Nie ma już tak spektakularnych upadków piramid finansowych, jak Amber Gold czy GetBack, jednak tego rodzaju oszustwa nie zniknęły. Wciąż nie brak „cudotwórców", którzy obiecują szybkie pomnożenie pieniędzy, oraz chętnych, skuszonych mirażem zysków.
W kraju toczą się obecnie 43 śledztwa w sprawie tzw. parabanków – wynika z danych Prokuratury Krajowej dla „Rzeczpospolitej". To mniej niż w poprzednich latach, ale – biorąc pod uwagę straty, jakie generuje każdy taki przypadek – skala jest znacząca.
Z pubu do parabanku
Oszustwa zarówno wyrafinowane, jak i prymitywne, które – po fakcie – budzą zdumienie poziomem naiwności. W każdym straty idą w miliony złotych, a liczba poszkodowanych sięga nawet tysięcy osób.
W Ełku 30-letnia Justyna W. oszukała – jak twierdzi prokuratura i CBA – 150 osób na 60 mln zł. – Nie posiadała żadnych kwalifikacji, ani wiedzy z zakresu ekonomii czy finansowania. Kiedyś pracowała w pubie – mówi nam Ryszard Tomkiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Suwałkach, która ukróciła proceder.
Poprzez swoją firmę Pośrednictwo Finansowe Expert kobieta miała m.in. inwestować na Giełdzie Papierów Wartościowych. Klientom obiecywała np. 30 proc. zysku w ciągu pół roku. Chętni wpłacali od 100 tys. zł do nawet 1 mln zł – ustalili śledczy. Powierzali W. swoje oszczędności, a nawet brali na ten cel kredyty. – To była typowa piramida finansowa. Po pół roku klienci otrzymywali zarobione pieniądze, ale zachęcani wpłacali większe kwoty. I zostawali z niczym – mówi Tomkiewicz.