- Nie było chętnych, więc wczasowicze sami go złapali i wsadzili do wkopanej w ziemie plastikowej beczki, z której by nie wyszedł i żyłby do teraz, gdyby nie decyzja o jej zakryciu dopasowanym do niej wiekiem, odcinając mu tlen i zostawiając na pewną śmierć – informowała właścicielka.
Teraz okazuje się, że zwierzę, mogło być katowane przed śmiercią. - Odebrałam wyniki sekcji zwłok Edwarda i jestem załamana. Badania wykazały, że ta niewinna i ufna istota spotkała się z okrucieństwem człowieka. Obrażenia jakie stwierdzono absolutnie nie mogły być wynikiem braku tlenu. Edward został zaatakowany i uśmiercony – napisała na Facebooku właścicielka Edwarda.
Badania sekcyjne wykazały: przekrwienie w jamie ustnej i w oczach, rozległy wylew krwi w okolicy piersiowej i okolicy lędźwiowej kręgosłupa (uraz zadany z góry o wielkości 12cm x 8cm), rozległe wylewy krwi między 7 a 12 żebrem, rozległe obrzęki i wylewy krwi w płucach, w krtani i tchawicy śluz oraz piana. Do tego przekrwiony był mózg, wątroba i nerki.
Według nieoficjalnych informacji lokalnego portalu TKO.pl, który sprawę opisał, wszystkie te obrażenia były wynikiem ciosów wymierzonych dużej wielkości przedmiotem drewnianym - najprawdopodobniej kijem baseballowym.
- Dlaczego?! Przecież nikomu nie zagrażał. Bestialstwo jakiego doświadczył Edward nie da się niczym wytłumaczyć. Czym jest ludzkie okrucieństwo wobec bezbronnego zwierzęcia i gdzie leżą jego granice? Przecież to mogło spotkać każdego zwierzaka, psa czy kota. I to się wciąż zdarza. Nie rozumiem, po prostu nie mieści mi się w głowie i płaczę jak pomyślę, jak musiał cierpieć Edward – napisała właścicielka szopa. I dodała: -„Podobno wsadzili go tylko do beczki, a ja chciałam im uwierzyć".
A swój dramatyczny wpis zakończyła słowami: - „Obiecuje Ci Edward, że nie spocznę dopóki nie wymierzę sprawiedliwości za Twoją śmierć. Mam nadzieję, że Twoja ofiara będzie przestrogą dla innych ludzi o zdolnościach psychopatycznych! –napisała właścicielka Edwarda.