździł po mieście i okolicach z przesyłkami. Wtedy nasłuchał się wielu skarg na polityków.

Miejscowa Syriza przedstawia wiele projektów – rozbudowy portu i lotniska czy inwestycji w energię wiatrową. – Ale burmistrz nas nie słucha, czeka, aż jego partia zwycięży w kraju. Domaga się czasem pieniędzy od ministerstw, ale potem nie dostarcza potrzebnych dokumentów – krytykuje Stergiu.

Wspomnienie o kempingach

Niezależnie od opcji politycznej wszyscy rozmówcy są zgodni: mieszkańcy Naksos mają szczęście, ich kryzys dotyka w znacznie mniejszym stopniu niż ateńczyków czy saloniczan. Tu można żyć z turystyki oraz rolnictwa i przetwórstwa, na wyspie produkuje się wiele serów, uprawia ekologiczne ziemniaki i warzywa.

– Z turystyki żyje teraz połowa rodzin, a trendy bardzo szybko się zmieniają, trzeba poprawiać jakość usług, inwestować, kilkanaście lat temu, gdy ja studiowałem na kierunku biznes hotelowy, dominowały kempingi, obecnie każdy chce mieć swoją łazienkę i różne atrakcje – mówi wiceburmistrz Lianos. W stolicy wyspy prawie wszystkie domy nadające się na wynajem zostały odnowione, pomalowane na biało. Miasteczko Chora to niskie budynki, niektóre mające kilkaset lat. Nie ma wielkich hoteli. Są tu plaże z jasnym piaskiem, atrakcyjne zwłaszcza dla rodzin z dziećmi.

Najwięcej turystów to Grecy z dużych miast, wśród obcokrajowców najliczniejsi są Francuzi i Skandynawowie. Liczba odpoczywających rośnie o 10, czy nawet więcej procent rocznie.

Naksos leży daleko od szlaków imigranckich, trzy lata temu przybiło tu kilka łodzi i stateczków, ale prawie 200 przybyszów kilka dni później zabrano już na północ, na ląd. Wyspa nie ma więc 30-procentowej zniżki podatku VAT, z której korzysta pięć wysp najbardziej dotkniętych kryzysem imigranckim, tych położonych blisko tureckiego wybrzeża. Premier Cipras przekonał unijnych partnerów na czerwcowym szczycie w Brukseli do zachowania tych zniżek, by odciążyć trochę hotelarzy, właścicieli restauracji i sklepów.

Popieram premiera

– Może to pana zdziwi, ale wielu miejscowych przychodzi do nas i pyta o sytuację międzynarodową – podkreśla sekretarz partii Syriza. – Interesuje ich, czy nasili się konflikt z Turcją i co dalej z nazwą Macedonii. Ma to wpływ na to, z czego żyją. Jak się zrobi niebezpiecznie, czy rozprzestrzenią się protesty, to turyści przecież przestaną przyjeżdżać.

O Macedonię, czy raczej FYROM, jak tu jest nadal oficjalnie zwane małe państwo, z którym Grecja jest w sporze od ponad ćwierćwiecza, pytają też czytelnicy dziennika „Kikladiki". – Ja popieram premiera Ciprasa, który chce ten problem rozwiązać i godzi się na kompromisową nazwę „Macedonia Północna" dla kraju ze stolicą w Skopje. A jest mi to szczególnie bliskie, bo urodziłem się w Kawali, czyli w naszej greckiej Macedonii. Nie widzę żadnej korzyści z podsycania tego sporu przez nacjonalistów po obu stronach granicy – mówi szef gazety Panajotis Karanikas.

Z Aleksisem Ciprasem wiąże się największy jego sukces dziennikarski. Rozmawiał z nim, gdy był już po zwycięskich wyborach w 2015, ale jeszcze przed objęciem urzędu premiera: – I mnie pierwszemu powiedział, że nie wierzy w Boga. Potem cytowali to inni, a niektórzy do dzisiaj Ciprasowi nie mogą tego wybaczyć.

– Przed kryzysem każdy młody człowiek chciał tu dostać posadę w sektorze publicznym. Teraz to niemożliwe, trzeba myśleć o zatrudnieniu w firmie prywatnej, a najlepiej tworzyć coś samemu. Na wyspie takiej jak nasza to łatwiejsze – podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Dimitris Lianos, wiceburmistrz Naksos. Naksos to największa z 25 zamieszkanych wysp archipelagu Cyklad, pięć godzin drogą morską z Pireusu, głównego portu koło Aten.

Kryzys finansowy ukazał Grekom swoje oblicze dziewięć lat temu, gdy czołowe agencje ratingowe zaczęły szybko obniżać notowania kredytowe ich kraju, co oznaczało konieczność bolesnego zaciskania pasa.

Pozostało 91% artykułu
Społeczeństwo
Wielka Brytania zwróci cztery włócznie potomkom rdzennych mieszkańców Australii
Społeczeństwo
Pomarańczowe niebo nad Grecją. "Pył może być niebezpieczny"
Społeczeństwo
Sąd pozwolił na eutanazję, choć prawo jej zakazuje. Pierwszy taki przypadek
Społeczeństwo
Hipopotam okazał się samicą. Przez lata ZOO myślało, że jest samcem
Społeczeństwo
Demonstracje przeciw Izraelowi w USA. Protestują uniwersytety