Fotoradary, kontrole drogówki, grupy SPEED, które w nieoznakowanych samochodach namierzają kierowców łamiących przepisy, to wciąż za mało, by odstraszyć piratów drogowych. W tym roku za przekroczenie dozwolonej prędkości o więcej niż 50 kilometrów na godzinę, prawa jazdy zatrzymano już ponad 46 tys. kierowców. Rok temu o tej samej porze – niespełna 34 tys. – wynika z najnowszych statystyk.
– To niestety, wzrost o ponad jedną trzecią w porównaniu z podobnym okresem roku ubiegłego – przyznaje Robert Opas z Komendy Głównej Policji.
Przekroczenia są znaczne. Np. w Konopkach na Mazowszu 36-latka jechała volvo 135 km/h tam, gdzie obowiązywało ograniczenie do 60 km/h. Zjechała na przeciwny pas, uderzyła w barierę, a później w samochód z naprzeciwka. Zatrzymana przyznała, że jechała szybko, a w dodatku „poprawiała włosy, spadły jej okulary i to ją zdekoncentrowało”.
W walce z piratami na drogach mają pomóc rewolucyjne zmiany, zapowiedziane pod koniec ubiegłego roku przez premiera Mateusza Morawieckiego. W tym: zatrzymywanie praw jazdy za przekroczenie dozwolonej prędkości o 50 km/h także poza terenem zabudowanym, zrównanie maksymalnej prędkości w terenie zabudowanym do 50 km/h w dzień i w nocy (dziś tylko w dzień) oraz pierwszeństwo pieszego przed wejściem na pasy.
Zmiany miały wejść od 1 lipca, ale jest poślizg. Sporne mają być – jak niedawno pisała „Rzeczpospolita” – zapisy dotyczące zupełnie nowych uprawnień dla pieszych i zatrzymywanie prawa jazdy za tzw. 50+ na każdej drodze. Tą sankcją – jak ocenił resort sprawiedliwości podczas konsultacji międzyresortowych należałoby objąć „tylko najbardziej drastyczne przekroczenia”, jak ponaddwukrotne przekroczenia dopuszczalnej prędkości.