Właśnie te umowy – nowe dowody, które zdobyło CBA, były impulsem do przeszukań mieszkań Mariana Banasia i jego rodziny oraz pokoju hotelowego, w którym przebywał jego syn – ustaliła „Rzeczpospolita". Wątpliwości śledczych wzbudziły dlatego, że opiewały na zupełnie różne kwoty, choć dotyczyły dokładnie tej samej nieruchomości – kamienicy w Krakowie przy ul. Krasickiego, której właścicielem był (sprzedał ją w sierpniu 2019 r.) Marian Banaś.
Czego szukali agenci
Seria przeszukań u prezesa NIK i jego bliskich – w mieszkaniach prywatnych, firmach i pomieszczeniach służbowych w siedzibie Najwyższej Izby Kontroli – zaczęła się w środę i była kontynuowana w czwartek. Wtedy agenci CBA weszli do domu w podwarszawskim Pruszkowie, wynajmowanym przez syna Banasia.
Czego szukali agenci i co znaleźli? Rąbka tajemnicy uchyliła białostocka prokuratura, która zleciła przeszukania. Zrobiła to w oparciu o – jak twierdzi – „nowe ustalenia dowodowe pozyskane w ramach postępowania prowadzonego przez CBA". Te nowe ustalenia dotyczą – jak ustaliła „Rzeczpospolita" – dwóch umów, które podpisał Marian Banaś z Dawidem O. – wieloletnim najemcą jego kamienicy w Krakowie. To pasierb Janusza K., byłego sutenera.
Jedna z umów opiewała na 4 tys. zł, druga – dotycząca tej samej nieruchomości – na kwotę dwukrotnie wyższą. Sumy wynajmu mają znaczenie, bo od nich zależy wysokość podatku odprowadzanego do urzędu skarbowego. Różne sumy mogłyby wskazywać na możliwe oszustwo podatkowe i jak się wydaje, w tym kierunku szło rozumowanie prokuratury i CBA. Do zaniżania wysokości czynszu publicznie przyznał się w TVP sam Banaś.
Pełnomocnik prezesa NIK mec. Marek Małecki potwierdza, że rzeczywiście były dwie umowy dotyczące wynajmu kamienicy podpisane w zbliżonym terminie.