Do badania pilotażowego w ramach kampanii "Miasto na detoksie" wybrano rodziny z dziećmi i singli z różnych dzielnic Gdańska. Uczestnicy mieli się dowiedzieć jak najwięcej o substancjach niebezpiecznych znajdujących się w produktach codziennego użytku, a następnie zastąpić możliwie jak najwięcej z nich ekologicznymi odpowiednikami. Autorzy projektu postanowili zbadać, na ile taka eliminacja chemii wpływa na zdrowie i środowisko.
– W moczu badanych stwierdzono obecność bisfenolu A, ftalanów i alkilfenoli, czyli substancji niebezpiecznych obecnych w większości produktów z tworzyw sztucznych (bisfenol, ftalany), ale również w środkach czystości czy kosmetykach (alkilfenole). Jedna z rodzin miała szczególnie wysokie stężenie tych substancji, staramy się ustalić dlaczego – mówi Monika Piotrowska-Szypryt, rzecznik Gdańskiej Infrastruktury Wodociągowo-Kanalizacyjnej.
Eksperci wskazywali rodzinom, co w ich domu zawiera substancje szkodliwie. To nie tylko chemiczne środki czystości, ale syntetyczne dywany, zasłony, meble z płyty pilśniowej, zabawki z tworzyw sztucznych. Każdego miesiąca uczestnicy musieli wykonać inne zadanie, np. wymienić środki czystości w łazience i kuchni na bardziej ekologiczne. W innym miesiącu pozbywali się sklepowych kosmetyków. Wszystkie swoje sukcesy i porażki uczestnicy opisywali w specjalnym dzienniczku.
Po pół roku wykonywane są ponowne badania. Powtórne analizy mają pokazać, czy poziom niebezpiecznych substancji w moczu badanych i kurzu w ich domach się obniży właśnie dzięki półrocznemu detoksowi.
– Są substancje, jak bisfenol A, z których nasz organizm może się oczyścić po ich wyeliminowaniu z otoczenia – mówi Monika Piotrowska-Szypryt. – Ale są i takie, które się kumulują i pozostają w naszym organizmie na zawsze. Pytanie, jaka będzie różnica po tych kilku miesiącach.